[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.PrzypomniaÅ‚em sobie swe umiejÄ™tnoÅ›ci zwiadowcy i wspiÄ…Å‚em siÄ™ na grzbiet górski z tej strony doliny.ByÅ‚ to bardzo nierówny teren i nie umiaÅ‚bym życzyć sobie lepszego do realizacji swych zamiarów.CzuÅ‚em siÄ™ na tyle dobrze, że mogÅ‚em biec od jednej kryjówki do drugiej, spiesznie goniÄ…c grupÄ™, która pojmaÅ‚a OrsyÄ™.ObawiaÅ‚em siÄ™, że mieli gdzieÅ› wierzchowce, a tych nie zdoÅ‚aÅ‚bym dopÄ™dzić.W poÅ›piechu mógÅ‚bym zachować siÄ™ nieostrożnie, gdyby nie powracajÄ…ca ostrzegawcza myÅ›l.Thasowie odeszli, lecz zrobili to w gniewie.Może oni też pójdÄ… tropem tych, do których woli musieli siÄ™ nagiąć? Dlatego co jakiÅ› czas przystawaÅ‚em i choć mnie to irytowaÅ‚o, sprawdzaÅ‚em, czy ktoÅ› mnie nie Å›ledzi.W koÅ„cu ich dogoniÅ‚em.Grupa liczyÅ‚a teraz czterech, a na czele szedÅ‚ żoÅ‚nierz niosÄ…cy OrsyÄ™.Nadal sprawiaÅ‚a wrażenie bezwÅ‚adnego i martwego brzemienia.Tylko fakt, że uznali za konieczne jÄ… zabrać, wskazywaÅ‚, iż jeszcze żyje.Nie dawaÅ‚a mi spokoju myÅ›l o jeźdźcach używajÄ…cych energetycznych różdżek.Przeciw takiej broni mój miecz na nic siÄ™ nie zda.ZatÄ™skniÅ‚em za pistoletem strzaÅ‚kowym.Równie dobrze mógÅ‚bym zatÄ™sknić za dobrze uzbrojonym oddziaÅ‚em! Nie dostrzegÅ‚em także nawet Å›ladu wierzchowców, które miaÅ‚yby czekać na “mojÄ…" grupÄ™.Może poszedÅ‚ po nie piÄ…ty żoÅ‚nierz?SkorzystaÅ‚em z osÅ‚ony skaÅ‚ i pobiegÅ‚em jak mogÅ‚em najszybciej po nierównym terenie.ZerknÄ…wszy w dół, stwierdziÅ‚em, że jestem już bardzo blisko żoÅ‚nierzy w ciemÂnych pÅ‚aszczach.Zatrzymali siÄ™.Dowódca z pogardliwym lekceważeniem cisnÄ…Å‚ OrsyÄ™ na ziemiÄ™.UpadÅ‚a na trawiasty kawaÅ‚ek gruntu i leżaÅ‚a nieruchomo.Å»oÅ‚nierze zaÅ› odeszli nieco dalej i usiedli, najwyraźniej czekajÄ…c na coÅ›.DzieÅ„ byÅ‚ pochmurny i ciemny.W zaroÅ›lach i miÄ™dzy drzewami rosnÄ…cymi nad rzekÄ… zawsze można znaleźć kryjówkÄ™.Ale żeby tam dotrzeć, musiaÅ‚bym siÄ™ cofnąć i wspiąć wyżej.ZawahaÅ‚em siÄ™, bo straciÅ‚bym z oczu caÅ‚Ä… grupÄ™.A co, jeżeli majÄ… gdzieÅ› wierzchowce?Czterech żoÅ‚nierzy.Lecz miaÅ‚em tylko miecz, a ponieważ doszÅ‚oby do walki wrÄ™cz, nie zdoÅ‚aÅ‚bym ich pokonać.Wówczas nie przydaÅ‚bym siÄ™ na nic Orsyi ani Kaththei.Rzeka wciąż przyciÄ…gaÅ‚a