[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.— Kogo, twoim zdaniem, należy zawiadamiać w takich wypadkach?— Skąd ja to mogę wiedzieć? — zapytał smętnie Gubar.— Muszą przecież być jakieś odpowiednie organizacje.Na przykład MSW.W tym momencie chłopczyk głośno zachichotał i Gubar zamilkł.Malanow wyobraził sobie, jak Weingarten przychodzi, gdzie należy, i opowiada dociekliwemu oficerowi swoją historię o rudym karzełku w czarnym, przyciasnym garniturze.Gubar także wyglądał dostatecznie zabawnie.A jeśli chodzi o samego Malanowa.— Nie, chłopcy — powiedział — wy jak sobie chcecie, a ja tam nie mam nic do roboty.Na moim piętrze w zagadkowych okolicznościach umarł człowiek, a ja ostatni widziałem go żywego.W ogóle nie mam tam po co chodzić.Mam wrażenie, że niedługo sami po mnie przyjdą.Weingarten natychmiast nalał mu koniaku i Malanow wypił jednym haustem, nie czując smaku.Weingarten powiedział z westchnieniem:— Tak, chłopcy.Nie mamy się kogo poradzić.Tylko patrzeć, jak trafimy do domu wariatów.Możemy liczyć tylko na siebie.Zaczynaj, Dima.Masz otwarty umysł.Zaczynaj.Malanow potarł palcami czoło.— Mam w głowie watę — powiedział.— Nie mam żadnego pomysłu.To wszystko są jakieś majaczenia.Jedno tylko jest dla mnie jasne — tobie powiedziano wprost: przestań pracować nad swoim tematem.Mnie nikt nic nie powiedział, za to urządzili mi takie życie.— Słusznie! — przerwał mu Weingarten.— Fakt pierwszy.Komuś nasza praca jest nie na rękę.Pytanie — komu? Zauważ — do mnie przychodzi przedstawiciel supercywilizacji — Weingarten zaczął zaginać palce.— Do Zachara — agent Ligi Dziewięciu.A propos, czy ty słyszałeś o Lidze Dziewięciu? Mnie się coś kołacze po głowie, gdzieś o tym czytałem, ale gdzie.zupełnie nie pamiętam.Do ciebie w ogóle nikt nie przychodzi.To znaczy, przychodzą tacy tam różni, ale się nie ujawniają.Jaki stąd wniosek?— No? — zapytał posępnie Malanow.— Stąd wniosek, że w rzeczywistości nie ma żadnych Przybyszów, żadnych starożytnych mędrców, a jest coś trzeciego, jakaś siła, której nasza praca stanęła kością w gardle.— Zawracanie głowy — powiedział Malanow.— Maligna.Nic nie wyjaśnia.Zastanów się.Mnie interesują gwiazdy w gazowo-pyłowym obłoku.Ciebie — jakaś tam rewertaza.A Zachara w ogóle elektronika.— Nagle przypomniał sobie.— I Sniegowoj coś o tym mówił.Wiesz, co on powiedział? Gdzie, powiedział, rzeka, a gdzie las.Dopiero teraz zrozumiałem, co miał na myśli.To znaczy, że on, biedak, też sobie nad tym łamał głowę.Albo może, według ciebie, tu działają trzy różne siły? — zapytał jadowicie.— Nie tak prędko, stary, nie tak prędko! — powiedział Weingarten z naciskiem.— Nie rozpędzaj się!Miał taką minę, jakby już dawno wszystko zrozumiał i zaraz ostatecznie to wyjaśni, jeśli oczywiście przestaną mu przerywać i w ogóle przeszkadzać.Ale niczego nie wyjaśnił — zamilkł i wybałuszonymi oczami zagapił się na pusty słoik po rolmopsach.Wszyscy milczeli.Potem Gubar cicho powiedział:— A ja ciągle myślę o Sniegowoju.Że też na niego trafiło.Przecież na pewno jemu także kazali przerwać jakąś pracę, a jakże on mógł usłuchać? Przecież był w wojsku.otrzymał zadanie.— Ja chcę siusiu! — oznajmił dziwny chłopczyk i kiedy Gubar z westchnieniem prowadził go do ubikacji, dodał na cały głos: — I kupę!— Nie, stary, nie rozpędzaj się.— nagle ponownie odezwał się Weingarten.— Wyobraź sobie na moment, że istnieje na Ziemi grupa istot dostatecznie potężna, żeby wykonać te wszystkie numery, które aktualnie wykonuje.Niech to będzie choćby owa Liga Dziewięciu.Co jest dla ich najistotniejsze? Uniemożliwienie pracy nad określonymi zagadnieniami.Skąd możemy wiedzieć? Może teraz w Pitrze stu ludzi łamie sobie głowę jak i my.A na całej Ziemi — może sto tysięcy.I podobnie jak my boją się przyznać.Jedni się boją, a inni wstydzą.A są jeszcze i tacy, którym to bardzo na rękę! Korupcja na wysokim poziomie!— Mnie tam nikt nie próbował skorumpować — powiedział ponuro Malanow.— I to także nie jest przypadek! Ty, durniu, jesteś nieprzekupny.Ty nawet nie umiesz dać w łapę komu trzeba i kiedy trzeba.Dla ciebie życie to jedno pasmo nieprzezwyciężonych przeszkód.W restauracji nie ma wolnego stolika — przeszkoda.Kolejka po bilety — przeszkoda.Ktoś ci próbuje poderwać dziewczynę.— No dobra, wystarczy! Zebrało ci się na kazania.— Nie-e! — powiedział Weingarten, chętnie przerywając kazanie.— Nie wygłupiaj się, stary.To są zupełnie sensowne przypuszczenia.Ich potęga wprawdzie wygląda niezwykle, a nawet fantastycznie.ale przecież istnieje, u diabła, na świecie hipnoza i inne takie, a może nawet hipnoza telepatyczna! Nie, stary, tylko sobie wyobraź — istnieje na Ziemi rasa, starożytna, rozumna, być może to w ogóle nie są ludzie, tylko nasi rywale.Cierpliwie czekali, gromadzili informacje, przygotowywali się [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • szamanka888.keep.pl