[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Sara nie mogła sobie nawet wyobrazić życia bez niego.Jak odrętwiała chodziła po salonie, częstując winem lub witając się z gośćmi, słuchając wspomnień o Williamie.Nie mogła zrozumieć, że życie, które wspólnie zbudowali i dzielili ze sobą przez z górą dwadzieścia sześć lat, minęło.Z Londynu przyleciał również Nigel.Nie krył łez, kiedy chowano Williama.Sara łkała w ramionach Juliana.To było ponad jej siły wyobrażać go sobie obok Lizzie.Nie tak dawno byli tu i rozmawiali o urodzeniu ich ostatniego dziecka, które teraz sprawia jej ogromną radość.Xavier nie będzie pamiętał swego ojca.Ma dwóch troskliwych braci oraz matkę i siostrę, które będą go rozpieszczać, ale nigdy się nie dowie, jakim człowiekiem był William.Ta tragiczna świadomość łamała serce Sary.W dwa dni później wszyscy razem pojechali do Londynu na uroczystość żałobną.Była pompatyczna i wielce ceremonialna.Uczestniczyli w niej wszyscy krewni zmarłego, była też królowa z dziećmi.Następnie wszyscy pojechali do Whitfield, gdzie na herbacie zebrało się czterysta osób.Sara ściskała wszystkim ręce jak automat.Wtem z oddali usłyszała słowa: "Wasza Książęca Wysokość".Odwróciła się, słysząc męski głos udzielający odpowiedzi.Przez moment pomyślała, że wchodzi William; wzdrygnęła się zobaczywszy, że chodzi o Phillipa.Po raz pierwszy zdała sobie sprawę, że teraz księciem jest jej syn.Musiała przetrwać ten kryzys.Nie wiedziała, co ma począć, gdzie iść, by uciec przed bólem.Gdyby wyjechała do Whitfield, rozpacz będzie się potęgować, a w Chateau de la Meuze tym bardziej.Gdyby zatrzymała się w hotelu w Londynie, mogłaby myśleć jedynie o nim, apartament w Paryżu napełniał ją przerażeniem - tacy byli w nim szczęśliwi.W Ritzu zatrzymali się podczas podróży poślubnej.nie miała dokąd pójść, dokąd uciec.William był z nią wszędzie, w sercu, duszy, w jej myślach, w każdym z dzieci.- Co zamierzasz zrobić? - zapytał ją dyskretnie Phillip, kiedy w Whitfield wyglądała za okno.Nie miała zielonego pojęcia; nagle zupełnie przestały ją zajmować interesy, chętnie by mu je przekazała.Miał zaledwie dwadzieścia sześć lat, musiał się jeszcze wiele nauczyć; Julian miał dopiero piętnaście - biorąc pod uwagę to, gdyby kiedyś zechciał poprowadzić sklep w Paryżu.- Nie wiem - odrzekła szczerze.Upłynął miesiąc od śmierci Williama, a Sara ciągle jeszcze nie umiała trzeźwo myśleć.- Staram się ocenić sytuację i nie mogę.Nie wiem, gdzie jechać, co robić.Zastanawiam się, czego on by ode mnie oczekiwał.- Myślę, że chciałby, abyś ciągnęła dalej - powiedział otwarcie Phillip - wszystko.mam na myśli biznes.i wszystko to, co robiliście razem.Nie możesz przestać żyć.Czuła się złapana w pułapkę własnej bezsilności.- Niekiedy chciałabym.- Wiem, ale nie możesz sobie na to pozwolić - powiedział cicho.- Wszyscy mamy zobowiązania.Obowiązki Phillipa były teraz trudniejsze niż większości innych młodych ludzi.Odziedziczył Whitfield - Julian nigdy nie będzie miał żadnego udziału w tym majątku.Phillip pozostanie w zamku, dzieląc go z Isabelle i Xavierem - taki był niesprawiedliwy angielski system prawny.Teraz Phillip nosi na barkach ciężar tytułu i wszystkiego, co się z nim wiąże.Jego ojciec nosił go należycie i z godnością.Co do Phillipa, Sara nie miała całkowitej pewności.- A co z tobą? - zapytała nieśmiało.- Co ty zamierzasz robić?- To samo, co robiłem dawniej - odparł z wahaniem, a potem zdecydował się powiedzieć matce coś, o czym jeszcze nigdy nie wspominał.