[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Idę do swojego pokoju, ale drzwi do sypialniKiary są uchylone.Zżera mnie ciekawość.Wiem, że jest jeszcze na dole, więc zakradam siędo środka.Na jej biurku leżą sterty książek i luźnych kartek.Na ścianie nad nim wisikorkowatablica,doktórejprzypięłapowiedzonka typu „wujek Dobra Rada”.Nie bój się być wyjątkowa.Pokochaj siebie, zanim pokochasz innych.Ja pierdolę.Czyta te bzdety przed snem?Na tablicy jest też kilka zdjęć Kiary z tymkolesiem, z którym siedzi codziennie wstołówce.Chodzą po górach, zjeżdżają nasnowboardzie.Na tych fotkach Kiara się śmieje.Biorę z biurka zeszyt i przerzucam kartki.Zamieram, gdy natrafiam na napis „Prawoprzyciągania”, umieszczony na górze strony.Mój wzrok bezbłędnie wyłapuje słowa „stercząceintymne części ciała” w kolumnie „waloryfizyczne”.Śmieję się i czytam sąsiednią kolumnę… Szuka faceta, który jest pewny siebie,miły, umie naprawiać samochody i lubi sport.Kto, do diabła, zapisuje takie rzeczy? Dziwię się,że nie napisała: „Szukam faceta, który rozmasujemi stopy i pocałuje w tyłek”.Na następnejstronie są szkice jej samochodu.Słyszę piskdrzwi.O, do licha.Mam towarzystwo.Kiara stoi w drzwiach wyraźnie zaszokowana.Za nią wchodzi chłopak ze zdjęć.Odbiera jejmowę, gdy widzi mnie w swoim pokoju, zzeszytem w łapach.– Szukałem kartki – mruczę od niechcenia irzucam zeszyt na biurko.Facet podchodzi bliżej.– Hej, hej, się ma, ziomal! – mówi.Ciekawe, co by zrobił profesor Dick, gdybympierwszego dnia kopnął chłopaka Kiary w dupę.Wśród jego zasad nie było zakazu bójek.Patrzę na gościa zwężonymi oczami i robiękrok przed siebie.Kiara szybko szuka czegoś na biurku i podaje mi inny zeszyt.Dosłownie wciska mi go do ręki.– Proszę – mówi w popłochu.Patrzę na zeszyt, którego nie potrzebuję.Jestem wkurzony, że czuję się jak jalapeñowciśnięte do miski z orzechami… czyli tak,jakbymbyłnienaswoimmiejscuizdecydowanie w niewłaściwym towarzystwie.Mruczę pod nosem: „To na razie… ziomal” iruszam do kanarkowego pokoju, któremunadaję nazwę infierno, piekło.Wyglądam przez okno i szacuję, jak dalekojest do ziemi i czy da się uciec, żeby od czasu doczasu posmakować wolności.Może pewnegodnia zwieję stąd i już nie wrócę.– Carlos, mogę wejść? – słyszę głos Brittany zadrzwiami.Otwieram i dziwię się, że jest sama.– Jeżeli masz zamiar palnąć mi kazanie, todaruj sobie.–Niepotoprzyszłam.–Wjejjasnoniebieskichoczachdostrzegamwspółczucie.Brittany przeciska się koło mnie i wchodzi do pokoju.– Jestem pewna, że twoiprzyjaciele w Meksyku chętnie by poznaliszczegóły twoich wyczynów seksualnych, alegadanie o tym przy sześciolatku i jego rodzicachto nie jest najlepszy pomysł.Podnoszę dłoń, aby jej przerwać.– Zanim powiesz coś jeszcze, muszę cięuczciwie uprzedzić, że to brzmi dla mnie jakkazanie.– Masz rację.– Śmieje się.– Przepraszam.Prawdę mówiąc, przyniosłam ci komórkę.Wiem, że ty i Alex jesteście czasem jak ogień i woda, więc może ci się to przyda, jak będziesz chciał porozmawiać na spokojnie.Wpisałamnasze numery na listę kontaktów.Kładzie komórkę na biurku.O, nie.Czuję, że stara się być dla mnie jak siostra, której nie mam, ale to nie wypali.Nie zbliżę się do nikogo, więc wolę zachowywać sięjak dupek, żeby każdego zrażać.To mi przychodzi naturalnie; już nawet nie muszęudawać.– Uderzasz do mnie? Myślałem, że jesteśdziewczyną mojego brata.Powiem uczciwie,Brittany, nie umawiam się z białymi chicas.Zwłaszcza takimi, które mają blond włosy i skóręw kolorze wikolu.Słyszałaś w ogóle o solarium?No dobra, z tym wikolem to już przegiąłem [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • szamanka888.keep.pl