[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.- Pani, łaskawa pani! - wołał.- Nie zrobiłem nic złego.Powiedz im, że jestem tylko sługą.O niczym nie wiem.Proszę, dobra pani, powiedz, że są w błędzie, że nic nie zrobiłem.Twarz Heleny pobladła, drżała, ale odpowiedziała mu spokojnym głosem:- Nikt z nas nie zawinił.Ale mamy być ukarani.- Co z nami zrobią? - spytał Idbasz z przerażeniem.- Pani, dobra pani, zrób coś dla mnie.Powiedz im, że jestem niewinny.Powiedz im, że ja nic nie wiem.- Nie mogę ci pomóc, Idbaszu.Nie mogę pomóc nawet sobie - w głosie Heleny zabrzmiała rezygnacja.- Powiedziałeś kiedyś, że jesteś gotów umrzeć za mnie.Twoje życzenie częściowo się spełni.Umrzesz wraz ze mną.Księga czwartaRozdział XXXII1Bazyli przybył do portu w Antiochii bez grosza w sakiewce.Pieniądze otrzymane od Józefa z Arymatei szybko topniały w Rzymie i nieco wolniej w czasie długiej podróży morskiej.Teraz już nie miał nic, więc zmuszony był odbyć drogę do domu pieszo, co nie było rzeczą łatwą, gdyż Gaj Dafne był położony piętnaście mil od morza.Oprócz odzieży i narzędzi, które nosił w niebieskim worku, miał teraz duży i bardzo cenny tobół z trzema popiersiami naturalnej wielkości, solidnie opakowanymi w słomę.“To najdroższy bagaż, jaki kiedykolwiek wędrował na czyichś plecach” - mówił do siebie ruszając w stronę domu.Była to męcząca droga, duża jej część wiodła pod górę.Słońce zaczynało zachodzić za drzewa Gaju, kiedy roztoczył się przed nim widok jego domu.Przystanął, złożył na ziemi wszystkie swoje pakunki i patrzył z uniesieniem na białe mury, za którymi znajdzie Deborę.Był przekonany, że czeka na niego z taką samą miłością, jaką on nagromadził dla niej w swoim sercu.Przez całe popołudnie powietrze wypełniała jesienna mgiełka, a teraz odczuwało się przyjemny chłód.Białe ściany oznaczały miłość, wygodę, spokój i możliwość rozpoczęcia nowego życia, życia połączonych celów.“Dzięki Ci, Panie” - modlił się bezgłośnie - “żeś doprowadził mnie bezpiecznie z powrotem po tylu niebezpieczeństwach i żeś mi dał nowe i czyste serce.”Kiedy tak stał i patrzył wyczekująco przed siebie, wysoki starzec z tacą słodyczy na głowie zrównał się z nim na drodze.Bazyli nie był świadomy jego obecności, dopóki nie usłyszał słów:- Powodzenia, młody panie.Bazyli odwrócił się i spojrzał na mówiącego.Miał wrażenie, że skądś go zna.Był pewien, że widział już przedtem tego starego człowieka.- Czy może być coś piękniejszego - odezwał się sprzedawca słodyczy, wznosząc rękę i wskazując na zachód - albo coś tak bardzo znamionującego spokój, jak to światło nad drzewami?Bazyli pomyślał: “Pewien jestem, że blask oczu Debory będzie jeszcze piękniejszy.”- Z wiekiem - ciągnął sprzedawca - dni jesienne są coraz cenniejsze.Symbolizują przemijanie i zbliżanie się celu, do którego zmęczone stopy tak długo podążają.Bazyli nabrał pewności, że to ten sam sprzedawca słodyczy, który się zatrzymał pod wejściem do domu jego ojca na Kolumnadzie.- Już cię kiedyś widziałem - odezwał się.- Było to przed wielu laty, ale pamiętam bardzo dobrze, bowiem wtedy zobaczyłem coś, co nie było przeznaczone dla niepowołanych oczu.Mówił dalej o przekazaniu karteczki na tacy i Hananiasz uśmiechnął się, kiedy w jego własnej pamięci ożył ten epizod.Po chwili Bazyli zdobył się na odwagę i powiedział:- Chrystus zmartwychwstał.Hananiasz obrócił się ku niemu tak ochoczo, że zawartość tacy znalazła się w niebezpieczeństwie.