[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Staruszkowie natomiast wyraznie ożywili się wizytą klienta, który gada jak za dawnychdobrych lat; ten który był fryzjerem, już wolny, usadził mnie na krzesełku, starym spo-sobem zawiązał mi wokół szyi serwetę i wyjął zardzewiałą brzytwę.Miał co najmniejsiedemdziesiąt lat, i to chyba nienajlepiej przeżytych, był wysoki i wiotki, siwiuteńkii sam z co najmniej trzydniowym zarostem. %7łyczy sobie szanowny pan wodę ciepłą czy zimną?  zapytał.Ledwie utrzymywał brzytwę w drżącej ręce. Ciepłą, naturalnie  odparłem. A to niestety, proszę pana, niemożliwe.Coś nam nawaliło i ciepłej wody niemamy: służę czyściutką, chłodniusieńką.Nie pozostawało mi zatem nic innego, jak wrócić do pierwszego salonu unisex, i kiedyoświadczyłem, że przyszedłem przystrzyc zarost  a nie ogolić się  zostałem obsłu-żony natychmiast, pod warunkiem jednak, że pozwolę także przyciąć sobie włosy.Gdytylko wyraziłem zgodę, ci sami młodzi ludzie, przedtem tak niechętni, przystąpili dodługiej profesjonalnej ceremonii.Dziewczyna zawiązała mi wokół szyi ręcznik, umyłami włosy zimną wodą  bo ciepłej też tu nie było  po czym spytała, czy chcę szam-pon numer trzy, numer cztery czy numer pięć i czy ma mi nałożyć specjalną odżywkęprzeciwko wypadaniu włosów.Odpowiadałem co bądz, aż nagle, wycierając mi twarz,dziewczyna znieruchomiała i odezwała się sama do siebie:  Dziwne!.Zaniepokojonyotworzyłem oczy:  Co?  zapytałem.Wyglądała na bardziej zaskoczoną niż ja. Pan ma wydepilowane brwi!  powiedziała.Niezadowolony, że to odkryła, po-zwoliłem sobie na najbardziej brutalny żart, na jaki mnie było stać: popatrzyłem na niązgnębiony i zapytałem: Czyżby jakieś uprzedzenia wobec mniejszości seksualnych?Zaczerwieniła się aż po nasadę włosów i pokręciła przecząco głową.Teraz z koleizajął się mną chłopak i mimo dokładnych wskazówek i uwag przyciął mi włosy zbytkrótko i uczesał inaczej niż chciałem, zmieniając mnie w ten sposób z powrotem w Mi-guela Littina.Była w tym pewna logika, bo przecież stylista z Paryża specjalnie zmie-niał mój naturalny układ włosów, a ten młody fryzjer z Concepción pozwolił im tylkowrócić do pierwotnej fryzury.Nie przejąłem się, w końcu bez większych trudności mo-głem sam się przeczesać na sposób właściwy dla mojego drugiego ja, co też uczyniłem.43 Przyznać muszę, że sporo mnie to kosztowało, bo robiłem coś wbrew własnym pragnie-niom, by na powrót stać się sobą w tym dalekim, spowitym mgłą mieście, gdzie w żad-nym wypadku nikt by mnie nie rozpoznał.Po zakończeniu strzyżenia dziewczyna po-prowadziła mnie na zaplecze i dyskretnie, jakby chodziło o jakąś niedozwoloną czyn-ność, wyjęła maszynkę do golenia, włączyła ją do kontaktu na wprost lustra i podała miją, żebym się sam ogolił.Bez potrzeby używania ciepłej wody, na szczęście.Miłosny raj obok piekłaFranzowi udało się wypożyczyć auto.Zjedliśmy śniadanie w barze, pijąc zimną kawę,bo ciepłej wody, okazuje się, nigdzie nie było, i ruszyliśmy w kierunku kopalni węglakamiennego w Lota y Schwager, mijając potężny most nad Bio-Bio, rzeką najbardziejw Chile zasobną w wodę.Leniwie płynąca i szara jak metal ledwie była widoczna wemgle.W ubiegłym stuleciu chilijski pisarz Baldomero Lilio dokładnie opisał kopalniei życie górników; jego kronikarski zapis do dziś nie stracił na aktualności.Przypominato wszystko Walię sprzed stu lat: i ta mgła przesycona sadzą, i warunki pracy, niewieleróżniące się od tych, jakie panowały przed rewolucją przemysłową.Po drodze natknęliśmy się na trzy kontrole policyjne.Najtrudniejsza, zgodnie z na-szymi przewidywaniami, była pierwsza.Zarzuciliśmy karabinierów gradem słów, wyja-śniając, po co jedziemy do Lota y Schwager.Sam byłem zdumiony płynnością własnejwypowiedzi.Wyjaśniałem, że jedziemy obejrzeć park, jeden z najpiękniejszych w Ame-ryce, słynący z ogromnych, prastarych araukarii i osobliwych posągów, wśród którychprzechadzają się rzadkie gatunki pawi i czarnoszyje łabędzie.Mamy zrobić film rekla-mowy na ogólnoświatową promocję nowych perfum  Araukarii  nazwanych takwłaśnie dla upamiętnienia tego cudownego zakątka.Nie ma w Chile policjanta, który nie ugiąłby się wobec tak wyczerpujących wyja-śnień, pełnych w dodatku przesadnych pochwał pod adresem ich kraju.Pożegnali sięz nami, i chyba nawet uprzedzili o nas następny posterunek kontrolny, bo tam już niechcieli od nas dokumentów, sprawdzono tylko nasze torby i samochód.Zainteresowaniewzbudziła wyłącznie kamera  super-ósemka  bo choć to sprzęt nieprofesjonalny, tona filmowanie kopalni trzeba mieć pozwolenie.Wyjaśniliśmy, że jedziemy tylko w góry,do parku z posągami i łabędziami, w końcu wysunąłem ostatni argument, zaiste godnyarystokraty: Biedacy nas nie interesują.Grzebiąc bez większego zainteresowania w naszych rzeczach, jeden z karabinierów,nie patrząc na mnie, powiedział:44  Tu każdy jest biedakiem.Zadowolił ich widać wynik inspekcji, bo kiedy pół godziny pózniej, minąwszy wąski,urwisty grzbiet górski, dojechaliśmy do trzeciego posterunku, nie czekały nas żadneformalności i mogliśmy ruszyć bezpośrednio do parku.Słynny hodowca win, MatiasCousińo, kazał stworzyć ten naprawdę niebywały zakątek dla ukochanej kobiety.Abysprawić jej przyjemność, sprowadził tam bajeczne okazy drzew z całego Chile, najrzad-sze zwierzęta i posągi jakichś niezwykłych bóstw, symbolizujących różne stany ducha:radość, smutek, tęsknotę, miłość.W głębi stoi baśniowy pałac, z którego tarasów roz-ciąga się widok na Pacyfik aż po drugi kraniec świata [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • szamanka888.keep.pl