[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Sarin wstaÅ‚, wyciÄ…gajÄ…c do Marlera dÅ‚oÅ„.MiaÅ‚ uÅ›cisk jak aligator.Przy drzwiach Marler odwróciÅ‚ siÄ™ jeszcze.Nad gÅ‚owÄ… Sarina paliÅ‚a siÄ™ podÅ‚użnajarzeniówka.Na zewnÄ…trz byÅ‚o wciąż jasno, ale do pokoju wpadaÅ‚o niewieleÅ›wiatÅ‚a.Sarin przyglÄ…daÅ‚ siÄ™ uważnie swojemu goÅ›ciowi. WspomniaÅ‚ pan, że do tego instytutu w Laponii nie można w żaden sposóbdojechać.Przypuszczam, że aby siÄ™ tam dostać, najproÅ›ciej byÅ‚oby poleciećnajpierw samolotem Finnair do Rovaniemi, na północ od koÅ‚a podbiegunowego zastanawiaÅ‚ siÄ™ Marler.Tak, to wÅ‚aÅ›nie należaÅ‚oby zrobić.Potem musiaÅ‚by pan zaÅ‚atwić sobie transportz lotniska w Rovaniemi do Kemijärvi, ale to tylko luzna uwaga.Jest pan wolnymagentem, panie Marler.ProszÄ™ pozdrowić ode mnie pana Tweeda.Ciekawe,gdzie on teraz jest?Część drugaANGEL Z MOSKWY18W Helsinkach panowaÅ‚y gÅ‚Ä™bokie ciemnoÅ›ci.ByÅ‚a dwudziesta trzcia zero pięć.Zadwie godziny miaÅ‚o znowu wzejść sÅ‚oÅ„ce.Na pustym nabrzeżu Portu PółnocnegoznajdowaÅ‚ siÄ™ tylko jeden czÅ‚owiek.Tweed staÅ‚ w odlegÅ‚oÅ›ci kilku kroków od krawÄ™dzi pogrążonego w ciszy mola.SÅ‚yszaÅ‚ jedynie cichy szum i plusk wody uderzajÄ…cej o nabrzeże portu.Straganyjuż zniknęły, skoÅ„czyÅ‚a siÄ™ caÅ‚odzienna krzÄ…tanina.StaÅ‚ nasÅ‚uchujÄ…c uważnie.Wprawej rÄ™ce trzymaÅ‚ pojemnik Z lakierem do wÅ‚osów broÅ„ poleconÄ… mu kiedyÅ›przez Marlera.Nie miaÅ‚ żadnych wiadomoÅ›ci od Lwa FroÅ‚owa, czÅ‚owieka, który dzwoniÅ‚ doniego do Londynu, tajemniczego organizatora ich spotkania.Po czarnejpowierzchni wody wpÅ‚ywaÅ‚ powoli do portu Z gÅ‚uchym dudnieniem silnika dużyrybacki kuter.Rozwieszone sieci wysychaÅ‚y na wietrze.Tweed dostrzegaÅ‚ je wmroku zupeÅ‚nie wyraznie. Niech pan siÄ™ nie rusza, panie Tweed.Jestem uzbrojony.ProszÄ™ rzucić to, cotrzyma pan w rÄ™ce.Tak, dobrze.Teraz proszÄ™ iść w kierunku tych schodów,które prowadzÄ… w dół do przystani.Pojemnik z aerozolem stuknÄ…Å‚ gÅ‚ucho o bruk; Tweed powoli ruszyÅ‚ przed siebie.MiÄ™dzy Å‚opatkami czuÅ‚ przytkniÄ™tÄ… do pleców lufÄ™ pistoletu.KtoÅ› za jegoplecami, mówiÄ…cy dobrÄ… angielszczyznÄ…, odezwaÅ‚ siÄ™ ponownie wyrazistymszeptem: PrzysÅ‚aÅ‚ mnie Lew FroÅ‚ow.ProszÄ™ zejść powoli po schodach. A gdybym tak odmówiÅ‚? Gdybym nie ruszyÅ‚ siÄ™ z tego miejsca? MuszÄ™ panu przypomnieć, że mam broÅ„.NaÅ‚adowanÄ….JesteÅ›my tu zupeÅ‚niesami i nikt nie zauważy paÅ„skiego znikniÄ™cia.Nie zdąży.ProszÄ™ zachowywać siÄ™rozsÄ…dnie.Statek rybacki miaÅ‚ zapalone lampy nawigacyjne i byÅ‚ już bardzo blisko, ale doTweeda dolatywaÅ‚ też jakiÅ› inny dzwiÄ™k, zagÅ‚uszonyniemal przez silnik kutra.Dziwny szum, którego nie potrafiÅ‚ zidentyfikować.ZszedÅ‚ powoli po schodach i przystanÄ…Å‚ na dole, przyglÄ…dajÄ…c siÄ™podpÅ‚ywajÄ…cemu kutrowi, który manewrowaÅ‚ przy nabrzeżu.Z pokÅ‚aduzeskoczyÅ‚ marynarz i przewiÄ…zaÅ‚ wokół sÅ‚upka trzymanÄ… w rÄ™kach linÄ™.TweedodetchnÄ…Å‚, sÅ‚yszÄ…c nazwisko Lwa FroÅ‚owa.PrzypomniaÅ‚ sobie też, że