[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.ChcÄ™ odzyskać wÅ‚asnÄ… gÅ‚owÄ™!- Ale wtedy.- zaczÄ…Å‚ Dwukwiat.Wszyscy usÅ‚yszeli dalekie Å›piewy i tupanie nóg.- MyÅ›licie, że to ci z gwiazdami? - przestraszyÅ‚a siÄ™ Bethan.MiaÅ‚a racjÄ™.ProwadzÄ…cy marsz wyszli zza rogu o pięćdziesiÄ…t sążni przed nimi.Podążali za wystrzÄ™pionÄ… biaÅ‚Ä… chorÄ…gwiÄ… z oÅ›miora-miennÄ… gwiazdÄ….- Nie tylko ludzie z gwiazdami - zauważyÅ‚ Dwukwiat.- Tam sÄ… ludzie w ogóle.TÅ‚um porwaÅ‚ ich.W jednej chwili stali na pustej ulicy, w nastÄ™pnej sunÄ™li wraz z ludzkÄ… falÄ…, która niosÅ‚a ich przez miasto.ÅšwiatÅ‚a pochodni migotaÅ‚y lekko w wilgotnych podziemiach Uniwersytetu.Przywódcy oÅ›miu ObrzÄ…dków magicznych maszerowali gÄ™siego przez korytarze.- Na dole przynajmniej jest chÅ‚odniej - zauważyÅ‚ jeden z nich.- Ale nas nie powinno tu być.Trymon, który prowadziÅ‚ grupÄ™, szedÅ‚ milczÄ…c.MyÅ›laÅ‚ za to barÂdzo intensywnie.MyÅ›laÅ‚ o butelce oliwy u paska i oÅ›miu kluczach nieÂsionych przez magów - kluczach do oÅ›miu zamków, przykuwajÄ…cych Octavo do pulpitu.MyÅ›laÅ‚, że ci starzy czarnoksiężnicy czujÄ…, że magia coraz bardziej wysycha, zajÄ™ci sÄ… wÅ‚asnymi problemami i w zwiÄ…zku z tym może sÄ… mniej czujni niż być powinni.MyÅ›laÅ‚, że za kilka minut Octavo, najwiÄ™kszy depozyt magii na Dysku, trafi w jego wÅ‚asne rÄ™ce.Mimo chÅ‚odu tuneli Trymon zaczÄ…Å‚ siÄ™ pocić.Dotarli do obitych oÅ‚owiem drzwi osadzonych w surowym kamieniu.Trymon wyjÄ…Å‚ ciężki klucz - solidny, uczciwy, żelazny klucz, niepodobny do tych powyginanych i niepokojÄ…cych kluczy, które uwolniÄ… Octavo.WstrzyknÄ…Å‚ do zamka porcjÄ™ oliwy, wsunÄ…Å‚ i przekrÄ™ciÅ‚ klucz.Zamek ustÄ…piÅ‚ z niechÄ™tnym zgrzytem.- Czy podjÄ™liÅ›my wspólnÄ… decyzjÄ™? - zapytaÅ‚ Trymon.OdpowiedziaÅ‚y mu twierdzÄ…ce pomrukiwania.PchnÄ…Å‚ drzwi.OwionÄ…Å‚ ich ciepÅ‚y podmuch dusznego, jakby oleistego powietrza.UsÅ‚yszeli wysokie, nieprzyjemne Å›wiergoty.Z każdego nosa, paznokcia i brody strzeliÅ‚y oktarynowe iskierki.Magowie pochylili gÅ‚owy wobec szalejÄ…cej w komnacie burzy chaÂotycznej magii.Weszli do wnÄ™trza.Na wpół uformowane ksztaÅ‚ty chiÂchotaÅ‚y i przemykaÅ‚y dookoÅ‚a: to koszmarni mieszkaÅ„cy Piekielnych Wymiarów bezustannie obmacywali granicÄ™ miÄ™dzy Å›wiatami, tym, co uchodziÅ‚o za palce tylko dlatego, że znajdowaÅ‚o siÄ™ na koÅ„cach ramion.Szukali nie strzeżonego wejÅ›cia do krÄ™gu ciepÅ‚ego blasku, który uważali za wszechÅ›wiat Å‚adu i porzÄ…dku.Nawet w tym czasie, trudnym dla wszelkich magicznych zjawisk, nawet w komnacie zaprojektowanej tak, by tÅ‚umiÅ‚a magiczne