[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Kasłałem przy tym potwornie, gdyż choroba wciąż dawała o sobie znać.Na dole drogę zagrodził mi umundurowany strażnik, który przywitał mniewyciągniętym z kabury pistoletem.Nie miałem żadnych szans ucieczki.Ale dzięki temuprzekonałem się, że nie można było w ten naiwny sposób ukraść niczego z tych murów.Możegdybym dysponował pistoletem gazowym, dałoby się obezwładnić strażnika i uciec.Mogłemtakże od biedy użyć biopsika , ale przecież Arsen Lupin nie stosował przemocy.I na pewnonie kradł starodruków bezpośrednio z czytelni.Musiał mieć inny sposób, bardziej sprytny,przemyślany, słowem - perfekcyjny.Jak na Arsena Lupina przystało.- Złodziej! - oskarżały mnie bibliotekarki, które zdążyły już zejść na dół.Jedna z nich znała mnie z widzenia, gdyż wielokrotnie tutaj przychodziłem, więczaczęła mi się uważniej przyglądać.- Pańska twarz wydaje mi się znajoma.Pewnie przychodził pan tutaj, aby przygotowaćkradzież.To pan jesteś ten Arsen Lupin, o którym ostatnio głośno.- To nieprawda! - broniłem się.- Czy tak postępuje Arsen Lupin? On jest lepiejprzygotowany, bo przecież nikt nie wie, w jaki sposób wynosi z bibliotek książki.Pomimo moich zapewnień, że nie jestem złodziejem, a jedynie tropiącym ArsenaLupina pracownikiem Departamentu Ochrony Zabytków, wezwano policję.Ale i ona nie uwierzyła moim zapewnieniom.Zaproponowałem zatem, abyzadzwoniono do departamentu.Dopiero interwencja Pawła poskutkowała.I w tych oto dziwnych dla mnie okolicznościach ujrzałem po raz pierwszy pannęKruger.Nie tak ją sobie wyobrażałem.Byłem pewny, że ujrzę starszą, o przysadzistej budowieniewiastę ze złowrogo zaciśniętymi ustami, ubraną w szary, urzędowy żakiet i spódniczkęzachodzącą za kolana.Ku mojemu zdziwieniu okazało się, że panna Kruger jest atrakcyjnąblondynką w wieku około trzydziestu lat, ubraną w długi, modny płaszcz, pod którym nosiłamini spódniczkę odsłaniającą zgrabne nogi.Nie była oszałamiającej urody kobietą, tak zwanąklasyczną pięknością, ale po prostu ładną, zadbaną i pewną siebie osobą.Niestety, była teżtypem nowoczesnej feministki, ambitnej i z uporem brnącej do celu.Paweł podszedł do mnie i na ucho zdał mi pobieżną relacje z wieczornej wizytyNiemki w kasynie.Popatrzyłem w jej błękitne oczy z autentycznym zainteresowaniem.Przyglądała mi sięuważnie, ale nie traktowała mnie jak równego sobie, nawet nie patrzyła na mnie jak naprzeciwnika.W jej oczach dostrzegłem coś znacznie gorszego: cień politowania.- Wydawało mi się, że zajmuje się pan ochroną zabytków, a nie ich kradzieżą - rzekłaniskim głosem, co spowodowało, że natychmiast speszyłem się.- Chciałem upewnić się, czy nasze biblioteki są dobrze strzeżone - bąknąłem.-Okazuje się, że posiadają dobrą ochronę.- Po prostu nie dorasta pan do pięt Arsenowi Lupinowi - zaśmiała się pod nosem.-Dlatego został pan ujęty.Ta uwaga dotknęła mnie do żywego.Wbrew zaleceniom lekarza sięgnąłem popapierosy.- To, że ten pan został przyłapany na gorącym uczynku - uniosła się pani kierownikczytelni, co w drodze pocieszenia mogłem odebrać jako obronę mojego stanowiska w tejkwestii - świadczy o tym, iż księgozbiór naszej biblioteki jest dobrze strzeżony.Być może tenArsen Lupin to jakiś cwaniak, ale z Biblioteki Narodowej nic nie ukradnie.- W Gdańsku też tak uważali - zaskrzeczała Niemka.- Do czasu.Nie słuchałem dalej tej sprzeczki.Już po pierwszym zaciągnięciu się papierosempoczułem, jak krew odpływa mi z głowy, zaś płuca ściska niewidoczne imadło.A potemnastąpił potworny atak kaszlu.Kiedy wycierałem chusteczką załzawione oczy, podszedł do mnie policjant.- Potwierdzają państwo tożsamość tego pana? - spytał moich współpracownikówwskazując mnie palcem.- Zabierzemy go na komendę, gdzie złoży stosowne zeznania.Potemgo odwieziemy do ministerstwa.Nie wygląda mi na złodzieja.Zamiast do aresztu, powinientrafić do szpitala.- Ma pan rację - wtrąciła panna Kruger.- Herr Tomasz nie przypomina naszegowłamywacza.Arsen Lupin to nieprzeciętny umysł.I z pewnością jest typem supermana.Nie skomentowałem tej uszczypliwej uwagi.Popatrzyłem na nią w milczeniuzastanawiając się, kim do licha była ta kobieta?Zauważyła mój badawczy wzrok i natychmiast przybrała grozny wyraz twarzy.- Niech pan zgasi tego peta - wykrzywiła usta z niesmakiem.- Stary człowiek niepowinien palić.Poza tym to niezdrowy nałóg.- Farbowanie włosów też nie jest zdrowe - odciąłem się natychmiast, odnotowując zsatysfakcją fakt, że moje słowa zaskoczyły ją kompletnie.Przez chwilę wydawało mi się, żekobieta nie wie, o co mi chodziło.Poczerwieniała ze złości i posłała mi pełne nienawiścispojrzenie.Zgasiłem w popielniczce tlący się papieros, uśmiechnąłem się tajemniczo i wyszedłemz policjantem na zewnątrz.W komendzie wyjaśniłem szczegółowo motywy swojego występku.Telefon zgabinetu ministra rozwiał wszelkie wątpliwości policji dotyczące mojej osoby.Naszdepartament znany był z niekonwencjonalnych metod działania, a poza tym miałemnieposzlakowaną reputację.Szczęśliwie wszystko skończyło się na pogrożeniu palcem.Ale gdy wychodziliśmy z policjantem z Pałacu Mostowskich, w którym mieści sięKomenda Stołeczna Policji, dopadła nas ekipa telewizyjna!- Czy ujęliście Arsena Lupina? - zaczęła zadawać pytania młoda reporterka wokularach, ubrana w specjalny przeciwdeszczowy płaszcz z kapturem na głowie
[ Pobierz całość w formacie PDF ]