[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.- Popatrzcie, panowie, jak sobie słodko śpią te bydlęta - odezwał się cywil.- A ty siedź do samego Budapesztu jak idiota.Mają panowie jeszcze wino?- Ma feldfebel - poufnie komunikował Szökölön - trzeba będzie mu zwędzić jedną butelczynę.- To już lepiej dwie - doradził Baldini.- Ale nie uciekniecie, co? - upewniał się Szökölön.- Żebyście się spili jak te barany, nie uciekniemy - obiecał Haber.- Koledze świństwa nie zrobimy.Szökölön ostrożnie wydostał z plecaka dwie butelki wina i czule się do nich uśmiechnął.Po chwili popijali sobie przy brzęku kajdan i uważali tylko, żeby kto niespodziewanie nie wszedł do przedziału.Cywil był bardzo wesołym człowiekiem i dzielnie dotrzymywał im placu w osuszaniu butelek.Szökölön jeszcze dwa razy dobierał się do zapasów i w rezultacie przed nocą konwojenci, zmieszani z aresztowanymi, spali bezładnie porozwalani na ławkach w sposób wywracający do góry nogami nauki wachmistrza.Konduktor, który wszedł do przedziału celem skontrolowania biletów, z trudem obudził wachmistrza, uważanego przez niego za dowódcę całego transportu.Wachmistrz otworzył mętne oczy i żwawo zerwał się na nogi.Kiedy zobaczył śpiącego cywila, odetchnął.Ale jednocześnie zauważył twardy sen eskorty i zaczął szamotać Kanię.- E, kolego! Popatrz, z łaski swojej, na twój transport! Kania podał konduktorowi bilet, a kiedy ten go przedziurkował i wyszedł, zaczął budzić niekarną eskortę.- Obudźcie się, bydlęta!Szarpnięty za ramię Szökölön usiadł i z zamkniętymi oczami meldował swoją obecność:- Hier!- Hier.hier.zobacz, jak pilnujesz aresztantów! Pobudzić wszystkich!- Za to powinien siedzieć najmniej trzy tygodnie.I drugi tak samo - orzekł wachmistrz.- Całe szczęście, że nie uciekli.Kania popatrzył na niego i głęboko westchnął.Obudzeni więźniowie ziewali straszliwie.- Wy świnie - gromił eskortę Kania - wy śmierdziele afrykańskie! Wy wielbłądy parszywe! Tak się pełni służbę eskortanta? Dam ja wam, tylko wrócimy do regimentu.Szökölön służbiście mu się tłumaczył, ale Kania nie słuchał go i uciął krótkim: maulhalten!- Okropnie się wszystko rozpuściło - narzekał wachmistrz.- Pamiętam, jak odwoziłem pierwszego aresztanta, a było to ze dwadzieścia lat temu.Przez cały czas oka z niego nie spuszczałem, na każdy ruch zwracałem uwagę, a podejrzany był o kradzież pięciu koron koledze, za co mu groziło, bo ja wiem, może trzy miesiące.Ale rozkaz był dla mnie święty.Pilnować, to pilnować.Teraz tego nie ma.Eskortantowi wszystko jedno, kogo odwozi, i serce go wcale nie boli, kiedy mu zwieje.Zwiał, to zwiał - myśli taki nieobowiązkowy idiota - świat się nie zawali, a kiedy stanie przed sądem, udaje, że płacze.Wlepią mu kilka miesięcy, to jest szczęśliwy, że nie potrzebuje chodzić na ćwiczenia i może się w kryminale wyspać.Jeżeli wojna potrwa jeszcze cztery lata.- Ile? - przerwał Haber.- Niedoczekanie pańskie!- Każ mu pan, kolego, zamknąć cyferblat, bo mu gotów jestem jaką krzywdę zrobić - prosił wachmistrz.- Zamknij cyferblat - rozkazał Kania i Haber zamilkł pokornie.Zluzował go cywil i zaczął wywodzić, że wojna musi się skończyć, ponieważ zabrakło szpiegów i żandarmi nie mają kogo aresztować, wobec czego powołani będą na front, gdzie ukazanie się ich od razu rozstrzygnie wojnę; zaaresztują nieprzyjaciela i koniec.Baldini poparł to oświadczenie twierdzeniem, że wojna się skończy skutkiem nagminnej dezercji, i jako przykład podał siebie, przy czym wyliczył, że jeżeli codziennie dezerteruje pięć tysięcy ludzi, których eskortuje piętnaście tysięcy szeregowców i podoficerów, to wynika z tego osłabienie oddziałów wydzielających