[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Poczucie zagrożenia nie było słabością, którą dzielił z Apsalar.Dziewczyna demonstrowała absolutny spokój i opanowanie, bez względu na to, gdzie się znalazła.Bóg, który kiedyś ją opętał, zostawił na jej duszy niezmywalne piętno swej pewności siebie.A także czegoś więcej.Nożownik cofnął się myślą do nocy, gdy zabiła tego mężczyznę w Kan.Umiejętności mordercy i lodowata precyzja, potrzebna do ich wykorzystania.Przypomniał też sobie, że Apsalar zachowała wiele wspomnień boga, sięgających w przeszłość do czasów, gdy był on jeszcze śmiertelnikiem zwanym Tancerzem.Była wśród nich noc zamachów, kiedy kobieta, która została później cesarzową, powaliła cesarza.i Tancerza.Ujawniła przynajmniej tyle, a w jej słowach nie było śladu emocji.Równie dobrze mogłaby mówić o pogodzie.Wspomnienia o ciosach nożami, o pokrytej warstewką kurzu krwi spływającej po podłodze niczym kulki rtęci.Podniósł stojący na węglach garnek i cisnął we wrzątek garść ziół.Apsalar wybrała się na spacer białą plażą na zachód.Z zapadnięciem zmierzchu stracił ją z oczu i zaczynał się zastanawiać, czy dziewczyna w ogóle wróci.Kłoda nagle osunęła się w ognisko, sypiąc iskrami.Morze spowił nieprzenikniony mrok, a potrzaskiwanie płomieni zagłuszało szum fal.Powiał chłodniejszy wietrzyk.Nożownik wstał powoli i odwrócił się, spoglądając w głąb lądu.W mroku, za kręgiem światła ogniska, coś się poruszyło.– Apsalar?Nikt mu nie odpowiedział.Czuł pod stopami słabe drżenie, jakby piasek drżał pod krokami czegoś wielkiego.wielkiego i czworonożnego.Daru wyciągnął noże i odsunął się od migotliwego ognia.W odległości dziesięciu kroków, na wysokości oczu, ujrzał dwa błyszczące ślepia, szeroko rozstawione, złociste i z pozoru bezdenne.Łeb i ciało były ciemniejszymi plamami pośród nocy, sugerującymi rozmiary, na myśl o których Nożownika ogarnął chłód.– Ach – dobiegł go czyjś głos z cieni po lewej.– To młody Daru.Blind cię znalazła, to świetnie.A gdzie się podziała twoja towarzyszka?Crokus schował powoli broń.– Ten cholerny Ogar zdrowo mnie wystraszył – mruknął.– Jeśli to ślepa suka, to czemu gapi się wprost na mnie?– No więc, z tą ślepotą to nie do końca prawda.Ona widzi, ale nie w ten sam sposób, co my.– W krąg światła weszła zakapturzona postać.– Znasz mnie?– Jesteś Kotylion – odparł Nożownik.– Tron Cienia jest znacznie niższy.– Wcale nie tak bardzo, ale on lubi przesadzać, więc może nadmiernie podkreślać swoje niektóre cechy.– Co cię tu sprowadza?– Chcę porozmawiać z Apsalar, oczywiście.Czuję zapach śmierci.to znaczy, niedawnej.– To był Rellock.Jej ojciec.Umarł we śnie.– Wielka szkoda.– Bóg odwrócił zakapturzoną głowę, jakby badał wzrokiem okolicę.Po chwili odwrócił się do Nożownika.– Czy jestem teraz twoim patronem? – zapytał.Młodzieniec pragnął odpowiedzieć „nie”.Pragnął uciec przed tym pytaniem i przed wszystkim, co mogła oznaczać odpowiedź na nie.Zareagować jadem na tę sugestię.– Podejrzewam, że pewnie jesteś, Kotylionie.– To mnie.cieszy, Crokus.– Używam teraz imienia Nożownik.– Jest znacznie mniej subtelne, ale chyba do ciebie pasuje.Niemniej jednak, twoje dawne imię Daru miało w sobie pewien śmiercionośny urok.Na pewno nie zmienisz zdania?Nożownik wzruszył ramionami.– Żaden bóg nie był patronem Crokusa.– Oczywiście.A pewnego dnia do Darudżystanu powróci mężczyzna o malazańskim imieniu.Nikt nie będzie go znał, chyba że z poprzedzającej go sławy.Prędzej czy później do jego uszu dotrą opowieści o młodym Crokusie, który pomógł uratować miasto w noc fety przed wielu laty.Niewinnym, nieskalanym Crokusie.Niech i tak będzie.Nożownik.Widzę, że macie łódź.Zmiana tematu zaskoczyła nieco młodzieńca.Skinął głową.– Mamy.– Czy jest wystarczająco zaopatrzona?– Można by tak powiedzieć.Ale nie na długi rejs.– Nie, oczywiście, że nie.Czemu miałby być długi? Mógłbyś mi pokazać te noże?Nożownik wyjął oba sztylety i podał je bogu gałkami do przodu.– Całkiem niezłe – wyszeptał Kotylion.– Dobrze wyważone.Mają w sobie echa twych umiejętności, posmak krwi.Czy mam je dla ciebie pobłogosławić, Nożownik?– Pod warunkiem, że w tym błogosławieństwie nie będzie magii – odparł Daru.– Nie chcesz nasycić ich czarami?– Nie.– Ach.Zamierzasz podążać ścieżką Rallicka Noma.Nożownik przymrużył powieki.Och, tak, on może go pamiętać.Być może widział go oczyma Żal „Pod Feniksem”.A może Rallick kłaniał się swemu patronowi.choć trudno mi w to uwierzyć
[ Pobierz całość w formacie PDF ]