[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Nawet Daniel go nie tknął.Bo się nie odważył.- O tym sami zadecydujemy.- Przyłączcie się do mnie - zachęcił.- Dostaniecie wszystko czego wam będzie trzeba.Wszystkie marzenia.Absolutna władza.- Tak? -zdziwił się Hiszpan.- Na przykład?Naga Monika pojawiła się w powietrzu.Zasłaniała sobie wstydliwie najintymniejsze detale ale uśmiechała się zachęcająco.- Wiesz dlaczego nie damy się nabrać na lep twoich obietnic? - zapytał Jakub.- Dlaczego? - zaciekawił się związany.- Dlatego, że niczego nie obiecujesz naprawdę.Jesteś mistrzem złudzeń.Zsyłasz na nas obrazy.wszystko jest dla ciebie iluzją a tymczasem odrąbałem ci rękę.Wyobraziłeś sobie nową i sprawiłeś abyśmy ją widzieli ale nie jesteś w stanie powstrzymać nas przed zabiciem ciebie.- Zagramy?- Co? - zapytał zakonnik.- Masz przy sobie złote ośmiorealowe peso.wicekrólestwa Peru.Wybierasz znak mennicy w Limie czy herb Kastylii.- A co będzie stawką?- Jeśli wypadnie Lima wpuścicie mnie.Jeśli herb ja wypuszczę was.Jeśli stanie na krawędzi moneta wzbogaci moją kolekcję.- Odczaruj dziewczyny.- Nie.- Postoisz do rana to może zmądrzejesz.W tym momencie strzeliły płomienie.Sznur spalił się na popiół.Ziemia wokół zadymiła.Czarownik uwolniony z więzów przeszedł kilka kroków w bok.- Nigdy już nie uda wam się dostać mego ciała - powiedział.Jakub strzelił do pnia.Kula zagłębiła się w drewno.Okruchy żaru rozprysły się wokoło.- Wcale nie panuję tylko nad złudzeniami.Zresztą krowy naprawdę straciły mleko - powiedział.- Pogadamy?- Możliwe - odezwał się Herberto.- O czym chcesz mówić? My chcemy cię zabić.Ty chcesz nas przekabacić.Chyba nie mamy o czym.- Na przykład o tych biednych zamienionych miejscami kiciach.Ale może później.Na razie pokażę wam trochę swojej mocy.Stanął na krawędzi skarpy i wyciągnął ręce ponad wieś.Wyrzucił z siebie długie mętne zdanie.W kilkudziesięciu miejscach jednocześnie wystrzeliły płomienie.Było je doskonale widać w ciemności.Ludzie krzycząc biegali między domami.Zaraz też pojawiły się dwa wozy strażackie.Ale strażacy nie radzili sobie z żywiołem.- Złożycie mi pokłon aby ratować tych ludzi - rozkazał.- Idź się wypchaj - powiedział Jakub.- Po pierwsze w gminie mamy tylko jeden wóz strażacki a poza tym jak szybko on się pojawił? W pięć sekund po wybuchu pożaru?- Lepiej przyjdźcie jutro - powiedział Iwanow ze złością i zniknął.- Wracamy - zadecydował emisariusz Watykanu.- Już za ciemno żeby się dalej bawić w te podchody.- Dobra.Ale jutro znowu spróbujemy.Wsiedli na motor i pojechali.Na Zarowie.Wbrew pozorom Jakub nie zapomniał o wampirach na austryjackim cmentarzu.Zaparkowali w starym miejscu.- Po co mnie tu przywiozłeś? - zapytał Herberto.- Zapolujemy?- Na co?- Na wampiry.Daleko na polach pojawiło się niebieskie migoczące światełko.radiowóz.- Cholera - zaklął Jakub.- Znowu ten idiota.- Znikamy?- Tak!Uruchomili motocykl i pojechali przez las do szosy.Raz jeszcze udało im się zwiać.Znalazłszy się na cmentarzu Iwanow rzucił ukradziony rower w krzaki a następnie zniweczył obraz radiowozu z włączonym kogutem.Stanął pośrodku cmentarza i wsłuchał się w głosy zmarłych.Ziemia ziała nienawiścią.Nienawiść była straszna.Niewiadomo kto nazwał to miejsce bratnią mogiłą.Ci którzy leżeli w masowych grobach mimo upływu siedemdziesięciu lat gotowi byli skoczyć sobie nawzajem do gardeł.Kilku tylko zdołało się jakoś porozumieć.Tych zdecydował się pominąć.potrzebował nienawiści.Strasznej nienawiści.Odszukał najsilniej promieniujące nią miejsca i tam zaczął kopać.Niebawem natrafił na resztki skrzynek z amunicją które zakopywali tam niegdyś partyzanci.W tej chwili poczuł za swoimi placami czyjąś obecność.Nie zdążył się odwrócić gdy otrzymał silny cios kijem w głowę.Upadł nieprzytomny na ziemię.W chwilę później z grobu którego nie zdążył rozkopać do końca wylazł wampir.Wampir był typowym przedstawicielem swojego gatunku.Za życia Rumun imieniem Ilon.Obecnie o nieco zdefasonowanej urodzie.Zęby miał oczywiście takie jak trzeba.Popatrzył na leżącego.Drugi wampir Mefiu stał nad leżącym trzymając jeszcze ciągle w ręce kawał kija.