[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Przerwę zawieszoną w 1810 roku, gdy Caterina zachęcona przez KodeksNapoleoński, prawem dziedziczenia obejmującym kobiety zmieniła dietę i zainicjowałanarodziny dziewczynek.Marii, Giovanny, Annunziaty, Assunty i Amabile.Ostatnią urodziła w1815 roku, mając pięćdziesiąt lat.Była bowiem w znakomitej formie jeśli wierzyć rodzinnejlegendzie, wyglądała zaledwie na lat czterdzieści, a tym, którzy na nią patrzyli, przychodziło dogłowy to, co o toskańskich wieśniaczkach Monteskiusz napisał prawie sto lat wcześniej. Jeślinawet rodziły dziesięć albo dwanaście razy, są świeże i smukłe i wdzięczne jak dziewczęta.Pięćdziesięcioletnie wyglądają na lat czterdzieści, a czterdziestoletnie na lat dwadzieścia.Zdroważywność, uregulowane życie, świeże powietrze muszą to sprawiać.Lecz nie mógł trzymać sięzle także Carlo, który w 1815 roku miał sześćdziesiąt trzy lata i jeśli wierzyć legendzie powitał pierwszy okrzyk Amabile następującymi słowami: Trzeba odetchnąć, moja żono.Wprzeciwnym razie na starość będziemy mieli na wykarmieniu drużynę.16Saga Carla i Cateriny mogłaby się na tym zakończyć.A raczej mogła się zakończyć nanarodzinach Donata, prapradziadka, od którego wywodzi się interesująca nas gałąz.Lecz wartojeszcze opowiedzieć i o tym, jak odeszli, bardzo starzy i bardzo zakochani, w krótkim odstępieczasu.Epilog ten ma swój początek w potwornych latach, jakie przeżyli, co wiązało się zkoszmarem ukrywania synów i wnuków, na których polował Napoleon, żeby ich posłać naśmierć w swoich bitwach.Oto skrócony raport o każdym z nich oraz smętna historia wygaśnięciadzierżawy.A było tak.W grudniu 1804 roku Napoleon ogłosił się cesarzem.W maju 1805 roku mianował się królemWłoch.W listopadzie 1807 odesłał głupią Marię Luizę, którą trzynaście miesięcy pózniej miałzastąpić swoją siostrą, równie głupią Elizą Bonaparte, po mężu Baciocchi, neodiuszesą Lukki iksiężną Piombino.W lutym 1808 przyłączył Toskanię do Cesarstwa.W maju podzielił ją na trzydystrykty o nazwach Arno, Ombrone, Mediterraneo, zarządzane przed francuskichfunkcjonariuszy według francuskiego prawa.W lipcu ogłosił pobór, zarządzając, by trzydystrykty dostarczyły mu piętnaście tysięcy rekrutów do 113 Regimentu Piechoty Liniowej i 28Strzelców Konnych, czyli po to, by przynajmniej w części wzmocnić szeregi wojskwykrwawionych trzydziestoma siedmioma tysiącami poległych, którymi przypłacił niedawnezwycięstwa pod Jena, Auerstadt i Pruską Iławą.Każdy, kto miał osiemnaście, dziewiętnaście albodwadzieścia lat (choć po dwudziestu jeden tysiącach poległych pod Essling i trzydziestu dwóchtysiącach poległych pod Wagram świeżo upieczona księżna obniżyła wiek poborowych do latsiedemnastu), stawał się więc barankiem, który mógł zostać złożony w ofierze na wojnach wHiszpanii i w Austrii, i kto wie w jakich jeszcze hekatombach przyszłości.Był to wielki dramatdla Carla, Cateriny i Violi, którzy baranków ofiarnych mieli czwórkę: Domenica, Pietra, Luigiegoi Antonia.Dzięki prefektowi Arno, monsieur Fuchetowi, przemianowanych na Dominique'a,Pierre'a, Louisa i Antoine'a.Zatem w San Eufrosino di Sopra rozpoczął się dramat tych, którzynie chcąc zdychać za człowieka, który przyszedł bredzić o wolności i postępie, a potem ogłosiłsię królem i cesarzem stawali się winnymi insoumission, uchylania się od służby wojskowej.Pierwszym, który tego doświadczył, był Luigi-Louis gdy tylko został powołany, wziął obcęgi,zamknął