[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Już chciałem ich wyśmiać, ale coś mnie powstrzymało.A potem im się zwierzyłem.Opowiedziałem, że jestem satanistą! Darowałem sobie oczywiście szczegóły, ale i tak byli dosyć wstrząśnięci.Tak było lepiej.Przynajmniej mogłem się przyznać, jak bardzo chciałbym, żeby Dani została moją dziewczyną i dlaczego było to niemożliwe.Dani była przerażona, a w Tobiaszu odezwał się bohaterski instynkt obronny.Byłem jego "małym" przyjacielem, ponieważ dzieliło nas sześć lat.Chciał mnie stamtąd "wydostać" i kosztowało mnie niemało wysiłku, żeby go od tego zamiaru powstrzymać.Połowa lutego - pod koniec mszy zostałem wraz z innymi dziewięcioma uczniami wywołany do pokoju na zaplecze.To pomieszczenie nie budziło we mnie przyjemnych wspomnień.Czułem się dosyć niepewnie, kiedy tak staliśmy czekając na kapłana.O co chodziło tym razem? Jakie znowu ohydne zabawy wymyślił teraz nasz przełożony?Nie musieliśmy przynajmniej długo czekać.Kapłan pojawił się nagle przed nami w obstawie czterech demonów i od razu przeszedł do rzeczy:- Zostaliście wybrani do wzięcia udziału w szkoleniu w Ameryce.Odwiedzicie naszych braci na Florydzie.Hura! Ameryka! W ostatnim momencie powstrzymałem się od okrzyku radości.Swoim niepohamowanym zachwytem mógłbym wszystko popsuć.Ledwie znalazłem się z Piotrkiem w samochodzie, a już zasypałem go pytaniami.- Czy jedziemy na wybrzeże? Jak ja to załatwię w internacie? Z czego mam to opłacić? Jak porozumiem się z Amerykanami moim łamanym angielskim?Piotrek uciszał mnie, śmiejąc się:- Jeśli się wreszcie zamkniesz, wszystko ci wytłumaczę.Podróż była zaplanowana na okres świąt wielkanocnych, które i tak spędziłbym u mojej siostry.Także i forsa nie stanowiła problemu.Nie było więc powodu, żeby zrezygnować z tej jedynej okazji wyjazdu do Stanów.- Oni chcą, żebyś zrobił ten kurs i dlatego pokryją koszty - uspokoił mnie Piotrek.Byłem szczęśliwy, nie mogłem tego w ogóle pojąć.Floryda słońce, plaża, kobiety, muzyka rapowa, świetne dyskoteki i najlepszy towar narkotykowy.Piotrek usiłował nieco przytłumić mój zapał.- Nie jedziesz na urlop.Szkolenie jest ostre, a msze tam.no zresztą sam zobaczysz.Dla niego była to już druga podróż na Florydę, do naszych amerykańskich braci.Ja jednak nie chciałem o niczym słyszeć.Szkolenie wcale mnie nie interesowało.Łukasz jedzie do Ameryki.Łukasz odbędzie podróż swoich marzeń.Łukasz będzie się dobrze bawił.Aż do wyjazdu byłem przykładnym satanistą.Za nic na świecie nie chciałem zaprzepaścić tej podroży.Wreszcie nadszedł kwiecień.Razem z Piotrkiem wsiadłem do maszyny, która miała nas zawieźć do ziemi obiecanej.To był mój pierwszy lot.Wszystko było niesamowicie ekscytujące.Kiedy się już trochę uspokoiłem, poświęciłem uwagę innym pasażerom.Obejrzałem ich sobie nieco dokładniej.Na pokładzie musiało się znajdować pozostałych ośmiu satanistów.No i oczywiście kapłan.Byłem bardzo ciekawy, jak on wygląda.Byłem pewny, że rozpoznam go po oczach.Mimo że powoli szedłem miedzy siedzeniami i dokładnie przyglądałem się wszystkim podróżnym, nie znalazłem oczu, których szukałem.Prawdopodobnie leciał pierwszą klasą, lub nawet własnym samolotem.W ogóle nikt nie wyglądał jak satanista.Zresztą jak taki ma wyglądać? Po raz pierwszy uświadomiłem sobie, że nie ma możliwości rozpoznać satanisty.Najwyżej po tatuażu na ramieniu, ale i on przykryty jest ubraniem.Moim współwyznawcą mógł być równie dobrze biznesmen w szarym garniturze, który znudzony przeglądał teraz jakieś pismo o finansach, jak i długowłosy typ w dżinsach i T-shircie, siedzący trzy rzędy za nim.Czternaście godzin lotu.Jedzenie, oglądanie wideo, słuchanie muzyki, spanie, jedzenie - pod koniec lotu nie mogłem już siedzieć.Z samolotu przechodziło się bezpośrednio na lotnisko.Ogromne hale, przyjemnie chłodno.Klimatyzacja.Kiedy wreszcie wyszliśmy na zewnątrz przez szklane drzwi, uderzyła mnie fala gorąca, prawie zwalając z nóg.W ciągu sekund moje ciało pokryło się wilgotnym osadem.Nie spotkałem się jeszcze nigdy z takim zjawiskiem.Osiemdziesięciopięcioprocentowa wilgotność powietrza w Miami, czytałem o tym wprawdzie w magazynie pokładowym, ale dopiero teraz zrozumiałem, co to oznacza.Nawet przy oddychaniu czułem, jak wilgotne i cieple było powietrze.Powinno mnie to cieszyć.Byłem na Miami.A w Niemczech było jeszcze zimno, szaro i deszczowo.W dobrym nastroju rozejrzałem się wokół.Przyjechano po nas.I od razu było wiadomo kto.Po przeciwnej stronie ulicy stała czarna limuzyna.Facet oparty niedbale o maskę samochodu musiał być amerykańskim sługą Szatana.Wąskie, czarne dżinsy, czarny T-shirt z wyrwanymi rękawami, kowbojskie buty (w tym upale!), a na szyi skórzana obroża z piętnastocentymetrowym srebrnym krzyżem satanistycznym.Piotrek również zauważył kulturystę.Przeszliśmy przez ulice.- Chwała Szatanowi - powiedział Piotrek.Facet niedbale skinął głową.- Jesteście z Niemiec? - nie czekając na odpowiedź, otworzył drzwi samochodu.Wrzuciliśmy nasze bagaże na jedno siedzenie i zajęliśmy miejsca na pozostałych.- Popatrz tylko, jak wystawia swój tatuaż na pokaz - szepnąłem zdenerwowany do Piotrka.Tłusto i bezczelnie połyskiwał pentagram z trzema szóstkami na twardym jak stal bicepsie lewego ramienia.Facet wywarł tym na mnie duże wrażenie.Piotrek rzucił mi tylko pobłażliwy uśmiech.- Jeszcze nieraz się tu zdziwisz - stwierdził z wyższością.- Amerykanie są od nas dużo bardziej otwarci, bardziej tolerancyjni
[ Pobierz całość w formacie PDF ]