[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Musi się stąd wyrwać, wydostać z tej przeklętej kotliny i wrócić do ludzi.Oktin Haszjest zaledwie żałosną marionetką w rękach wiedzm.Wiedzmy! Jakie tam z nich u dia-bła wiedzmy!.To zamaskowani, ukryci pod ciemnymi pelerynami zimni i wyrachowa-li oprawcy, obce umysły, które najechały tę planetę.Gdyby udało się znalezć odpowie-dzi na wszystkie pytania Galaktyka stałaby się prosta i dla wszystkich przyjazna.Osiągasię porozumienie na jednym poziomie, walczy o jego zachowanie po to tylko, żeby zanastępnym zakrętem zobaczyć człowieka stojącego na głowie.Dlaczego pan stoi na gło-wie? pytacie go niewinnie, bo przecież u was w domu ludzie nie stoją na głowie,a tymczasem ów człowiek, nie zmieniając pozy, wypuszcza do was serię z broni maszy-nowej, gdyż obraziliście go śmiertelnie swoim pytaniem.Za salą, w której stała gablota z Jeanem, zaczynał się długi, szeroki korytarz, które-80go ściany tworzyły rzędy pięciometrowych, metalowych szaf.Korytarz był bardzo zleoświetlony rzadko rozmieszczonymi w suficie słabymi lampami.Andrew schwytał sięna tym, że biegnie powolnym, utykającym truchcikiem, oddychając zbyt głośno, jak naciszę panującą w podziemiu.Zmusił się do zwolnienia kroku, a potem zatrzymał i za-czął nasłuchiwać.Po chwili usłyszał kroki niepewne i ostrożne.Wcisnął się plecami w metalowąszafę, gotów do natychmiastowej ucieczki.W półmroku ukazała się ludzka postać.Człowiek był nagi i sądząc z fryzury należałdo hordy Oktina Hasza.Zaatakować?Człowiek zobaczył Andrewa i przyspieszył kroku.Wówczas Andrew zawrócił i zaczął uciekać.Biec było trudno, bo spuchnięte stopyślizgały się na kamiennej posadzce.W dodatku nie potrafił się już naprawdę bać, opa-nowany apatią, która zwaliła się na niego, gdy zobaczył to, co zostało z Jeana.Odwrócił się i zobaczył, że nagi dzikus biegnie za nim.Skręcił z powrotem do salimuzeum w nadziei, że zdoła się ukryć między gablotami.Zobaczył przed sobą ciało Jeana. Andrew! usłyszał. Andrew, co pan robi, przecież pana poznałem!Słowa były skierowane do niego, a wypowiedzieć je mógł jedynie ścigający go czło-wiek.Andrew zatrzymał się. Andrew, pan mnie nie poznał? To przecież ja, Jean %7łirblis!* * *Andrew przeraził się.Jeden Jean, martwy, stał tuż obok niego.Drugi, żywy i zadyszany, podbiegał z tyłu. Co pan sobie myśli! krzyknął idiotycznie.Zdumiony Jean stanął. Nie rozumiem powiedział. Coś się stało? Czym pana tak rozgniewałem? O, tym! Andrew był nadal w szoku. Co pan ze sobą zrobił? Na razie nic odpowiedział uspokajająco Jean. A to? Andrew pokazał ciało Jeana stojące w gablocie.Jean podszedł bliżej, Andrew cofnął się o krok. Ale głupio wyglądam powiedział Jean. Nie ma pan przypadkiem jakiejśszmaty, żebym mógł zakryć lędzwie? Bardzo nieprzyzwoity widok, ale tylko dla obser-watora z boku. Własne rozdwojenie zupełnie Jeana nie dziwiło. Nie to miałem na myśli! To pańskie ciało? To jest mój hologram odparł Jean. Znakomite osiągnięcie techniki.Gdybym81nie wiedział, że jestem tutaj, to byłbym przekonany, że stoję w gablotce. Rozumiem.Ale po co zdejmowali hologram i wystawili w tym panopticum, sko-ro mają pana we własnej osobie? Zapewniam pana, że to naprawdę znakomite osiągnięcie.Nie mogłem oderwaćwzroku, kiedy to robili.Sądzi pan, że to zwyczajny hologram? Nic podobnego, to całemiliony warstwowych hologramów mojego ciała, zakodowanego w tym wizerunku ażdo ostatniej komórki.To jest mój idealny pomnik.Jutro oddadzą mnie czarownikowi,a wojownicy Oktina Hasza rzucą mnie na pożarcie rekinowi.Widział pan, jaki rekinmieszka w tym jeziorze? Widziałem. Zginę, a im pozostanie moja doskonała kopia. Chodzmy stąd powiedział Andrew. Porozmawiajmy na zewnątrz.Oniw każdej chwili mogą zorientować się, że pana nie ma.Andrew już oprzytomniał i zaczął trzezwo myśleć o zagrażającym im niebezpieczeń-stwie. Nie zorientują się uspokoił go Jean. Zpią.Mimo wszystko wyszli z sali muzealnej, bo sąsiedztwo kukły Jeana obu im działałona nerwy. Kim są te wiedzmy?Nie wiem odparł Jean.Rozmawiał pan z nimi? Rozmawiałem, nawet długo, ale niewiele się dowiedziałem.Znowu znalezli się nakorytarzu. Jest jakieś inne wyjście na górę, czy trzeba wracać przez to Przeklęte muzeum? Mnie przez muzeum nie prowadzono. Po co oni u diabła to robią? Andrew, pan zadaje zbyt wiele pytań uśmiechnął się Jean. Ja sam prawie ni-czego nie wiem.Robią tak.bo tak trzeba.Jest to odpowiedz, jaką zdołałem uzyskać
[ Pobierz całość w formacie PDF ]