[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Był już prawie po drugiej stronie, kiedy usłyszał wycie zbliżającego się dżipa.Próbo-wał przyspieszyć, ale pozostało mu jeszcze pięć czy sześć kroków do podjazdu szpital-nego, gdy z piskiem opon dżip zatrzymał się tuż przy nim.Ochrypły głos zawołał: Hej, ty!Daniel zatrzymał się i rozejrzał dookoła.Za kierownicą siedział sierżant sztabowy.Na naszywce identyfikacyjnej miał wypisane nazwisko  Wells, H.B..Patrzył na Danie-la przez nieprzeniknione okulary słoneczne, gdzieś między tylnymi trzonowcami żułgumę tak rytmicznie, jak gdyby dowództwo Air Force wydało zarządzenie co do tem-pa poprawnego żucia. Jak się nazywasz, lotniku?  spytał. Korvitz, sir. No więc, Korvitz, jak ty, do cholery, jesteś ubrany? Co?  Daniel odezwał się. A potem spojrzał na swe wybrudzone ubranie ro-125 bocze, jakby go nigdy przedtem nie widział. Co takiego, sierżancie? A to, Korvitz, to.Daniel otworzył usta, ale wydawało mu się, że nie wydusi z siebie nawet słowa.Sier-żant patrzył na niego i żuł gumę, patrzył i żuł.Nagle Daniel usłyszał siebie samego mówiącego: To w szpitalu, panie sierżancie.Kanalizacja się zatkała.Muszę ją przepchać.Po-wiedzieli mi.że mam założyć na siebie coś, co potem będę mógł spalić.Podoficer żuł gumę w zamyśleniu niemal przez minutę.Wreszcie, z wyrazną rado-ścią przemówił: Wysmarujesz się gównem, to chcieli powiedzieć?Daniel skinął głową, starając się wyglądać na tak nieszczęśliwego, jak to tylko byłomożliwe. Ha  szczeknął sierżant.A potem, całkiem już rozbawiony:  Ha! Ha! Ha! W końcu wrzucił bieg i odjechał, ciągle śmiejąc się głośno.Daniel patrzył za nimi czuł, jak pot ścieka mu po plecach.Dzięki Bogu za głupie wojskowe poczucie humo-ru.Szedł drogą podjazdową do bloku szpitalnego, potem w górę po schodach i wreszciepchnął drzwi.W środku szpital pachniał świeżą farbą i formaliną.Był cienisty i chłod-ny.Blisko wejścia stało biurko, ale nikt przy nim nie siedział.Plakat na ścianie wychwa-lał zalety codziennej diety z dużą ilością otrębów.Siła moralna to nie wszystko.Ostrożnie szedł korytarzem, zaglądając przez szyby w każdych drzwiach.W końcukorytarza dojrzał zamknięte drzwi bez okna, oznaczone napisem  Private.Zawahał sięna moment, a potem przekręcił gałkę i stwierdził, że są otwarte.Za nimi biegł następnykorytarz, pomalowany farbą w odcieniu wyjątkowo nieprzyjemnej groszkowej zieleni.Daniel wszedł i zamknął drzwi za sobą.Skradał się wzdłuż korytarza, aż dotarł do ko-lejnych drzwi, opatrzonych tabliczką  Osobom nieupoważnionym wstęp wzbroniony.Otworzył je także.Znalazł się w kostnicy.Nie była to duża kostnica.Każda ze ścian miała może dwanaście stóp długości.W środku nie było niemal niczego poza dwoma szpitalnymi wózkami, ustawionymi je-den przy drugim tak zwyczajnie, jakby zostawił je tam przed chwilą sprzedawca w su-permarkecie.Wyposażenie uzupełniał zlew z kapiącym kranem, półka zastawiona bu-telkami ze środkami antyseptycznymi, chlorkiem sodu, arszenikiem i spirytusem, ka-lendarz  House and Garden sprzed dwóch lat i grzechocąca, wyjąca lodówka.Na jednym z wózków spoczywała plastikowa torba do przechowywania zwłok.Da-niel patrzył na nią bardzo długo, zanim przesunął się kawałek dalej w głąb kostnicy.Jegotętno wydawało się zwalniać aż do powolnego, dudniącego niczym uderzenie w bęben,a pot chłodził czoło i pachy, jakby on sam był bliski śmierci.Podszedł do wózka.Zacząłmyśleć o wszystkich horrorach, jakie kiedykolwiek widział, filmach, w których zwłoki126 nagle ożywały i chwytały żywych ludzi za gardło.Zwiadomość, że to właśnie ciało możenależeć do Willy ego nie była ani trochę mniej przerażająca; w rzeczywistości nawet po-garszała sprawę.Ludzie w filmach o zombie zawsze byli atakowani przez byłych przy-jaciół.Do zamka błyskawicznego torby przyczepiona była tabliczka.Daniel podniósł jąi spojrzał na nią, ale zobaczył jedynie napisany ołówkiem numer: 755368.Wiedział,że będzie musiał otworzyć torbę i obejrzeć ciało.Chwycił uchwyt i zaczął ciągnąć gow dół.Wieki całe zabrała mu czynność ściągnięcia zamka do poziomu klatki piersiowej.Ciągle się zacinał, musiał go zwalniać, to znów cofać w górę i ponownie próbować zsu-nąć niżej.Ale w końcu ciało spoczywające w środku zostało odkryte i Daniel mógłprzekonać się, co się stało z Willy m Monahanem.Wiedział, że to Willy, chociaż nie było głowy [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • szamanka888.keep.pl