[ Pobierz całość w formacie PDF ]
. Dobrze zgodziła się Nuk. Ale nie teraz, bo już nie zdążymy.Muszę wracać do swoich.Puściła głowy koleżanek i odeszła bez słowa, kręcąc biodrami.Zawieszone na jej paskuwarkocze podskakiwały miarowo.Ciekawe, czy tej nocy zdoła skompletować całą spódniczkę.Czy też jej warkocz ozdobi czyjś pasek?Shen wysunęła głowę zza bali.Poza zasięgiem ognisk nie było widać absolutnie nic.Chybotliwe kręgi świateł ułatwiały jedynie robotę wrogowi.Teraz, kiedy niedaleko stanowiskdowództwa wrzała bitwa, nikt nawet nie odważał się podsycać ognia.Chętnych, żeby sięzbliżyć, brakowało. Szykować się do ataku. zaczęła, ale Nanti przerwała jej, również wystawiając głowę: Na co? Na ślepo! Upita Shen zaczęła się śmiać. W ciemność.Jedna z piechociarek zdjęła plecak.Po chwili wyciągnęła ze środka duże jabłko, które podaław drżącej dłoni Shen. Proszę, to dla ciebie. Co? Nie wysyłaj mnie do ataku, proszę.Proszę! Wez moje jabłko.Nie mam nic innego, żeby cięprzekupić. Daj mi spokój. Wez, proszę.Ty będziesz miała jabłko, a ja będę żyła, co? Co? Proszę, proszę, wez.Shen zwymiotowała gwałtownie.Na szczęście Nanti ją podtrzymała.Wrzaski dobiegałycoraz bliżej.Ktoś chyba oberwał strzałą na pobliskich stanowiskach lekkiej artylerii.Ostatniachwila.Biec w ciemność? Na oślep, przed siebie? No ale pozostanie tutaj było równie małoracjonalne. Jak ci na imię? Shen dotknęła ramienia piechociarki, ciągle trzymającej zielone jabłko. Sharri, pani kapral. Poprowadzisz działka tuż za nami.Artylerzystki uprzedzone, mają dwie sztukiprzygotowane. Tak jest! Dziewczyna szczęśliwa runęła do tyłu.Wryło ją dopiero na okrzyk Shen: E! Jabłko dawaj! No co jest.?%7łołnierze wokół zachichotały.Sytuacja jednak, delikatnie mówiąc, nie była sprzyjająca.Niewspominając o fakcie, że tylko Nanti wiedziała, iż ich dowódca jest zupełnie pijana.Shen nie przejmowała się swoim stanem.Wystawiła głowę i patrzyła w ciemność, bozapomniała, że i tak niczego nie dostrzeże.I po czym rozpoznać, czy nadeszła ta właściwachwila na atak wyprzedzający? Czy potwory już się czają w otaczających krzakach, czydopiero podchodzą? A może w ogóle uznały ten kierunek za nieważny i interesuje ich tylkozabicie dowództwa? No szlag! I tak po ciemku nie rozstrzygnie. Nanti, wez pierwszy pluton i wal w te krzaki.Nie strzelaj, leć jak na bagnety, tylko biegiem.Jak dostaniecie ostrzał, robisz padnij, a ja cię będę kryła ze wszystkiego, co mam. No to żegnaj, piękne życie. Powiedziałaś piękne czy pieskie ? Aż tak jesteś pijana? No! Dawaj, dawaj.W absolutnej ciszy pierwszy pluton ruszył w gęstą ciemność.Ktoś się potknął, ktoś zaklął, akto inny rąbnął w drzewo i padł na ziemię.Wroga z przodu nie było.Zaskakującaniedorzeczność w przypadku obcej taktyki.No nic.Shen posłała drugi pluton w ciemność.Tymrazem wolniej.Do pozostałych za umocnieniami znowu nie dotarł żaden dzwięk bitwy.Shenruszyła więc sama z trzecim plutonem i dwoma działkami.Nic.Krzaki naprzeciw linii obronnejbyły puste.Albo potwory okazały się aż tak niekompetentne, albo aż tak pewne siebie.Cokolwiek by się działo, ten stan umożliwił Shen przegrupowanie i zwrot.Kompania ruszyłateraz w ciemnościach wzdłuż własnych linii w kierunku bitwy. Ale jaja szepnęła Nanti, a potem wzięła wielki haust powietrza, które po chwili wypuściłaz płuc z głośnym świstem. Gdyby ktoś nimi dowodził, to w tej chwili już dorzynaliby resztkinaszych rannych. A gdyby nami ktoś dowodził, to nie pozwoliłby na bitwę po