[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.W zastÄ™pstwie jego nawiedziÅ‚a nas Sy-35billa KaÅ‚ugi, Kostromy, Tweru oraz innych grodów sympatycznych: nuda bizantyjska, ma-tuszka udrÄ™ki i okrucieÅ„stwa. No dobrze przerwaÅ‚ znów inny czemu ten pan w takim razie sam nawet siedzieć niezadaje sobie trudu, tylko leży zawsze na krzeÅ›le. Bo niegdyÅ› braÅ‚ zanadto żywy udziaÅ‚ w ruchu.ZesÅ‚ali go przeto miÄ™dzy swoje boha-tery najmÅ‚odsze , które, jak wiadomo, w oczekiwaniu czynu leżą na zapiecku.Tam też od-zwyczaiÅ‚ siÄ™ od siedzenia i spoziera na Å›wiat, jakeÅ› pan sÅ‚yszaÅ‚: no, nie a vol d oiseau.Zresz-tÄ…, jakeÅ› pan również sÅ‚yszaÅ‚, straciÅ‚ wiarÄ™ w samowar i doktrynÄ™: pozbyÅ‚ siÄ™ krÄ™gosÅ‚upa.Ale w kompanii znalazÅ‚ siÄ™ ktoÅ›, potrafiÄ…cy coÅ› wiÄ™cej opowiedzieć o ponurym niedzwie-dziu, który ich opuÅ›ciÅ‚ przed chwilÄ…. Wczoraj wÅ‚aÅ›nie jÄ…Å‚ opowiadać spotkaÅ‚em go na ulicy, jak siÄ™ tak bÅ‚Ä…kaÅ‚ niby podnach wyschÅ‚ych kanałów.%7Å‚al mi siÄ™ zrobiÅ‚o tego luzaka, zaciÄ…gnÄ…Å‚em go do knajpy.I da-cie, panowie, wiarÄ™, ten siwiznÄ… przyprószony czÅ‚owiek wchodziÅ‚ do pospolitej restauracji jaksmarkacz do dziewek: tak siÄ™ rumieniÅ‚, tak opinaÅ‚ w marynarkÄ™.Wreszcie przyznaÅ‚ mi siÄ™ naucho, że on do knajpy, to nigdy! A w gÅ‚osie miaÅ‚ przy tym drżączkÄ™, wzruszenie grzechunajwyrazniej.Po kilku kieliszkach byÅ‚ już gotów.Sam, powiada, jedyneÅ„ki w miÅ‚ej ojczyz-nie jestem, psa koÅ‚o mnie nie ma.I tak w nim to zwierzÄ™ towarzyskie zaskomli, że wbrewwszystkim swoim instynktom stara siÄ™ być nawet frywolny niby, że mnie przypuszczalnietym dogodzi.Oto wchodzi ktoÅ› z dziewczynÄ… niebrzydkÄ…, mój kompan nietrzezwy mruga namnie i czyni gest aprobujÄ…cy jej urodÄ™.A jest przy tym taki figlarny, taki zuch, że dość spoj-rzeć na tÄ™ szpakowatÄ… gÅ‚owÄ™, aby odgadnąć, że niÄ… nigdy nie rzÄ…dziÅ‚y kobiety.A ta brawurasprzed chwili podnieca go najprzód swawolnie, za chwilÄ™ roztkliwia wspomnieniem.Nieba-wem zwierza mi siÄ™ po pijanemu: KochaÅ‚em ja siÄ™, bracie, w panience.I jak to w każdej ciasnej kompanii, w każdymbractwie smarkaczy, gdzie jeden drugiemu Å‚apÄ™ by w serce wsadziÅ‚: obstÄ…pili mnie jak to ku-kuÅ‚czÄ™.I tyle byÅ‚o mego w życiu! Pózniej nie zdarzyÅ‚o siÄ™ kochać w panience.Za twarde nato życie nasze.Z cierpkÄ… żaÅ‚oÅ›liwoÅ›ciÄ… dolewam mu tego wina. Stare dziecko myÅ›lÄ™.I aby coÅ› powie-dzieć, pytam: No i cóż siÄ™ potem staÅ‚o z panienkÄ…?SpojrzaÅ‚ na mnie tymi zmalowanymi oczami, potem gdzieÅ› ponad mojÄ… gÅ‚owÄ… bÅ‚Ä…kać siÄ™nimi poczÄ…Å‚, a twarz wykrzywia mu siÄ™ w jakiÅ› uÅ›miech kosy, chytro melancholijny, nibywspółczucia peÅ‚en, a nÄ™kiem i udrÄ™kÄ… samego siebie, rzekÅ‚byÅ›, prawie ubÅ‚ożony: wstrÄ™tnyuÅ›miech! MaskÄ™ jakÄ…Å› obcÄ… czÅ‚owiek na twarz wÅ‚ożyÅ‚.I zamruczaÅ‚ wreszcie w