eskortę, co wpływa ujemnie na akcję na froncie, a ponieważ miesięcznie daje to sto pięćdziesiąt tysięcy dezerterów i blisko pół miliona eskorty, więc po sześciu miesiącach cyfra dezerterów zwiększy się przez proste mnożenie do blisko miliona dezerterów i trzech milionów eskorty.Chciał jeszcze obliczyć, ile to wypadnie na rok, ale nie pozwolił mu wachmistrz, który wsiadł na niego z pyskiem i Baldini zamilkł.W przedziale zapanował nastrój wybitnie kryminalny.Więźniowie stracili ochotę do rozmowy, nieustannie przywoływani do porządku przez wachmistrza, który szybko się irytował.Kania udawał, że znowu zasypia, eskortanci zaś siedzieli z takimi minami, jakby nie mogli przełknąć przysłowiowego kija.- Za godzinę Budapeszt - oznajmił po dłuższym milczeniu wachmistrz - kontroli chyba nie będzie i można rozkuć pańskich zbójów.Kania podziękował mu za wyświadczoną przysługę i zaproponował kubek tokaju.- Ale tylko jeden - zgodził się wachmistrz - bo mi łeb trzeszczy, jakby miał za chwilę pęknąć.Wypił i mlasnął przy akompaniamencie trzech identycznych mlaśnięć.- Dranie! Przedrzeźniają człowieka, takie, takie.- nie znalazł właściwego określenia i zakończył krótko: - I tak niedługo pożyjecie! Przedrzeźniajcie.Okrzyki konduktorów na stacji w Budapeszcie przywitali nasi bohaterowie z westchnieniem ogromnej ulgi.Cywil uścisnął uwolnione od kajdanów dłonie aresztantów.- Jak będziecie kiedy w Koszycach, wstąpcie do mnie, panowie.- Ty się z nimi umawiaj na tamtym świecie, gdzie się niezawodnie prędko spotkacie.Po wyjściu wachmistrza z przedziału Kania od razu rozłożył ręce bezradnie.- Udało ci się z tym pomysłem eskorty - zaczął Haber - rzeczywiście mieliśmy oddzielny przedział! I swobodę mieliśmy.- A lewa ręka spuchła mi jak konewka - skarżył się Baldini - zupełnie bezwładna.- Stało się.- Tobie to dobrze powiedzieć.Na przyszły raz zakujemy ciebie.- Ubierać się, wysiadamy!W BUDAPESZCIEBudapeszt jest pięknym miastem.Aby zwiedzić wszystkie osobliwości tego pięknego grodu, dwóch dni, na które opiewał dokument, było stanowczo za mało.Trzeba przecież było wziąć pod uwagę rozmaitość różnych lokali rozrywkowych, nastręczających sposobność do wielu wrażeń.Poza tym trudno zaprzeczyć, że mieszkanki Budapesztu są rzeczywiście ponętnymi niewiastami,- Mam jeszcze trzy czyste blankiety dokumentów podróży i przeszło tysiąc koron - mówił rankiem trzeciego dnia Kania - nie widzę więc potrzeby takiego raptownego wyjazdu z Budapesztu.- Mieliśmy jechać do Wiednia - zauważył Haber.- Na punkcie Wiednia dostałeś jakiejś manii.Zdążymy.Z wyjątkiem Habera, któremu tęskno było do żony, wszyscy byli za przedłużeniem pobytu w Budapeszcie.Nowy dokument usprawiedliwiał ich pobyt w mieście koniecznością pobrania masek gazowych dla dywizji walczącej nad Piavą, a czynność ta wymagała, według tego dokumentu, całego tygodnia.Feldfebel w komendzie miasta nie widział przeszkód do wystawienia indywidualnych przepustek na podstawie dokumentu podróży, opatrzonego zresztą nie tylko nieczytelnym podpisem, ale i słabo odciśniętą pieczęcią; Kania wolał bowiem uniknąć sytuacji, w której musiałby udowadniać, że w numerze dywizji, do której mieli należeć, zamiast trójki wyszła ósemka lub odwrotnie.Podoficerowie komendy miasta mieli jednak dużo roboty i nie zwracali na takie rzeczy wielkiej uwagi, tym bardziej że Kania zameldował się wieczorem, a oświetlenie w komendzie miasta było słabe; po wtóre, jego ordery i pewność siebie nakazywały szacunek, jaki zresztą zawsze czuje podoficer tyłowy do podoficera z frontu.Dzięki przepustkom mogli chodzić oddzielnie.Szökölön przewodził Haberowi z Hładunem
[ Pobierz całość w formacie PDF ]