[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.- Ale kiedy mówi pan, że nic mnie nie obchodzi, myli się pan.Tylko nasze wartości są inne niż pańskie i nie możemy się martwić o to, czy jutro dla nas nastąpi czy nie - i tak będzie nic nie warte, jeżeli o tym pomyśleć - ale jeżeli nastąpi, będziemy dalej wozić kontrabandę, grabić, a nawet walczyć w cudzych wojnach po to, żeby ta stara balia była w stanie utrzymać się na wodzie.Dlatego, cokolwiek pan o niej myśli, jest ona jedynym światem, który mnie, Ala, Babikiana, Gorbalsa Wullie'ego i wszystkich nas jeszcze obchodzi.Przez chwilę, która wydawała się trwać bardzo długo, patrzyliśmy na siebie i być może po raz pierwszy zrozumieliśmy się jak nigdy jeszcze dotąd.Wtedy nagle Trapp mrugnął, parsknął gwałtownie i znowu zrobił znajomą, poirytowaną minę.- No to bierz się pan do roboty.Mamy umowę i żadna makaroniarska łajba nie będzie mi tu próbowała zerwać kontraktu Edwarda Trappa z Ich Lordowskimi Mościami z Admiralicji.Jednak jakoś nie zwróciłem uwagi na te jego irytacje.Na swój sposób podtrzymywała mnie na duchu.Kiedy zerknąłem przez szczelinę obserwacyjną, zauważyłem, że VAS jest już w odległości zaledwie pół mili i zbliża się szybko.Pora zacząć naprowadzać działo, które ostatecznie zadecyduje, czy jutro, o którym mówił Trapp, jeszcze dla nas nastąpi, czy nie.Przełączyłem mikrotelefon i rzuciłem ostro: - Odległość jeden tysiąc sto jardów, zmniejsza się.Kąt kursowy celu - jeden zero dziewięć.Niemal nie słyszałem, jak Trapp narzeka na przygnębienie:- Cały problem z panem, pierwszy, polega na tym, że staje się pan podobny do tego cholernego kucharza.Zawsze się pan kłócisz.Ponuro obserwowaliśmy niewielki okręt, który doganiał nas, ale trzymał się tuż za rufą po prawej stronie naszego kilwateru na lekko zbieżnym kursie.Dzięki temu te paskudne, groźnie wyglądające wyrzutnie wycelowane były na punkt przecięcia z kursem “Charona”.Nie mogłem dostrzec naszych wałkoni na pokładzie, ale byłem pewien, że machają jak wściekli, tak jak robił to obecnie Trapp.I jakby byli wszyscy dobrymi libijskimi marynarzami, którzy chcieli zasłużyć sobie na nienaganną opinię u przedstawicieli Osi.Przez cały czas podawałem Crockerowi zmniejszającą się odległość, choć z przykrością uświadamiałem sobie, że jesteśmy wciąż bezbronni, dla naszego działa bowiem ten tak obiecujący cel znajduje się wciąż w martwym polu.Powtarzała się dokładnie sytuacja z przyjacielskim U-bootem.Ścigacz był już tak blisko, że widziałem wyraźnie białe, świeżutkie mundury załogi kontrastujące z maskującą farbą kadłuba.Kilka głów odwróconych w naszą stronę za osłonami pomostu bojowego, torpedyści przy aparatach - niezbyt czujni, jak mi się wydawało, i artylerzyści, którzy leniwie, nieomal niedbale omiatali nasz pokład lufami sprzężonych działek 207mm.Jak do tej pory wszystko przebiegało rutynowo.Zaciekawienie połączone z pewną dozą niedowierzania na widok dygocącej, kołyszącej się sylwetki “Charona”.Ale bez cienia podejrzliwości.Wciąż jednak doganiają, starają się zmniejszyć ten krytyczny kąt.Jeszcze trochę i będzie musiał zmienić trochę kurs, żeby uniknąć zderzenia z naszą zardzewiałą rufą, a wtedy pokaże nam swoją butę.- No, dalej.- szepnąłem.- Chodź tu, chodź.Nagle dobiegło do nas wyraźne brzęknięcie telegrafu maszynowego i dziób ścigacza opuścił się gwałtownie, gdy jego prędkość została zrównana z naszym żółwim, ociężałym tempem.Teraz jedynie chwilami spod jego dziobu tryskała struga piany, kiedy dotrzymywał nam towarzystwa wciąż trzymając się w martwym polu ostrzału.- O, do diabła - warknąłem.Trapp przestał wdzięcznie machać i pociągnął nosem.- Co pan sądzi, pierwszy? Mogę odpaść parę rumbów w prawo.Niech pan ustawi swoje działo w tę stronę.Potrząsnąłem gwałtownie głową.Miałem nadzieję, że tym razem nie zechce się sprzeczać.- Nie.Kiedy zobaczy, że chcemy mu przejść przed dziobem, odskoczy i zainteresuje się nami na serio
[ Pobierz całość w formacie PDF ]