informacjÄ™z Moskwy przekazano przez specjalnÄ… liniÄ™ telefonicznÄ… uniemożliwiajÄ…cÄ…podsÅ‚uch.NiepokoiÅ‚ go jednak pistolet, który nadal miaÅ‚ przytkniÄ™ty do pleców.Kuter uderzyÅ‚ burtÄ… o najniższy schodek.Tweed dostrzegÅ‚ na pokÅ‚adzie tylkodwóch ludzi: kapitana w sterówce na rufie i jakiegoÅ› mężczyznÄ™ stojÄ…cego wmroku przy relingu.Ponownie zdaÅ‚ sobie sprawÄ™ z panujÄ…cej ciszy.SÅ‚ychać byÅ‚ojedynie plusk wody i skrzypienie statku. Niech pan wejdzie na pokÅ‚ad rozkazaÅ‚ towarzyszÄ…cy mu mężczyzna. IproszÄ™ bez żadnych sztuczek.Tweed przeszedÅ‚ przez burtÄ™, a jego przeÅ›ladowca wskoczyÅ‚ za nim.StojÄ…cy nabrzegu marynarz odwiÄ…zaÅ‚ linÄ™, rzuciÅ‚ jÄ… na pokÅ‚ad i oddaliÅ‚ siÄ™ po schodach.Silnik zwiÄ™kszyÅ‚ obroty i kuter odbiÅ‚ od nabrzeża, pÅ‚ynÄ…c portowym kanaÅ‚em wkierunku otwartych wód BaÅ‚tyku.Niewidoczny w mroku mężczyzna podszedÅ‚ bliżej.MiaÅ‚ na sobie eleganckigarnitur biznesmena.ByÅ‚ to szczupÅ‚y, wysoki, gÅ‚adko ogolony brunet o krótkoprzystrzyżonych wÅ‚osach.Tweed mógÅ‚ teraz lepiej mu siÄ™ przyjrzeć. Witam, panie Tweed powiedziaÅ‚ po angielsku.WyciÄ…gnÄ…Å‚ rÄ™kÄ™. Kapitan Walentin Rebet! odparÅ‚ Tweed, podajÄ…c mu dÅ‚oÅ„. NiewidzieliÅ›my siÄ™ kilka lat. UżyÅ‚em nazwiska Lew FroÅ‚ow.ByÅ‚o to konieczne ze wzglÄ™dówbezpieczeÅ„stwa.Z tego, co pan w tej chwili powiedziaÅ‚, wynika, że wasz wywiadw Moskwie nie dziaÅ‚a najlepiej.Jestem teraz generaÅ‚em. oznajmiÅ‚ skromnie. DziÄ™ki nowym wÅ‚adzom szybko awansowaÅ‚em.Poza tym przeniesiono mnie zGRU do KGB.Tweed pokiwaÅ‚ gÅ‚owÄ….Nie byÅ‚a to dla niego żadna nowość, ale wolaÅ‚, aby Rebetnie wiedziaÅ‚, jak dobre ma zródÅ‚a informacji.Rosjanin, liczÄ…cy sobie prawieczterdzieÅ›ci lat, uÅ›miechaÅ‚ siÄ™ miÅ‚o, caÅ‚kiem jak za dawnych czasów.W tym momencie zdarzyÅ‚o siÄ™ coÅ› nieoczekiwanego.Kapitan staÅ‚ do nich tyÅ‚em,koncentrujÄ…c siÄ™ na manewrowaniu statkiem miÄ™dzy Å›wietlnymi bojami.CzÅ‚owiek z pistoletem, wyciÄ…gnÄ…wszy obie rÄ™ce z kieszeni pÅ‚aszcza, byÅ‚ takżeodwrócony plecami do rufy i patrzyÅ‚ w dal.DzwiÄ™k, który rozlegÅ‚ siÄ™ z tyÅ‚u,przypominaÅ‚ odgÅ‚os przesuwania czegoÅ› po Å›liskiej powierzchni.Tweed odwróciÅ‚siÄ™ akurat w chwili, gdy na pokÅ‚ad wskoczyÅ‚ mężczyzna w kombinezonie nurka iÅ›ciÄ…gnÄ…wszy szybko z twarzy maskÄ™ wycelowaÅ‚ w Rebeta kuszÄ™ z harpunem. Jeżeli ktoÅ› siÄ™ ruszy, przeszyjÄ™ tego faceta na wylot.RÄ™ce do góry, dranie.Rebet znieruchomiaÅ‚, podnoszÄ…c dÅ‚onie nad gÅ‚owÄ™.CzÅ‚owiek z pistoletem obróciÅ‚siÄ™ gwaÅ‚townie i zobaczywszy harpun, wycelowany w Rebeta z bliskiej odlegÅ‚oÅ›ci,także uniósÅ‚ rÄ™ce.Tweed powiedziaÅ‚ pospiesznie: Wszystko w porzÄ…dku, Nield.Na litość boskÄ…, nie strzelaj! Ci ludzie sÄ…nastawieni przyjaznie. Do jakiego stopnia? Nield ociekaÅ‚ wodÄ….Nie opuÅ›ciÅ‚ broni. Pete, to czÅ‚owiek, z którym miaÅ‚em umówione spotkanie. MiaÅ‚ pan być sam powiedziaÅ‚ Rebet tonem wymówki. Kto to jest? Mój anioÅ‚ stróż.Jak pan widzi, pilnuje mnie caÅ‚kiem skutecznie
[ Pobierz całość w formacie PDF ]