wibraÂcje, Octavo wciąż trzeszczaÅ‚o od mocy.Pochodnie nie byÅ‚y potrzebne.Octavo wypeÅ‚niaÅ‚o komnatÄ™ przyÂćmionym, posÄ™pnym blaskiem, który nie byÅ‚ wÅ‚aÅ›ciwie Å›wiatÅ‚em, ale jego przeciwieÅ„stwem.To nie ciemność jest, jak niektórzy uważajÄ…, przeciwieÅ„stwem Å›wiatÅ‚a; ona jest tylko jego brakiem.Z ksiÄ™gi proÂmieniowaÅ‚o Å›wiatÅ‚o, co leży po drugiej stronie ciemnoÅ›ci - blask fanÂtastyczny.MiaÅ‚ niezbyt ciekawÄ… fioletowÄ… barwÄ™.Jak już wspomniano, Octavo byÅ‚o przykute do pulpitu rzeźbionego w ksztaÅ‚t czegoÅ›, co przypominaÅ‚o ptaka-trochÄ™, gada-trochÄ™ i coÅ› żywego - przerażajÄ…co.Para lÅ›niÄ…cych oczu obserwowaÅ‚a magów ze skrywanÄ… nienawiÅ›ciÄ….- JesteÅ›my bezpieczni, póki nie dotkniemy ksiÄ™gi - oznajmiÅ‚ Trymon.WyjÄ…Å‚ zza pasa i rozwinÄ…Å‚ zwój pergaminu.- Podajcie mi pochoÂdniÄ™ - rzuciÅ‚.- I zgaÅ› tego papierosa!CzekaÅ‚ na wÅ›ciekÅ‚y wybuch urażonej dumy.Ten jednak nie nastÄ…ÂpiÅ‚.Upomniany mag drżącymi palcami wyjÄ…Å‚ z ust i rozdeptaÅ‚ na podÅ‚odze niedopaÅ‚ek.Trymon tryumfowaÅ‚.I co? pomyÅ›laÅ‚.RobiÄ…, co im każę.Może tylko w tej chwili, ale to mi wystarczy.ZerknÄ…Å‚ na niewyraźne pismo dawno nieżyjÄ…cego maga.- Do rzeczy - mruknÄ…Å‚.- Zobaczmy.„Aby poskromić go, Stwora owego, co jest strażnikiem."Przerażony tÅ‚um przelewaÅ‚ siÄ™ w tÄ™ i z powrotem przez most Å‚Ä…czÄ…cy Morpork i Ankh.Rzeka w dole, mÄ™tna nawet w najbardziej sprzyjajÄ…cych warunkach, teraz byÅ‚a tylko wÄ…skÄ… parujÄ…cÄ… strużkÄ….Most trochÄ™ mocniej niż powinien wibrowaÅ‚ pod stopami.DziwÂne zmarszczki przebiegaÅ‚y po powierzchni bÅ‚otnistych resztek rzeki.Kilka dachówek zsunęło siÄ™ z dachu pobliskiego domu.- Co to byÅ‚o? - zapytaÅ‚ Dwukwiat.Bethan obejrzaÅ‚a siÄ™ i krzyknęła przeraźliwie.To wschodziÅ‚a gwiazda.SÅ‚oÅ„ce Dysku umknęło w bezpieczne miejsce poza horyzontem, a wielka, obrzmiaÅ‚a kula gwiazdy wspinaÅ‚a siÄ™ wolno na niebo, aż caÅ‚ym obwodem wypeÅ‚zÅ‚a kilka stopni powyżej krawÄ™dzi Å›wiata.WciÄ…gnÄ™li Rincewinda do jakiejÅ› bramy, ale tÅ‚um nie zwracaÅ‚ na nich uwagi.Ludzie biegli przed siebie, przerażeni jak lemingi.- Gwiazda ma plamy - zauważyÅ‚ Dwukwiat.- Nie -zaprzeczyÅ‚ Rincewind.- To sÄ….rzeczy.Rzeczy krążące wokół niej, jak nasze sÅ‚oÅ„ce krąży wokół Dysku.A zbliżajÄ… siÄ™, ponieważ.ponieważ.- UrwaÅ‚.- Prawie wiedziaÅ‚em.- Co wiedziaÅ‚eÅ›?- MuszÄ™ siÄ™ pozbyć tego ZaklÄ™cia!- KtórÄ™dy do Uniwersytetu? - spytaÅ‚a Bethan.- TÄ™dy! - Rincewind wskazaÅ‚ ulicÄ™.- Musi być bardzo popularny.Tam wÅ‚aÅ›nie wszyscy biegnÄ….- Ciekawe po co? - zastanowiÅ‚ siÄ™ Dwukwiat.