- Co to za hiena? - zaciekawił się mieszkaniec rozgrzebywanego grobu.- Musi Jakub Wędrowycz.- No co ty.Gdyby to był Wędrowycz to zbierałbyś teraz swoje resztki z okolicznych drzew.Nie zapominaj ilu naszych załatwił.- Dostanę order?- Durniu, Wędrowycz nie dałby się tak łatwo załatwić.- To co robimy z tą padliną? Można by trochę krwi.- Tak, oczywiście.Znowu ci się chce po tamtej jałówce?- Dlaczego by nie?- Obżartuch.Mieliśmy mnóstwo czasu.- Tak.Mieliśmy.- To teraz poczekamy sobie na następną okazję.- Mamy go zostawić?- Tego nie powiedziałem.Wędrowycz miał kumpli.To zapewne któryś z nich.Trząchnij nim niech dojdzie do siebie.Palce wampira zapadły się w ciało.- Ki diabeł? On jest niematerialny?- Niemożliwe.Przecież go stuknąłeś.Ciało na ziemi zniknęło.Iwanow zmaterializował się kawałek dalej.- Czołem sokoły - powiedział.- A ty kto?- Och mniejsza o to.Nazywają mnie Iwan Iwanowicz.- Ruski?- Aha.- Całkiem jak ci ruscy którzy nas zabili.Co z nim zrobimy?- Ja myślę że możnaby.Iwanow zmaterializował się tuż przed nim z kluczem francuskim w łapie.Jednym ruchem wybił wampirowi kieł a potem znowu zniknął.- Chyba nic mi nie możecie zrobić - odezwał się pojawiając na gałęzi drzewa.-Bo widzicie jestem dla was za sprytny - stał teraz za nimi.- Ale możemy się dogadać.- Dogadać? - zdziwił się Ilon.- Mamy wspólnych wrogów.Co powiecie na to żeby załatwić Wędrowycza?- Nie wiemy nawet gdzie mieszka.- Ja wiem.- Co w zamian? - Mefiu chciał za wszelką cenę coś wytargować.- Możecie wyssać krew z niego, dziewczyny, która z nim mieszka i jeszcze jednej szkapy.Nie wspominając o tym, że właściwie nie macie innego wyjścia.Kiwnęli głowami.Zaczął tłumaczyć im drogę.*Dziewczyny poszły spać do obory.Herberto spał na ławie w kuchni a Jakub swoim łóżku.Spał czujnie, tak jak zawsze.Około północy obudził go cichy dźwięk.Coś usiłowało podważyć okno.Zsunął się cicho z łóżka i wymknął na zewnątrz.pierwszy raz w życiu widział wampira.Dwa wampiry.Wampiry usiłowały otworzyć okno.Cichutko przebiegł do szopy.- Tu jestem niedojdy - powiedział.Łopata ta srebrna stała na podorędziu.Buchnęły dwa kłęby dymu.Wampiry zamieniły się w nietoperze i ruszyły pikującym lotem w jego stronę.W ostatniej chwili gdy były już tuż tuż machnął w powietrzu siecią rakarską.Oba wpadły w pułapkę.- Herberto! - wrzasnął.Nadbiegł zakonnik.- Co się stało? -zapytał.Krzyk gospodarza wyrwał go ze snu.- Mam dwa wampiry.Potrząsnął siecią.- Zwykłe nietoperze - zaprotestował rozbudzony.- Zostaw, są pod ochroną.- Tak myślisz? Potrzymaj.Zakonnik wziął sieć w ręce.Jakub ujął łopatę w spracowane dłonie a potem dotknął ostrzem obu nietoperzy.Przemiana zaszła błyskawicznie.W sieci która wpiła się teraz w ich ciało do kości miotali się dwaj austryjaccy żołnierze.- Zwykłe nietoperze, co? - zakpił egzorcysta amator.- Zwracam honor.Przyładował im z całej pary łopatą i chyba udało mu się ich ogłuszyć.Wywlókł sieć na środek podwórza i polał sporą ilością benzyny z kanistra.- Ma pan ogień? - zapytał zakonnika.- Chyba nie chcesz ich spalić? - zdenerwował się.- Dlaczego nie?Herberto zamyślił się.Faktycznie nie było żadnego powodu dla którego nie mieliby się z nimi rozprawić.W minutę później oba wampiry płonęły jak pochodnie.Wkrótce pozostała z nich kupka popiołu.Egzorcysta amator wykopał niewielką dziurkę w ziemi i zgarnął do niej resztki przepalonych kości.- Gotowe - powiedział.Poszli spać
[ Pobierz całość w formacie PDF ]