[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.- Aaaale ttto.sÄ… mundury żandarmerii!- WÅ‚aÅ›nie.Nikt nie zadaje pytaÅ„ gliniarzom i żandarÂmom, prawda?Spokojnie dotarliÅ›my do dyżurki przy głównym wyjÅ›ciu.StaÅ‚ przy niej major z notesem w rÄ™ku i wyraźnie wÅ›ciekÅ‚Ä… minÄ….SÅ‚yszÄ…c nasze kroki uniósÅ‚ wzrok.- Wreszcie was mam! - oznajmiÅ‚ radoÅ›nie.12StrzeliÅ‚em kopytami, stajÄ…c na baczność i salutujÄ…c, gdyż tyle tylko przyszÅ‚o mi do gÅ‚owy.MiaÅ‚em nadziejÄ™, że Morton pójdzie w moje Å›lady, miast skamienieć lub uciekać.MieliÅ›my przed sobÄ… tylko dwóch przeciwników -majora i wartownika, i pytanie, które sobie zadaÅ‚em, brzmiaÅ‚o dość prosto: czy uda mi siÄ™ dopaść wartownika po ogÅ‚uszeÂniu majora, zanim zdąży on siÄ™gnąć po broÅ„.SprężyÅ‚em siÄ™ do skoku.- MinÄ™liÅ›my siÄ™ na lÄ…dowisku, widocznie przylecieliÅ›cie panowie wczeÅ›niejszym transportem - usÅ‚yszaÅ‚em nagle.- W rozkazach jednak jest mowa o dwóch kapitanach, czy któryÅ› mógÅ‚by to wyjaÅ›nić?OdprężyÅ‚em siÄ™ i wysiliÅ‚em szare komórki.- MógÅ‚bym zobaczyć te rozkazy, sir? DziÅ› jest wyjÄ…tÂkowy dzieÅ„, jeÅ›li chodzi o pomyÅ‚ki.Major mruknÄ…Å‚ coÅ›, ale podaÅ‚ mi kartkÄ™, na której widniaÅ‚a lista nazwisk i stopni.Tylko dwa z nich nie byÅ‚y odhaczone.- Tak jak przypuszczaÅ‚em, pomyÅ‚ka, sir.- OddaÅ‚em mu listÄ™.- Jestem kapitan Drem, to jest porucznik Hesk, a nie kapitan, jak bÅ‚Ä™dnie napisano.- No, to w porzÄ…dku.- RozpromieniÅ‚ siÄ™, naniósÅ‚ poprawkÄ™ i schowaÅ‚ wszystko do kieszeni.- Idziemy.PoszliÅ›my zatem.Przed budynkiem parkowaÅ‚a ciężarówka peÅ‚na żandarÂmów, co stanowiÅ‚o dość obrzydliwy i szarpiÄ…cy nerwy widok.Major wlazÅ‚ do szoferki, wobec czego nam pozostaÅ‚o wdrapać siÄ™ na pakÄ™, i to szybko, bowiem kÄ…tem oka dostrzegÅ‚em coÅ›, czego z szoferki nie byÅ‚o widać: dwóch kapitanów żandarmerii, zbliżajÄ…cycl siÄ™ od głównego wyÂjÅ›cia.- Co jest? - warknÄ…Å‚em widzÄ…c, że na pace nie ma żadnego oficera.- Zebranie kółka różaÅ„cowego? Odsunąć siÄ™, nie pyskować i pomóc wsiąść!Ledwie wykonano moje polecenia, wóz ruszyÅ‚ zostawiajÄ…c obu kapitanów w chmurze kurzu, a ja z ulgÄ… opadÅ‚em na Å‚awkÄ™.To byÅ‚ faktycznie mÄ™czÄ…cy dzieÅ„.- Wie pan, gdzie jedziemy, sir? - spytaÅ‚ siedzÄ…cy obok mnie tykowaty sierżant.- Zamknijcie siÄ™!- DziÄ™ki, sir.Po tej pogawÄ™dce w wozie zapadÅ‚a cisza, która trwaÅ‚a aż do chwili zatrzymania siÄ™ i pojawienia przy burcie majora.- Panie kapitanie, proszÄ™ za mrÄ… - poleciÅ‚.- Reszta z wozu.- Panie poruczniku, proszÄ™ ustawić ludzi - nakazaÅ‚em Mortonowi, który bezradnie wytrzeszczyÅ‚ oczy.