mój wzrok.Przyjrzawszy siÄ™ jej wodom pomyÅ›laÅ‚em, że musi być tutaj gÅ‚Ä™boko.Gdyby Orsya ocknęła siÄ™ i uciekÅ‚a do rzeki, miaÅ‚aby szansÄ™ ratunku.W przeciwieÅ„stwie do czwórki przeÅ›ladowców znalazÅ‚aby siÄ™ przecież w swoim żywiole.TkwiÄ…c tu nie rozwiążę żadnego problemu.MusiaÅ‚em coÅ› zrobić.Jeden z żoÅ‚nierzy otworzyÅ‚ torbÄ™ i podaÅ‚ racje żywnoÅ›ciowe swoim kolegom.ZdjÄ…Å‚em z ramienia swojÄ… sakwÄ™ podróżnÄ….MojÄ… uwagÄ™ przyciÄ…gnÄ…Å‚ leżący na wierzchu koc.W pustynnym, zielono-brÄ…zowym krajobrazie czysta zieleÅ„, ulubiony kolor mieszÂkaÅ„ców Zielonej Doliny, rzucaÅ‚a siÄ™ w oczy.PotrzÄ…snÄ…Å‚em pÅ‚aszczem, rozwijajÄ…c go.Czy można zrobić tak, żeby czÅ‚owiek zdawaÅ‚ siÄ™ być jednoczeÅ›nie w dwóch miejscach?ZwinÄ…wszy znów pÅ‚aszcz w waÅ‚ek i przyciskajÄ…c go do piersi wspiÄ…Å‚em siÄ™ pomiÄ™dzy dwie skaÅ‚y.Wiatr.jak na razie wiatr mi sprzyjaÅ‚.NaciÄ…Å‚em mieczem drobnych gaÅ‚Ä™zi, wepchnÄ…Å‚em je do pÅ‚aszcza i za pomocÄ… zapinki szyjnej i klamerek od kaftana zrobiÅ‚em zeÅ„ tÅ‚umok.Z bliska nikogo nie wprowadziÅ‚by w bÅ‚Ä…d, ale z daleka, jeÅ›li jeszcze dodatkowo go upiÄ™kszÄ™.PchajÄ…c i ciÄ…gnÄ…c umieÅ›ciÅ‚em nieporÄ™czny pakunek miÄ™dzy skaÅ‚ami.Nie odważyÅ‚em siÄ™ wepchnąć go zbyt mocno, gdyż mógÅ‚by nie wypaść, kiedy zechcÄ™.Czy utrzyma go powrósÅ‚o poÅ›piesznie skrÄ™cone z trawy? PoczoÅ‚gaÅ‚em siÄ™ w dół zbocza, ciÄ…gnÄ…c za sobÄ… sznur.OtworzyÅ‚em usta.UpÅ‚ynęło wiele lat, od kiedy tego nie robiÅ‚em, ostatni raz jeszcze przed okaleczeniem prawej rÄ™ki.Nie miaÅ‚em też okazji do ćwiczeÅ„.WrzasnÄ…Å‚em.DźwiÄ™k nie dobiegÅ‚ z miejsca, w którym przykucnÄ…Å‚em, ale spomiÄ™dzy skaÅ‚, gdzie umieÅ›ciÅ‚em wyÂpchany gaÅ‚Ä™ziami pÅ‚aszcz.UdaÅ‚o siÄ™! Nadal mam umiejÄ™tÂność brzuchomówstwa! Jeszcze raz zaskrzeczaÅ‚em i rezultat przeszedÅ‚ wszelkie moje oczekiwania, gdyż jakieÅ› zjawisko echa wzmocniÅ‚o i pomnożyÅ‚o mój krzyk i wydawaÅ‚o siÄ™, iż woÅ‚a kilka osób.SzarpnÄ…Å‚em za sznur.PÄ™kÅ‚ i urwany koniec znalazÅ‚ siÄ™ obok mnie.Na szczęście siÅ‚a szarpniÄ™cia byÅ‚a dostateczna.Zielona plama wychyliÅ‚a siÄ™, potoczyÅ‚a i zniknęła mi z oczu.ObserwowaÅ‚em siedzÄ…cych w dole zbrojnych.Zerwali siÄ™ na równe nogi z broniÄ… w pogotowiu" i rozÂglÄ…dali siÄ™ wokoÅ‚o
[ Pobierz całość w formacie PDF ]