- Teraz już wiem.Jesteś Bazyli, syn Ignacjusza, o którym tyle mi mówiono.Szczęśliwy jestem, że powróciłeś cało ze swoich podróży.- Słyszałeś o mnie od Łukasza?- Tak, młody przyjacielu.Widziałem Łukasza wiele razy od czasu jego powrotu do Antiochii.- Czy jeszcze tu jest?Hananiasz skinął głową.- Tak, jest jeszcze tutaj.Właśnie idę do niego.Już raz tam byłem z poufną wiadomością, ale wtedy ciebie nie widziałem.- Czyżby mnie wtedy nie było?Starzec kiwnął głową.- To miało miejsce przed twoim odjazdem.- Nie powiedziano mi o twoich odwiedzinach.Nie wiem też, jaką wiadomość przyniosłeś.- Byłem, aby powiadomić, że Minjamin zjawił się w Antiochii.Rozmawiałem z twoją żoną i Łukaszem.Bazyli zaczął się niepokoić.- Mówisz, że Minjamin przybył do Antiochii przed moim wyjazdem? Nie wiedziałem o tym.Z nagłym niepokojem pochwycił kurczowo rękaw starca.- Czy stało się coś złego? Co się dzieje z moją żoną, Łukaszem i innymi przyjaciółmi? A co z Kielichem?- Wszystko w porządku.Myślę, że nie powiedziano ci o Minjaminie z obawy, że gdybyś o tym wiedział, nie chciałbyś wyjechać.Uważali, że nie należy zwlekać z wykończeniem Kielicha.Bazyli zamyślił się i pokiwał głową.- Pewien jestem, że o to chodziło.Wiedzieli również, jak niezbędna była moja podróż do Rzymu z innych powodów, nie tylko dla dokończenia Kielicha.- Głos jego przybrał na sile.- Moja żona to najdzielniejsza kobieta na świecie.Pozwoliła mi odjechać, a sama pozostała, narażając się na niebezpieczeństwo i słowa mi o tym nie powiedziała.- Zasługuje na najwyższą pochwałę.Jeśli chodzi o Minjamina, tym razem jego pogróżki spełzły na niczym.Pilnowano zelotów, a ponieważ wywołał pewne zamieszki - wsadzono go do więzienia.- Więc Kielich jest bezpieczny?- Kielich jest bezpieczny.- Sprzedawca słodyczy zniżył głos.- Ale dopiero teraz będziemy mieli powody do obaw.Minjamin zostanie zwolniony z więzienia za parę dni.To człowiek gotowy na wszystko, jak sam się przekonałeś.Musimy mieć się na baczności.Bazyli sięgnął po pakunki i zarzucił je na zmęczone plecy.- Nie traćmy czasu na rozmowy.Chodźmy! - zakończył.Służący, który podszedł do drzwi, był nowy.Popatrzył z usprawiedliwioną podejrzliwością na zakurzoną, obciążoną bagażem postać Bazylego i na starca z tacą na głowie.- Moja pani spożywa wieczerzę.Przyszliście o niewłaściwej porze.- Powiedz swojej pani - odparł Bazyli - że zmęczony podróżny, wracający z Rzymu, bardzo pragnie zaraz ją zobaczyć.Czekając u wejścia, Bazyli usłyszał stukot sandałków w auli.Debora prawie biegła, ale kiedy znalazła się bliżej, szybkość jej kroków zmalała.Zawahała się, a kiedy stanęła na progu, spojrzała na niego z powagą i pytaniem w oczach.Po raz pierwszy zauważył, że miała obszyty dół szaty institą - wstęgą noszoną przez mężatki.Ale to nie dodało jej powagi.“Nie wygląda na matronę” - pomyślał powracający małżonek.- “Wygląda jak dziewczynka w przebraniu.”Głowę miał nabitą tym, co jej chciał powiedzieć, ale teraz patrzył na nią w milczeniu.Słowa zdawały się nie tylko niemożliwe do wypowiedzenia, ale po prostu zbędne.Nie zdając sobie sprawy, że wykonał jakiś gest, pochwycił ją w ramiona i trzymał mocno, gładząc jedną ręką jej włosy, bo jej głowa spoczęła mu na ramieniu.Płakała cichutko, lecz wiedział, że te łzy są łzami szczęścia [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • szamanka888.keep.pl