[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Odsunęła sięod niego i skoncentrowała na pobliskiej wydmie.Wysoko w niebo uniósł się słup piasku.Słup przyjął kształt.smoka.Piaskowy stwór, równie wielki, jeśli nie większy, jakMalygos, poruszył się i rozciągnął skrzydła o barwie brązu.Piasek nadal uzupełniał postaćbehemota, jednak tym razem najwyrazniej pomieszany ze złotem, gdyż tworzący się przedKrasusem lewiatan coraz bardziej błyszczał w słońcu.Wiatr zamarł, jednak ani jedno ziarnko piasku czy złota nie oderwało się odolbrzymiego smoka.Skrzydła uderzały mocno, szyja wyciągnęła się do przodu.Powiekiuniosły się, ukazując dwa błyszczące klejnoty o barwie słońca.- Korialstraszzzz.- piaskowy behemot właściwie wypluł jego imię.- Odważyłeś sssięnaruszyć mój odpoczynek? Odważyłeś sssię naruszyć mój ssspokój?- Odważyłem się, ponieważ musiałem, o wielki panie czasu!- Tytuły nie ułagodzą mojego gniewu.lepiej będzie, jeśli odejdziesz.- Klejnotyzapłonęły.-.i to już!- Nie! Nie, dopóki nie powiem ci o niebezpieczeństwie dla wszystkich smoków! Dlawszystkich istot!Nozdormu parsknął.Krasusa otoczyła chmura piasku, lecz zaklęcia ochroniły goprzed jej wpływem.Nikt nie wiedział, jaką magię mogło zawierać każde ziarenko piasku wdomenie Nozdormu.Jedna garstka mogłaby sprawić, żeby historia smoka zwanegoKorialstrasz nigdy się nie wydarzyła.Krasus mógłby po prostu przestać istnieć, zapomnianynawet przez ukochaną małżonkę.- Sssmoki, tak mówisz? A czemu miałoby cię to interesować? Widzę tutaj tylkojednego sssmoka, a nie jessst nim z pewnością ludzki czarodziej Krasssus.już nie! Odejdz!Powrócę do mojej kolekcji! I tak ssstraciłem już dużo cennego czasu! - Jedno skrzydłootoczyło opiekuńczo rzezbę człowieka-byka.- Tak wiele do zebrania, tak wiele dossskatalogowania.Krasusa nagle przepełniła wściekłość, że tego smoka, największego z pięciuAspektów, przez którego przepływał czas, zupełnie nie obchodzi to, co się dzieje teraz i cobędzie się działo w przyszłości.Dla lewiatana znaczenie miała tylko bezcenna kolekcja zprzeszłości.Wysyłał swe sługi, swych ludzi, by zbierali wszystko, co mogli znalezć, tylko poto, żeby ich pan mógł otaczać się tym, co już przeminęło, a nie zwracać uwagi na to, co jestlub będzie.I dzięki temu mógł na swój sposób, podobnie jak Malygos, ignorować odejście swojego gatunku.- Nozdormu! - wykrzyknął, ponownie ściągając na siebie uwagę błyszczącegopiaskowego smoka.- Skrzydła Zmierci żyje!Ku jego przerażeniu, na Nozdormu te straszliwe wieści nie wywarły większegowrażenia.Złoto-brązowy behemot parsknął po raz kolejny.Kolejna chmura piasku otoczyłamniejszą postać.- Tak.i co z tego?Zaskoczony Krasus wykrztusił tylko - Ty.wiesz?- Na to pytanie nie warto odpowiadać.Teraz, jeśli nie ma innych powodów, dlaktórych chciałbyś mi przeszkodzić, powinieneś odejść.- Smok cofnął głowę, klejnoty jegooczu płonęły.- Czekaj! - Zapominając o jakiejkolwiek godności osobistej, czarodziej zamachałrękami.Odetchnął z ulgą, kiedy Nozdormu przerwał zaklęcie, dzięki któremu miał właśniepozbyć się uciążliwego pyłka.- Jeśli wiesz, że mroczny żyje, to wiesz też, jakie ma zamiary!Jak możesz to ignorować?- Ponieważ, jak wszystko inne, nawet Ssskrzydła Zmierci przeminie.w końcussstanie sssię częścią.mojej kolekcji.- Ale gdybyś się przyłączył.- Wysssłuchałem cię.- Błyszczący piaskowy smok uniósł się wyżej, a gdy to robił,podniosła się również pustynia, dodając mu jeszcze wielkości.Niektóre małe przedmioty zdziwacznej kolekcji Nozdormu, porwane przez wiatr razem z piaskiem, stały się przez chwilęczęścią samego smoka.- Teraz pozossstaw mnie.Wiatr uderzał teraz w Krasusa.i tylko Krasusa.Choć bardzo się starał, tym razemsmoczy mag nie mógł ustać na nogach.Cofnął się do tyłu, przez cały czas popychany dzikimiporywami wiatru.- Przybyłem tutaj ze względu na nas wszystkich! - udało się krzyknąć Krasusowi.- Nie powinieneś był naruszać mojego ssspokoju.Nie powinieneś był w ogóleprzychodzić.- Błyszczące klejnoty zapłonęły.- Tak byłoby najlepiej.Kolumna piasku podniosła się z ziemi i otoczyła bezradnego czarodzieja.Krasus nicnie widział.Zrobiło mu się duszno, nie mógł oddychać.Próbował rzucić zaklęcie, żeby sięuratować, ale przeciwko jednemu z Aspektów, przeciwko samemu panu czasu, nawet jegoznacząca moc okazała się za słaba.Pozbawiony powietrza Krasus w końcu się poddał.Tracąc przytomność, przechylił siędo przodu. .i ujrzał ze zdziwieniem, jak płatki Róży Wieków opadły na posadzkę jegosanktuarium bez żadnego efektu.Zaklęcie powinno było zadziałać.Powinien zostać przeniesiony do krainy Nozdormu,pana wieków.Jeśli Malygos był ucieleśnieniem magii, to Nozdormu reprezentował czas ibezczasowość.Jeden z potężniejszych Aspektów byłby ważnym sojusznikiem, szczególniegdyby Malygos jednak zdecydował się szukać ucieczki w szaleństwie.Bez Nozdormunadzieje Krasusa na sukces malały gwałtownie.Mag klęknął, podniósł płatki i powtórzył zaklęcie.Nagrodą za wszystkie trudy byłpotworny ból głowy.Ale jak to możliwe? Wszystko przecież zrobił dobrze! Zaklęcie powinnobyło zadziałać.chyba że Nozdormu w jakiś sposób dowiedział się o tym, że czarodziejpragnął go odwiedzić i rzucił zaklęcie uniemożliwiające mu wejście do piaskowej dziedziny.Zaklął.Nie mając możliwości odwiedzenia Nozdormu, stracił wszelką nadzieję,choćby i niewielką, na przekonanie potężnego smoka do przyłączenia się do niego.Pozostawała tylko Zniąca, najbardziej nieuchwytny z Aspektów, i jedyny, z którym nigdy,przenigdy nie rozmawiał przez całe swoje długie życie.Krasus nawet nie wiedział, jak się znią skontaktować, gdyż często mawiano, że Ysera nie żyje w pełni w realnym świecie, że dlaniej to sny są rzeczywistością [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • szamanka888.keep.pl