- Nie sÄ…dzÄ™, żeby chcieli siÄ™ zapisać na studia wieczorowe -mruknÄ…Å‚ ponuro Rincewind.Tymczasem Niewidoczny Uniwersytet byÅ‚ oblężony, a w każdym razie oblężone byÅ‚y te jego części, które siÄ™gaÅ‚y w zwykÅ‚e, codzienne wymiary rzeczywistoÅ›ci.Ogólnie rzecz biorÄ…c, tÅ‚umy u bram domagaÅ‚y siÄ™ jednej z dwóch rzeczy: a) magowie powinni przestać marnować czas i pozbyć siÄ™ gwiazdy albo - i to żądanie popierali ludzie z gwiazdami - b) powinni zaprzestać wszelkich czarów i po kolei popeÅ‚nić samobójstwo, tym samym oczyszczajÄ…c Dysk z klÄ…twy magii i ratujÄ…c go przed straszliwÄ… groźbÄ… z nieba.Magowie wewnÄ…trz murów nie mieli najmniejszego pojÄ™cia, jak dokonać a), ani najmniejszej ochoty dokonać b).Wielu z nich decydowaÅ‚o siÄ™ na c), czyli wyskakiwanie przez ukryte furtki i odbieganie na palcach jak najdalej, jeÅ›li nie jak najszybciej.PozostaÅ‚Ä… do dyspozycji Uniwersytetu magiÄ™ wykorzystywano dla zabezpieczenia bram.Magowie przekonywali siÄ™ wÅ‚aÅ›nie, że choć bramy zamykane czarami sÄ… niewÄ…tpliwie wspaniaÅ‚e i robiÄ… należyte wrażenie, budowniczym powinno wpaść do gÅ‚owy, żeby zamontować jakiÅ› awaryjny system wspomagajÄ…cy.na przykÅ‚ad parÄ™ zwyczajnych, nieÂciekawych, ale solidnych żelaznych sztab.Na placu przed bramÄ… pÅ‚onęły ogniska - głównie dla efektu, ponieważ żar gwiazdy przypiekaÅ‚ mocno.- Ale ciÄ…gle widać gwiazdy - stwierdziÅ‚ Dwukwiat.- To znaczy inne gwiazdy.Te maÅ‚e.Na czarnym niebie.Rincewind nie zwracaÅ‚ na niego uwagi.ObserwowaÅ‚ bramÄ™.GruÂpa ludzi, i tych z gwiazdami, i zwykÅ‚ych obywateli próbowaÅ‚a wyważyć jej skrzydÅ‚a.- To beznadziejne - uznaÅ‚a Bethan.- Nigdy siÄ™ tam nie dostanieÂmy.Gdzie idziesz?- Na spacer - odparÅ‚ Rincewind i zdecydowanym krokiem skrÄ™ÂciÅ‚ w bocznÄ… ulicÄ™.Zobaczyli tu kilku indywidualnych uczestników zamieszek, zaÂjÄ™tych głównie oczyszczaniem sklepów.Rincewind nie zwracaÅ‚ na nich uwagi; podążaÅ‚ wzdÅ‚uż muru, aż dotarÅ‚ do mrocznego zauÅ‚ka, gdzie unosiÅ‚ siÄ™ zwykÅ‚y, stÄ™chÅ‚y zapach wszystkich zauÅ‚ków we wszechÂÅ›wiecie.Tu zaczÄ…Å‚ bardzo uważnie badać kamienie.Mur miaÅ‚ w tym miejÂscu dwadzieÅ›cia stóp wysokoÅ›ci i zwieÅ„czaÅ‚y go groźne metalowe kolce.- PotrzebujÄ™ noża - oÅ›wiadczyÅ‚.- Chcesz wyciąć sobie przejÅ›cie? - zdziwiÅ‚a siÄ™ Bethan.- Poszukajcie noża - poleciÅ‚ mag i zaczÄ…Å‚ opukiwać kamienie.Dwukwiat i Bethan spojrzeli na siebie i wzruszyli ramionami.Po kilku minutach wrócili z caÅ‚ym zestawem noży.Turysta znalazÅ‚ nawet miecz.- ZabraliÅ›my je sobie - wyjaÅ›niÅ‚a Bethan.- Ale zostawiliÅ›my pieniÄ…dze - zapewniÅ‚ Dwukwiat
[ Pobierz całość w formacie PDF ]