się w oratorium i ze stoickim spokojem wyrwał sobie wszystkie zęby.Odczekał, aż dołyzarosną i stawił się przed komisją poborową, która odesłała go z lekceważącą pogardą: Allez,allez.Vous n'�tes pas digne de l'Arm�e Fran�aise.Odejdz, nie zasługujesz na armię francuską.Słowa te, zamiast go pokrzepić, dały mu przedsmak przykrości, z jaką miał przyjmować odmowykobiet, które prosił o rękę i które niemało przyczyniły się do ponurej mizantropii, w jakiej żył dokońca swoich dni.Drugim był Domenico-Dominique, który chciał iść w ślady kuzyna i obciąć sobie palecwskazujący oraz kciuk prawej ręki rozwiązanie stosowane przez wielu do dnia, w którymPierre Lagarde, dyrektor generalny Bezpieczeństwa Publicznego, obwieścił, że każdy, kto sam sięokalecza, żeby zostać w cywilu, zostanie wysłany na roboty przymusowe na Korsykę, zkompanią sanitarną na front albo z dezerterami pod mur.Tak czy inaczej Caterina zabroniła muto robić, grożąc, że jeśli obetnie sobie palce, to ona utnie mu jaja, i Carlo pomógł synowi zbiecdo Maremmy, gdzie ten pod zmienionym nazwiskiem pracował do 1815 roku na bagnach.Wybieg ten pozwolił mu pózniej kupić bagnisty grunt, dzięki niskiej cenie ziemi w tymniezdrowym regionie, osuszyć go, wykorzystać, stać się majętnym właścicielem ziemskim wCinigiano, ożenić się z ładną kobietą, posiadającą dobra w Castiglioncello Bardini.Aledoprowadziło to Domenica też do malarii, która wykończyła go w wieku zaledwie czterdziestudziewięciu lat.Trzecim był Pietro-Pierre, który chciał zastosować inne wyjście, nagminnie wykorzystywane,czyli wynająć chromego, który zamiast niego stawi się przed Komisją.Czytając jednak GazzettaPatria , prenumerowaną przez Caterinę, Carlo odkrył, że istnieje coś takiego jak wykup , czylimożliwość uniknięcia poboru w zamian za wpłatę na rzecz wojska sumy, która wahała siępomiędzy kwotą dziewięciuset a dwóch tysięcy sześciuset lirów.I zadłużając się po uszy ulichwiarza, który pożyczył mu tysiąc pięćset lirów (równowartość trzystu starych skudów), kupiłocalenie syna.Z ofiary tej nie mógł się wypłacić przez lata, a Pietro zawsze się jej wstydził.Czwartym był Antonio-Antoine.On miał najmniej szczęścia ze wszystkich, ponieważ, jeszczebardziej cherlawy niż w dniu, kiedy przyszedł na świat, myśląc, że zostanie odrzucony jak bratLuigi-Loius, nie wysłuchał błagań Violi i stawił się, gdzie trzeba.W efekcie ubrali gonatychmiast w mundur 113 Regimentu Piechoty Liniowej.Posłali do Polski, potem do Francji, isłuch po nim zaginął aż do 1811 roku, kiedy do San Eufrosino di Sopra dotarł rozdzierający list,pisany Bóg wie gdzie. Kochana matko, kochany wuju, kochane rodzeństwo i kuzynostwo.Tymmoim listem przekazuję wam wiadomości, żeby powiedzieć, że my, Toskańczycy, walczyliśmy,tak że bardzo się bałem, lecz sprawiłem się dobrze i zostałem pochwalony przez francuskiegopułkownika, który powiedział mi: Mon cher soldat, dans les petits tonneaux il y a le bon vin.Słowa, które na panzański tłumaczy się: �Mój drogi żołnierzu, w małych beczkach dobreleżakuje wino.Miejmy nadzieję, że Cesarz się o tym dowie�.Muszę jeszcze Wam donieść, żebardzo trudno jest tutaj przebywać, bo Francuzi mówią po francusku i już, a kiedy nie sąFrancuzami, są Polakami, którzy mówią po polsku, kiedy nie są Polakami, są Węgrami, którzymówią po węgiersku, i tak dalej, przez który to fakt bardzo słabo się rozumiemy, a choć są i inniToskańczycy, ja czuję się bardzo samotny
[ Pobierz całość w formacie PDF ]