brodÄ™, jakbysobie tylko: Ofelio, idz do burdelu, powiedziaÅ‚ Hamlet sÅ‚owiaÅ„ski.ZmroziÅ‚ mnie ten czÅ‚owiek.Już teraz nic nie wiedziaÅ‚em, co on za jeden.Obcy on! totylko czuÅ‚em.Niebawem wÅ‚adowaÅ‚em go do dorożki.KiwaÅ‚ siÄ™, drzemaÅ‚. Patrz mówiÅ‚ pochwili, rozglÄ…dajÄ…c siÄ™ naokół wszystko mi byÅ‚o takie uÅ›miechniÄ™te, rade, skoczne w życiu:panienkÄ… miasto mi byÅ‚o moje, kochaniem Å›wiat caÅ‚y, gdy wÅ‚asna krew w żyÅ‚ach krążyÅ‚a, gdymnie z Å‚awy szkolnej.UwiesiÅ‚ mi siÄ™ na szyi. Wylej mi, bracie, ten ołów roztopiony z żyÅ‚! Spala mózg ten ichogieÅ„ ciężki, spala nienawiÅ›ciÄ… do życia!I znowu dumaÅ‚ dÅ‚ugo.Wreszcie wali siÄ™ przodem na dorożkarza: Masz trzy ruble Å›pie-waj.Smutno zaÅ›piewaj! UważajÄ… panowie, żeby mu zaÅ›piewaÅ‚.do rożkarz.SÅ‚owo dajÄ™! Fiaker?! pisnÄ…Å‚ mÅ‚odzieniec z dwubarwnÄ… wstążeczkÄ… na kamizelce pod frakiem.I za-trzÄ…sÅ‚ siÄ™ Å›miechem. Fiaker?! Nie! PodkreÅ›lajÄ…c jakby fizjologicznÄ… gamÄ™ rozkoszy, jakÄ…daje Å›miech, Å›miaÅ‚ siÄ™ szeroko, rozpasanie, trochÄ™ dla siebie, o wiele wiÄ™cej dla innych: zapra-szajÄ…co dla wesoÅ‚ych, arogancko i bezczelnie dla tych, co Å›miać siÄ™ nie chcÄ…; Å›miaÅ‚ siÄ™ ge-mütlich.TrzÄ…sÅ‚ brzuchem, Å›liniÅ‚ siÄ™, sÅ‚aniaÅ‚ gÅ‚owÄ… i szukaÅ‚ dla swej pulchnej rÄ…czki oparcia okufel: ale kufla nie byÅ‚o.36 Ho ho! Fiakry Å›piewajÄ…ce! I krotochwilna wyobraznia knajpianego w Niemczechbywalca, na pismach humorystycznych wypasiona, klownicznie niewybredna, przedstawiÅ‚amu asfaltowÄ… ulicÄ™ wÅ›ród paÅ‚aców, rojnÄ… od pojazdów, a na ich kozÅ‚ach fiakrów rozwalonychw ceratowych cylindrach na tyle gÅ‚owy, z lewÄ… rÄ™kÄ… wraz z lejcami na piersi wezbranej, zbiczyskiem w gestach patetycznych. Fiakry Å›piewajÄ…ce!.O tempora, o mores!.I na ten wÅ‚asny koncept burszowski ryknÄ…Å‚ z gardÅ‚a, piersi i brzucha zdrowiem i weselemkarmnego ciaÅ‚a.Lecz oto przez uchylone drzwi wpadÅ‚y do palarni odgÅ‚osy wszczÄ™tego taÅ„ca panowierzucili siÄ™ do wyjÅ›cia.Przy poniechanym bilardzie zabawiaÅ‚ siÄ™ ksiÄ…dz potrÄ…caniem kuÅ‚ nieudolnym.ZaszedÅ‚ gotak puÅ‚kownik i, jakby zmieszany za niego tÄ… nieprzystojnÄ… dla osoby duchownej rozrywkÄ…,chciaÅ‚ go wyminąć niepostrzeżenie.Lecz ksiÄ…dz wyciÄ…gnÄ…Å‚ do niego dwornie rÄ™kÄ™, Å›cisnÄ…Å‚ jÄ… zlekka i powróciÅ‚ do swej obojÄ™tnej rozrywki. KsiÄ…dz gra? odpÅ‚acaÅ‚ siÄ™ puÅ‚kownik tymże uprzejmie niedbaÅ‚ym tonem. Gdzie tam! rozeÅ›miano siÄ™ w odpowiedzi, odrzucajÄ…c kij na sukno.ZaÅ› aby tego nie wziÄ™to przypadkiem za troskÄ™ o brak namaszczenia przed chwilÄ…, jak toÅ‚atwo mógÅ‚ sobie wyobrazić czÅ‚owiek inowierczy, skÅ‚onny może w duszy ku wszelkiej pom-pie prymitywnej powagi ksiÄ…dz podsadziÅ‚ siÄ™ lekko i przysiadÅ‚ na rampie bilardu, rozkoÅ‚y-sany nogami.PuÅ‚kownik ujrzaÅ‚ pod sukniÄ… pantofelki z klamrÄ…
[ Pobierz całość w formacie PDF ]