[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Ewę wyprowadzili strażnicy, a ja trafiłem do swojego bloku.Kilka tygodnichodziłem, jakbym dostał porządnym młotem po łbie.Pózniej zaczęły przychodzić kolejne listy: Kochany,zastanawiałam się kiedyś, ile czasu upłynie, zanim w ten sposób zacznę listy do ciebie.Do tej pory pisałam Michał ,ale to przecież synonim :) Dla mnie znaczy wszystko.Jestem na Ko Pha Ngan.Wylądowaliśmy na jakimś fajnymzadupiu i wegetujemy.Ja prócz tego jeszcze tęsknię za tobą cholernie i myślę o tobie cały czas.Mówię do ciebie, niekiedyna głos, siedząc gdzieś pod palmą, jak obłąkana :).EwaXXVIIIZamach stanu19 września 2549 roku zaczął się jak co dzień.Brzęczący dzwięk zakomunikował pobudkę.Ludzie jak zwykle zaczęlizwijać swoje manele w oczekiwaniu na otwarcie stalowych drzwi.Mijały kolejne minuty, a w holu nadal nic nie byłosłychać.Na początku nikogo to nie dziwiło.Czasem strażnicy miewali nawet ponadgodzinny poślizg.Tego dnia ów poślizg okazał się jednak niezwykle długi.Klatkę wypełniało coraz więcej nigeryjskich przekleństw. Do kurwy nędzy, otwierać drzwi! Na taki stan rzeczy nikt nie był przygotowany.Nawet umieszczony w rogu mały,zasłonięty plastikową ceratą kibel nie wystarczał na tak dużą liczbę ludzi.Minęło już kilka godzin, gdy rozległy sięstrzały.Musiały paść gdzieś blisko, choćby w bloku obok.Na chwilę zapadła cisza, a po niej zawrzało jeszcze bardziej. Co się tam dzieje?! Strażnik!.Otwierać! przekrzykiwali się nawzajem moi współlokatorzy.Po 12 w południe nadal nie było widać śladu strażników.Ktoś zaczął mówić o zamachu stanu.Tony wyciągnął małeradio.Manewrował długo pokrętłem, by wreszcie zastygnąć w bezruchu.W skupieniu nasłuchiwał dzwiękówwydobywających się z małych słuchawek.Wreszcie odchylił się trochę do tyłu, a z jego ust wydobył się tubalny okrzyk: Słuchajcie, kopnęli w dupę Thaskina.Armia jest na ulicach.Kakofonia różnych dzwięków na nowo wypełniła klatkę. Alagi (nigeryjska ksywka Tony ego), wez no im lepiej powiedz, żeby nas stąd wreszcie wypuścili skomentowałwkurzony Juma. Podobno w piątce był mały bunt.Strażnicy strzelali w powietrze.Boją się nas wypuścić krzyczał Josh,nasłuchujący ludzi z innych klatek. A niech mnie w bafana ugryzą, pierdolone żółtki rzucił wkurzony Owo.Wreszcie póznym popołudniem pojawili się strażnicy.Wypuszczono jednak tylko funkcyjnych.Historia z zamachemstanu była już pewna.Teraz, gdy za murami dokonywały się jakieś zmiany polityczne, nieobliczalna masa w jednejchwili mogła przejąć kontrolę nad więzieniem.Moi czarni kumple ciskali przekleństwa na każdą stronę.Po południufunkcyjni przynieśli więzienne jedzenie i wydawali je przez kraty.Wkurzony Tony złapał jednego z nich.Czarna dłoń zawinęła się na gardle Azjaty.Kilku innych funkcyjnychpodbiegło natychmiast.Podniósł się wyjątkowy jazgot.Sfora wręcz szczekała, waląc w potężną dłoń Tony ego. Powiedzcie Le Mungowi, żeby tu przyszedł wycedził przez zęby po tajsku.Rozwścieczeni funkcyjni odszczekiwali coś jeszcze, wymachując wszystkimi członkami.Wreszcie znikli z pola naszego widzenia.Po jakimś czasie pojawił się Le Mung.Stanął po drugiej stronie, przyglądając się nam w milczeniu.Chodząca za nimzła sława skurczysyna zdecydowanie powstrzymywała Nigeryjczyków przed kolejnymi głośnymi aktaminiezadowolenia.Nikt nie kwapił się, by zadrzeć z zastępcą komendanta.Stojący tuż obok kraty Tony rozpoczął swojąkwestię.Wykładał wszystko powoli, bez emocji, jak wymagała tajska etykieta.Suchy, stonowany głos strażnikaodpowiadał obco brzmiącymi wersami.Moje uszy wyłapały tylko jedno, dobrze znane zdanie: cza jen jen!.Ironia losu zwrot oznaczający spokój w dosłownym tłumaczeniu znaczył: być chłodno chłodno.W klatce, gdzie panowałnieznośny ukrop, rada strażnika mogła doprowadzić do szewskiej pasji. Wsadz sobie w dupę swoje cza jen jen skomentował cicho siedzący obok Samuel. %7łółtek pójdzie do swojejklimatyzowanej norki, a my mamy sterczeć w tym ukropie.Zwietnie! Te ciche słowa były jak iskierka podpalająca lontdużej bomby.Ktoś rzucił wypełnioną ryżem miską.Aluminiowe naczynie odbiło się od stalowych prętów, rozbryzgującwszędzie białe ziarna.Za nim poleciało kolejne i jeszcze jedno.A potem seria wyzwisk pod adresem strażnika.Le Mung cofnął się natychmiast, by po chwili zniknąć w długim korytarzu.Małą salkę wypełniły tryumfalne okrzyki.Nigeryjczycy zapomnieli nawet o prowadzonym wspólnie ze strażnikiem heroinowym interesie.W powietrzu czuć byłonapięcie.Chwilę pózniej również zapach dymu.W holu zaczęły lądować kawałki płonącego materiału. Trafiłem kiedyś do więzienia w Cape Town głos siedzącego obok i krzyczącego mi do ucha Samuela ledwo dał sięsłyszeć. To takie miejsce, gdzie, będąc białym, właściwie nie masz szans na przeżycie.Widziałem, jak wykończyli tamkilku takich jak ty.Sam ledwo się wykaraskałem, trzymając z kim trzeba.Pewnego dnia więzniowie rozpoczęli bunt.Wiesz, co zrobili z kilkoma mało popularnymi strażnikami? Co? Kazali im jeść gówno, a pózniej kilku pobili naśmierć. He, he, chciałbym zobaczyć Le Munga wpieprzającego odchody z jednej z tych aluminiowych misek.Wypuszczono nas dopiero dwa dni pózniej.Le Mung nie wyciągnął żadnych konsekwencji z zaistniałego incydentu.Widocznie za bardzo cenił sobie prowadzony z Nigeryjczykami interes.Zamach stanu okazał się bezkrwawy, choć chodziły plotki o kilku trupach w bloku piątym.Były premier, oskarżony opoważne machlojki finansowe, uciekł za granicę, władzę przejęła armia.Wśród białych najwięcej do powiedzenia na tentemat miał jak zwykle Adrian.Wysoki blondyn był już po pięćdziesiątce.Urodził się w Holandii, a dorastał w Kanadzie.Podwójne obywatelstwo owocowało wizytami obydwóch ambasad.Aresztowano go, podobnie jak mnie, za ecstasy
[ Pobierz całość w formacie PDF ]