- SkÄ…d.Jak.Co.- wykrztusiÅ‚.- Każ sierżantowi to zrobić, oÅ›le.To stary wojskowy sposób - szepnÄ…Å‚em i ruszyÅ‚em za majorem, który zatrzymaÅ‚ siÄ™ przed wejÅ›ciem do okazaÅ‚ego budynku i podzwaniaÅ‚ wÅ‚aÅ›nie kluczami, próbujÄ…c znaleźć wÅ‚aÂÅ›ciwy.Nie majÄ…c akurat nic innego do roboty, przyjrzaÅ‚em siÄ™ pokrywajÄ…cym Å›ciany plakatom.A byÅ‚o na co popatrzeć - plakaty byÅ‚y trójwymiarowe i przedstawiaÅ‚y rozmaite rozeÂbrane panienki we wszelkich atrakcyjnych pozach.Panienki poruszaÅ‚y siÄ™, gdy tylko zmieniaÅ‚em kÄ…t widzenia, toteż szybko zaczęło mi siÄ™ krÄ™cić w gÅ‚owie.- Panie kapitanie, niech pan przestanie robić z siebie durnia - przerwaÅ‚ mi major, toteż z niejakim trudem oderwaÅ‚em wzrok od plakatów i przeczytaÅ‚em napis nad wejÅ›ciem: REWIA GARNIZONOWA - TYLKO DLA OFICERÓW.Major znalazÅ‚ w koÅ„cu wÅ‚aÅ›ciwy klucz i z trzaskiem otworzyÅ‚ drzwi.- DziÅ› nie ma przedstawienia - wyjaÅ›niÅ‚.- ZajÄ™liÅ›my lokal na spotkanie o najwyższym stopniu tajnoÅ›ci.Jak tylko technicy sprawdzÄ…, czy nie ma podsÅ‚uchu, budynek ma zostać otoczony i zapieczÄ™towany.Za każdym techÂnikiem ma chodzić żandarm.Liczyć wchodzÄ…cych i wyÂchodzÄ…cych.Pan jest za to odpowiedzialny.Zrozumiano?- Tak, sir.- SprawdzÄ™ osobiÅ›cie wszystkie drzwi, poza tymi tutaj żadne nie majÄ… prawa być otwarte.ProszÄ™ brać siÄ™ za robotÄ™, mamy tylko godzinÄ™.ZasalutowaÅ‚em, a major zniknÄ…Å‚ za rogiem.W co ja siÄ™ wpakowaÅ‚em! Ale nic, wÅ‚aÅ›nie podjechaÅ‚a kolejna ciężaróÂwka.Z szoferki wygramoliÅ‚ siÄ™ sierżant i ruszyÅ‚ w mojÄ… stronÄ™.- I co my tu mamy, sierżancie?- Pluton zwiadu elektronicznego, sir - zameldowaÅ‚.- DostaliÅ›my rozkaz, aby.- Pewnie, że dostaliÅ›cie - przerwaÅ‚em mu Å‚agodnie.- WyÅ‚adujcie sprzÄ™t i róbcie swoje.- Tak, sir!WróciÅ‚em do naszych żandarmów ustawionych elegancko w dwuszereg i wskazaÅ‚em na Mortona.- Panie poruczniku, proszÄ™ pilnować głównego wejÅ›cia.Nikt bez mojej zgody nie ma prawa wejść ani wyjść.Morton, sierota boża, zaczÄ…Å‚ siÄ™ rozglÄ…dać, gdy dotarÅ‚o doÅ„ w koÅ„cu, czego chcÄ™.ZasalutowaÅ‚, omal nie potknÄ…Å‚ siÄ™ o wÅ‚asne nogi i pognaÅ‚ wykonać rozkaz.Ja zaÅ› przyjrzaÅ‚em siÄ™ uważnie starszemu sierżantowi sztabowemu, stojÄ…cemu na skrzydle oddziaÅ‚u.Szpakowaty, o cerze przypominajÄ…cej stary rzemieÅ„, z rÄ™kawem peÅ‚nym naszyÂwek i trzema rzÄ™dami baretek na piersi.- JesteÅ›cie najstarszym stopniem podoficerem w podÂoddziale? - spytaÅ‚em profilaktycznie.- Tak, sir
[ Pobierz całość w formacie PDF ]