[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.- Muszę szybko ochlapać się w wannie, aby się odświeżyć.Wpuść obsługępokojową, dobrze? Poczujesz się lepiej jak coś zjesz.Magnus poklepał Alfiego po ramieniu i ruszył do łazienki.Musiał pozbyć sięjeszcze dwóch śpiących z wanny i z podłogi, aby zająć się obmywaniem.Zanim siępojawił, obsługa wprowadziła sześć stolików na kółkach załadowanych dzbankamisoku pomidorowego, jajkami, grejpfrutami i kawą, potrzebnych do rozjaśnienia tegoporanka.Kilkoro ludzi powstało z martwego snu, teraz głośno jedząc pijąc iwymieniając się wrażeniami, by zobaczyć, kto czuje się najgorzej.- Dostałeś nasze prezenty, Magnus? - spytał jeden z mężczyzn.- Tak, dziękuje.Potrzebowałem kilku zapasowych opon.- Zdjęliśmy je z radiowozu.Aby im odpłacić za zrujnowanie twojego miejsca.- Bardzo miło z waszej strony.A propos, sądzę, że powinienem zobaczyć cozostało z mojej firmy.Policja nie wyglądała zeszłej nocy na szczęśliwą.Nikt nie zwrócił większej uwagi gdy wyszedł.W dalszym ciągu jedli, pili,rozmawiali i śmiali się ze swojego cierpienia, od czasu do czasu przez chorobębiegali do łazienki.Tak mniej więcej było każdej nocy i każdego poranka.Nieznajomi pojawiali się w jego hotelowym pokoju, zawsze zalani po poprzedniejnocy.Rano zbierali się razem do kupy.Przecierali twarze pełne rozmazanegomakijażu, szukali kapeluszy, piór, koralików, numerów telefonów, butów czy godzin.To nie było złe życie.Nie mogłoby jednak przetrwać, bo nic nie trwa wiecznie.Oni wszyscy na koniec będą tak jak Alfie płakać na kanapie o świcie, żałującwszystkiego.Właśnie dlatego Magnus trzymał się z dala od takich problemów.Wciąższedł naprzód.Wciąż tańczył.Magnus gwizdał, gdy zamykał drzwi do swojego apartamentu i zdjął kapeluszna widok dezaprobaty starszej kobiety stojącej w holu, która słyszała zamieszaniewewnątrz.Do czasu, gdy winda zjechała na jego piętro był w wystarczająco dobrymnastroju by dać operatorowi windy pięć dolarów.c& c& c&Dobry nastrój Magnusa trwał tylko kilka minut.Podróż taksówką byłaznacznie mniej wesoła niż ostatnim razem.Słońce było uporczywie promieniste, taxikrztusiło się i buczało, a ulice były bardziej zakorkowane niż zwykle sześćsamochodów stało wszerz, wszystkie jednocześnie trąbiły, wytwarzając szkodliweopary.Każdy radiowóz, który widział, przypominał mu o upokorzeniach, którychwczoraj doświadczył.Kiedy dotarł do 25 Ulicy pełny stopień zniszczeń natychmiast był dla niegojasno zrozumiały.Drzwi do sklepu z perukami były uszkodzone i zastąpione (niezbytdokładnie) drewnianą płytą i łańcuchem.Magnus pozbył się ich szybkimpstryknięciem i błyskiem niebieskiego światła ze swoich palców, po czym odciągnąłpłytę na bok.Sklep był dość poważnie uszkodzony ekspozycja zostałaprzewrócona, peruki walały po całej podłodze, zalane piwem i winem, wyglądająctak, jakby prowadziły dziwaczne, morskie życie.Wcześniejsze drzwi zostaływyrwane całkowicie z zawiasów i przerzucone przez pokój.Magnus torował sobiedrogę przez ciasny korytarz, którego podłoga była zalana chyba trzema różnymi iskwaśniałymi alkoholami.Potok spływający po schodkach prowadził do baru.Drzwi do niego całkowiciezniknęły, zredukowane do drzazg.Poza tym Magnus widział jedynie zniszczenie odłamki szkła, połamane stoły, stosy gruzu.Nawet niewinny żyrandol zostałzrzucony i leżał w kawałkach na tym, co pozostało z parkietu.Ale to nie było najgorsze.Pośród zniszczeń siedział na jednym z trzechniezniszczonych krzeseł - Aldous Nix, Wysoki Czarownik Manhattanu.- Magnus powiedział.- Wreszcie.Czekałem na ciebie godzinę.Aldous był stary nawet jak na czarnoksiężnika.Antydatował kalendarz.Napostawie jego wspomnień, ogólnie zgadzano się, że ma najprawdopodobniej poniżejdwóch tysięcy lat.Miał wygląd człowieka może po pięćdziesiątce, o cienkiej, białejbrodzie i starannie ostrzyżonych, również białych, włosach.Jego znakiemczarnoksiężnika były szponiaste dłonie i stopy.Te drugie były ukryte przez specjalniewykonane buty, a dłonie przeważnie trzymał w kieszeniach, lub jedną oplatał srebrnąrękojeść długiej, czarnej laski.To, że Aldous siedział tutaj pośrodku bałaganu było czymś w rodzajuostrzeżenia.- Czym sobie zasłużyłem na ten honor? - spytał Magnus, ostrożnie idąc przezbałagan na podłodze.- A może zawsze chciałeś zobaczyć zdemolowany bar? Topewien rodzaj widowiska.Aldous odepchnął kawałek potłuczonej butelki laską.- Jest tutaj lepszy biznes do zrobienia, Magnus.Czy naprawdę chcesz spędzićczas sprzedając nielegalny alkohol dla Przyziemnych?- Tak.- Bane.- Aldous.- powiedział Magnus.- Byłem zaangażowany w wiele problemów ibitew.Nie ma nic złego w chęci zwyczajnego życia na jakiś czas i unikania kłopotów.Aldous machnął ręką na zniszczenia.- To nie są prawdziwe zaczął Magnus nie takie prawdziwe.- Ale nie jest to też poważnym przedsięwzięciem
[ Pobierz całość w formacie PDF ]