[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Z drugiej strony Werter stał jej się niewy-powiedzianie drogim.Od pierwszej chwili znajomości z nim przejawiło się łączące ich podo-bieństwo duchowe, a długie obcowanie z nim i mnóstwo przeżytych wspólnie chwil wywartona nią wpływ niezatarty i opanowało serce.Nawykła dzielić się z nim każdą ciekawszą myślączy wrażeniem, toteż rozłąka z nim spowodować musiała niezmiernie dotkliwe uczucie pust-ki, której bodaj że nic wypełnić nic mogło.O, czemuż nie mogła go w jednej chwili zmienićw brata? Jakże czułaby się szczęśliwą! Potem zapragnęła ożenić go z jedną ze swych przyja-ciółek i naprawić stosunek jego do Alberta.Zaczęła w myśli przechodzić po kolei wszystkie swe znajome, ale w każdej odkrywała ja-kąś wadę i nie znalazła żadnej, której by go oddać miała odwagę.Podczas tych rozmyślań odczuła dopiero głęboko, choć niezupełnie jeszcze jasno, że całąduszą i sercem pragnie zachować go dla samej siebie, a jednocześnie powiedziała sobie, żenie może tego uczynić, gdyż nie wolno się na to poważyć.Zazwyczaj radziła sobie ze smut-kiem bardzo łatwo, dziś nie mogła się otrząsnąć z przygnębienia i czuła, że siła wewnętrznazamyka jej drogę do szczęścia.Serce jej się ścisnęło, a ciężka chmura okryła jej czoło.58Było koło siódmej, gdy nagle posłyszała kroki na schodach i poznała po chodzie i głosieWertera, który o nią pytał.Serce zabiło jej gwałtownie i rzec możemy, po raz pierwszy uczułatakie wzruszenie za jego przybyciem.Chętnie byłaby kazała powiedzieć, że przyjąć go niemoże, a gdy wszedł, z namiętnością i pomieszaniem zawołała: - Nie dotrzymałeś pan obiet-nicy! - Niczego nie obiecywałem! - odrzekł - Powinieneś pan był usłuchać przynajmniejmojej prośby! - powiedziała, - Szło przecież o wspólne nasze dobro!Nie wiedziała dobrze co mówi, a także nie zdawała sobie sprawy ze swych czynów, gdyposłała służącą do kilku przyjaciółek z prośbą, by przyszły, aby tylko nie pozostać sam nasam z Werterem.Położył na stole pożyczone książki, spytał o inne, a Lota pragnęła, by przy-jaciółki przybyły jak najprędzej, to znowu, by nie przychodziły wcale.Służąca wróciła z wia-domością, że obie przepraszają, ale przyjść nie mogą.Chciała posadzić w sąsiednim pokoju służącą z robotą, ale zaniechała tego.Werter chodziłpo pokoju, ona zaś przystąpiła do fortepianu i zaczęła grać menueta.Ale nie szło jej to.Opa-nowała się i usiadła spokojnie przy Werterze, który zajął zwykłe swoje miejsce.- Nie ma pan nic do czytania? - spytała.Nie miał nic.- Tam, w mojej szufladzie - po-wiedziała - leży pański przekład kilku pieśni Osjana.Jeszcze nie czytałam, bo miałam na-dzieję, że usłyszę to z ust pańskich.Ale dotąd nie przyszło do tego.- Uśmiechnął się i przy-niósł rękopis, dreszcz nim wstrząsnął, gdy go brał do ręki, a gdy nań spojrzał, łzy mu napeł-niły oczy.Usiadł i zaczął czytać.- Gwiazdo wieczorna, jakże cudnie błyszczysz na Zachodzie, wynurzając promienną gło-wę z chmur i tocząc się z wolna ku dalekim wzgórzom! Czegóż upatrujesz na pustoci? Uci-chły wichry rozpętane, a z dali dolatuje szmer siklawy, toczącej falę wód po ostrych zboczachskał.Owady z brzękiem unoszą się ponad polami.Za czymże patrzysz, o promienista? Ale tyuśmiechasz się i idziesz, radośnie otaczają Cię fale i kąpią twe rozkoszne włosy.Bądz błogo-sławione światło pokoju, błyszcz promieniu duszy Osjana!Jawi mi się moc ogromna.Widzę pomarłych druhów moich, gromadzą się na Lorze, jakoto czynić nawykli za dni, które przeminęły.Nadciąga Fingal podobny przepojonemu wodąsłupowi mgły.Wokół niego bohaterzy o.Patrz, idą też bardowie pieśni: siwy Ulin, wspa-niały Ryno, czarowny pieśniarz Alpin i żałosna, cicha Minona.O, jakże zmieniliście się,przyjaciele, od onych szczęsnych dni na Selmie spędzanych, kiedy to współzawodniczyliśmyze sobą o berło pieśni! Jak powiew wiosenny ugina cicho szemrzące trawy wzgórza, takzmienił was czas.Wystąpiła naprzód przecudna Minona, oczy miała spuszczone, oczy łez pełne, szarpał razpo raz jej bujny włos wiatr swawolny, polatujący od strony wzgórz.Smutek objął duchy bo-haterów, gdy podniosła czarowny głos, gdyż wspomnieli widywany często grób Salgara iponure białej Kolmy komnaty.Kolma śpiewa na pustym wzgórzu harmonijnym głosem, Sal-gar przybyć obiecał, ale wokół zaległa tymczasem noc
[ Pobierz całość w formacie PDF ]