- Niebawem zjawi się ktoś, kogo powinnaś poznać.To był nie najlepszy czas na takie oświadczenia, dlatego nie poruszył dotychczas tego tematu.Chciał powiedzieć rodzicom o Cecily podczas świąt, ale ojciec był tak chory, że Phillip nie śmiał o tym wspomnieć.- Czy to ktoś szczególny?- Mniej więcej - Phillip, nieco skonfundowany odpowiedział enigmatycznie.- Może zjemy wspólnie kolację, zanim wyjadę z Anglii.- Bardzo bym tego chciał - odpowiedział nieśmiało.Różnił się od reszty rodziny, chociaż Sara starała się tego nie zauważać.Przypomniała mu o tym po dwóch tygodniach, gdy zaczęła już myśleć o wyjeździe do Paryża.Emanuelle miała pewne kłopoty ze sklepem, Isabelle musiała wracać do szkoły.Sara zatrzymała córkę przy sobie w Whitfield, choć Julian wrócił już przed kilkoma tygodniami do Francji.- Co z tą osobą, którą chciałeś zaprosić na kolację? - przycisnęła go delikatnie, a on nadal zachowywał się wstrzemięźliwie.- Ach, to.zapewne nie będziesz miała czasu przed odjazdem.- Przeciwnie, mam czas - sprzeciwiła się.- Dla ciebie zawsze mam czas.Kiedy chcesz to zorganizować?Phillip żałował, że w ogóle o tym wspomniał, ale Sara bardzo starała się ułatwić mu sytuację; ustalili termin kolacji w Connaught.Dziewczyna, którą tam poznała następnego wieczora, nie zdziwiła Sary ani trochę.Była zwykłą typową Angielką, wysoką, szczupłą, bladą i małomówną.Mogła się poszczycić arystokratycznym pochodzeniem.W ogóle była to wielce szacowna i najnudniejsza dziewczyna, jaką Sara kiedykolwiek poznała.Nazywała się lady Cecily Hawthorne, jej ojciec był ministrem w rządzie, a ona sama bardzo miłą panną o doskonałych manierach; Sara zastanawiała się jednak w głębi duszy, jak Phillip może ją znieść.Cecily nie miała ani odrobiny sex appealu, nie było w niej żadnego ciepła i przytulnego uroku; to z pewnością nie był ktoś, z kim można bawić się i śmiać.Sara próbowała nazajutrz delikatnie podsunąć tę wątpliwość Phillipowi.- To cudowna dziewczyna - rzekła przy śniadaniu.- Cieszę się, że ci się spodobała - stwierdził z zadowoleniem; Sara zaczęła się zastanawiać, czy rzeczywiście plany Phillipa wobec Cecily są na tyle poważne, że powinna się o to martwić.Sama ma jeszcze dziecko niemal w pieluszkach, a teraz musi się przejmować ewentualną synową.W dodatku nie ma przy niej Williama.Gdzie jest sprawiedliwość na tym świecie! - jęknęła sama do siebie, starając się zachowywać w stosunku do Phillipa swobodnie.- Czy znajomość z Cecily ma poważny charakter? - zapytała, starając się nie udławić kawałkiem grzanki, kiedy Phillip skinął głową.- Bardzo to poważne?- Może tak.To z pewnością jest dziewczyna, z którą człowiek chciałby się ożenić.- Wiem, kochany, dlaczego tak myślisz - odparła starając się, by jej głos brzmiał spokojnie i zastanawiając się, czy syn jej wierzy.- To jest wspaniała dziewczyna.ale czy jest dostatecznie pogodna? O tym warto pomyśleć.Twój ojciec i ja zawsze dobrze się razem bawiliśmy i uważam, że to istotny składnik małżeństwa.- Zabawa? - zapytał patrząc na matkę ze zdziwieniem.- Zabawa? Jakie to może mieć znaczenie? Nie rozumiem cię, mamo.- Phillipie - postanowiła być z nim szczera mając nadzieję, że nie będzie tego żałować.- Dziedzictwo krwi, rasa to nie wszystko.Potrzebujesz czegoś więcej.kogoś, kto wczuje się w specyficzną rolę, z kim można robić rozmaite fajne rzeczy w małżeństwie.Phillip był dostatecznie dorosły, by usłyszeć od niej prawdę, a poza tym był rok 1966, a nie 1923
[ Pobierz całość w formacie PDF ]