ciemku. Ale zaraz możemy ich zetrzeć w proch. Chyba we śnie.Skoro tak się zachowują, to myślę, że naprawdę widzą w ciemności lepiej,niż ktokolwiek przypuszczał. Nie kracz.Jeszcze kilkanaście kroków i jeszcze.Podchodziły coraz bliżej toczącej się walki.I naglektóraś z żołnierzy widoczna w świetle odległych ognisk wykonała gest kontakt znieprzyjacielem.Po chwili ręką wskazała kierunek.Shen nie dostrzegła niczego, Nanti jednakmiała lepszy wzrok.Zaczęła w ciszy ustawiać dziewczyny wokół.Potem posłała pytającespojrzenie na dowódcę. Na bagnety szepnęła Shen. Strzelać, tylko kiedy żołnierze widzą cel.Nanti na zasadzie przekaż dalej wysyłała gest: Gotowość patrzcie na mnie. Na bagnety!!! powtórzyła Shen, tym razem krzykiem. Do ataku!Linie runęły do przodu.Shen wydawało się, że w coś uderzyła, przeciwników zobaczyła pokilku krokach.Dopiero odwracali się, żeby odeprzeć atak.Co za piękna chwila! W słabymodblasku ognisk widziała, jak jej żołnierze, wrzeszcząc, wbijają bagnety w ciała obcych.Raz,nacisk i z kopa, żeby wyjąć ostrze.Trudna sprawa, czasem się nie udaje.Kilka dziewczynwystrzeliło w takiej sytuacji.Pocisk, który wbija się w ciało tuż obok osi bagnetu, pozwala gowyjąć prawie bez wysiłku.Shen na drugiej linii uporządkowała błyskawicznie osłonę i kazała podciągnąć działka.Kiedypotwory zaczęły atakować mieczami i zdobywać przewagę, rozwrzeszczała się: Wycofywać się! Wycofać się za osłonę!%7łołnierze pojedynczo odrywały się od przeciwnika.Tamci mieli w rękach już tylko broń białą.W starciu bezpośrednim nikt nie trzymał łuku.No i stało się to, co musiało się stać.Potworyruszyły w pogoń za żołnierzami.Po kilkunastu krokach osłona wystrzeliła, celując idealnie zodległości kilku kroków.Dwa działa plunęły kartaczami.Ci z goniących, którzy nie zginęli odognia, zatrzymali się w szoku. Kontratak! wrzasnęła Shen. Na bagnety!Druga linia ruszyła do przodu.Bagnety znowu wbijały się w ciała.Shen kazała ładowaćdziałka i karabiny tym, które poszły do pierwszego ataku, a teraz zostały z tyłu.Walka naprzedpolu wygasała powoli.Potwory nie ruszyły już do kontruderzenia.Do przodu! Kompaniaposunęła się o kilkadziesiąt kroków.Wróg ciągle nie mógł się pozbierać.Napór na linie obronneimperialnej armii przy potoku wyraznie słabł z tej strony.Ktoś z wrogich dowódców musiałorganizować kontratak.Ale na razie wszystko szło dobrze.Shen nakazała postój iprzegrupowanie.Armatki posiały kartaczami po krzakach dla dezorientacji przeciwnika.Terazdwa plutony na czoło jako ogniowa awangarda, jeden z tyłu dla osłony, działa w środek i.Przeciwnik wcale nie był ani pokonany, ani zdezorientowany.Linie dostały ostrzał z góry.Aucznicy siedzieli w koronach drzew.Kilka dziewczyn wystrzeliło w listowie wbrew wyraznemurozkazowi, że trzeba widzieć cel.Bezsensowna strata czasu na ponowne ładowanie broni,podczas kiedy strzelec jest właściwie bezbronny i sam stanowi łatwy cel.Euforia po udanymataku znikła momentalnie.W szeregi wkradał się nieład.Przeciwnik uderzył od strony, z której przyszły.Prosto w osłonę.Na szczęście dziewczynymiały nabitą broń.Armaty strzeliły kartaczami.Shen przesunęła pierwszy pluton w tył dlaosłony ariergardy i wszystko zaczęło się sypać.Nie było szans, żeby dotrzymać pola.Wróg złukami i mieczami, widzący w ciemności miał w tych warunkach miażdżącą przewagę nadnowoczesną armią.Dziewczyny padały zabijane przez cichą, świszczącą śmierć.Prawie żadnanie ginęła jednak od razu
[ Pobierz całość w formacie PDF ]