[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Kiedy pózniej wujaszek podjechał do Mikołaja i przemówił do niego, Mikołaj poczuł siębardzo pochlebiony, że po wszystkim, co zaszło, wujaszek raczy się do niego odezwać.441 VIIKiedy pod wieczór Iłagin pożegnał się z Mikołajem, okazało się, że Mikołaj znajduje siętak daleko od domu, iż przyjął propozycję wujaszka, żeby jego strzelcy i psy przenocowali uniego, u wujka, w jego wsi Michajłówce. Gdybyście do mnie zajechali  sprawa pewna, marsz!  rzekł wujaszek  byłoby jeszczelepiej; widzicie, jak mokro  mówił. Odpoczęlibyście, hrabianeczkę odwiezlibyśmy brycz-ką. Zaprosiny wujaszka przyjęto, do Otradnego posłano strzelca po bryczkę, a Mikołaj zNataszą i Pietią pojechali do wujaszka.Na frontowy ganek wybiegło pięciu czeladzi dworskiej, dorosłych oraz chłopców, witaćpana.Z ganku kuchennego wyjrzały dziesiątki kobiet  starych, dorosłych i małych  żebyzobaczyć powracających myśliwych.Obecność Nataszy  kobiety, pani siedzącej na koniu do tego stopnia podnieciła ciekawość dwórek wujkowych, że nie krępując się obecnościąNataszy wiele z nich zbliżało się do niej: zaglądały jej w oczy i tuż przy niej robiły o niejuwagi niby o jakimś dziwie na pokaz, które nie będąc człowiekiem nie może usłyszeć anizrozumieć tego, co się o nim mówi. Arinka, spójrz no, siedzi boczkiem! Sama siedzi, a podołek się fajta.Widzita  rożek! Zwięci Pańscy i nożyk. Widzicie ją  Tatarka! Jakeś to się nie przekoziołkowała?  mówiła najśmielsza, zwracając się wprost do Nata-szy.Wujaszek zsiadł z konia przed swym drewnianym domkiem, który stał w zarośniętymogrodzie, spojrzał na swych domowników, krzyknął rozkazująco, żeby się rozeszli i żebyprzygotowali wszystko jak należy na przyjęcie gości i myśliwych.Wszyscy się rozbiegli.Wujaszek zdjął Nataszę z konia i za rękę poprowadził po chwiej-nych drewnianych stopniach ganku.W domu, nie otynkowanym, z belkowymi ścianami, niebardzo było czysto, nie widać było, żeby ludzie tu mieszkający mieli na celu, by nie byłoplam, ale też nie widać było zaniedbania.W sieni pachniało świeżymi jabłkami i wisiały wil-cze i lisie skóry.Wujaszek zaprowadził swych gości przez sień do małej bawialni z rozsuwanym stołem imahoniowymi krzesłami, potem do salonu z brzozowym okrągłym stołem i kanapą, potem dogabinetu z obszarpaną kanapą, zniszczonym dywanem i portretami Suworowa tudzież ojca imatki gospodarza oraz jego samego w wojskowym mundurze.W gabinecie mocno pachniałotytoniem i psami.W gabinecie wujaszek poprosił gości, by usiedli i czuli się jak w domu, a sam wyszedł.Rugaj, z zabłoconym grzbietem, wszedł do gabinetu i położył się na kanapie czyszcząc sięjęzykiem i zębami.Z gabinetu prowadził korytarz, w którym widać było parawany z podar-tymi zasłonami.Spoza parawanów dochodził śmiech kobiecy i szepty.Natasza, Mikołaj iPietia zdjęli okrycia i usiedli na kanapie.Pietia wsparł się na ręce i natychmiast zasnął; Nata-sza i Mikołaj siedzieli w milczeniu.Twarze im płonęły, byli bardzo głodni i bardzo weseli.Popatrzyli na siebie (w domu, po polowaniu, Mikołaj już nie uważał za konieczne okazywać442 siostrze swej męskiej przewagi); Natasza mrugała na brata, oboje jeszcze trochę wytrzymali izaśmiali się dzwięcznie, nie zdążywszy jeszcze wymyślić pretekstu dla swego śmiechu.Wkrótce potem wszedł wujaszek w kazakinie, granatowych spodniach i niskich butach.INatasza pojęła, że ten sam strój, na który, kiedy wujaszek był w nim w Otradnem, patrzyła zezdumieniem i drwiną, był prawdziwym ubiorem, wcale nie gorszym od surdutów i fraków.Wujaszek również był wesół; nie tylko że się nie obraził z powodu śmiechu brata i siostry(nawet mu do głowy nie mogło przyjść, by mogli wyśmiewać jego sposób życia), ale i samprzyłączył się do ich śmiechu. Więc tak, moja hrabianeczko  sprawa pewna, marsz!  drugiej takiej nie widziałem! oświadczył podając Rostowowi fajkę z długim cybuchem, a drugą, z cybuchem przyciętymkrótko, zwykłym ruchem wkładając między trzy palce. Dzień spędziła konno niczym mężczyzna, i jakby nigdy nic!Wkrótce po wejściu wujaszka otworzyła drzwi dziewczyna, jak można było sądzić po od-głosie stóp  bosa, i do pokoju weszła trzymając w rękach zastawioną tacę otyła, rumiana,ładna kobieta lat czterdziestu, z podwójnym podbródkiem i pełnymi czerwonymi wargami.Zgościnną dostojnością i uprzejmością w oczach i każdym ruchu przyjrzała się gościom i milesię uśmiechając ukłoniła się im z szacunkiem.Pomimo tuszy okazalszej niż zwykła, co zmu-szało ją do wystawiania naprzód piersi i brzucha i do odchylenia głowy w tył, kobieta (gospo-dyni wujaszka) stąpała nadzwyczaj lekko.Podeszła do stołu, postawiła tacę i białymi, pulch-nymi rękoma sprawnie zdjęła i ustawiła na stole butelki, zakąski i smakołyki.Skończywszy toodeszła i z uśmiechem na twarzy stanęła przy drzwiach. To właśnie jestem ja! Teraz rozu-miesz wujaszka?  powiedziało Rostowowi jej wejście.Jak tu nie rozumieć: nie tylko Ro-stow, ale i Natasza zrozumiała wujaszka, znaczenie jego nasępionych brwi i szczęśliwegouśmiechu zadowolenia, który lekko ściągnął jego usta, kiedy wchodziła Anisja Fiodorowna.Na tacy była żubrówka, nalewki, grzybki, placuszki z czarnej mąki na serwatce, miód w pla-strach, miód warzony i musujący, jabłka, orzechy surowe i palone oraz orzechy w miodzie.Potem Anisja Fiodorowna przyniosła konfitury na miodzie i cukrze, wędliny i świeżo upie-czoną kurę.Wszystko to było domowe, zebrane i przyrządzone przez Anisję Fiodorownę.Wszystko topachniało Anisją Fiodorowną, tchnęło nią i miało jej smak.Wszystko to miało w sobie jędr-ność, czystość, białość i miły uśmiech. Niechże panna hrabianeczka podje  mówiła podając Nataszy to jeden przysmak, to dru-gi.Natasza jadła wszystko i wydawało się jej, że takich placuszków na serwatce, z takim bu-kietem konfitur, takich orzechów w miodzie i takiej kury jeszcze nigdy nie widziała i nie ja-dła.Anisja Fiodorowna wyszła.Rostow z wujaszkiem, zapijając kolację wiśniową nalewką,rozmawiali o minionym i o przyszłym polowaniu, o Rugaju i o psach Iłagina.Natasza, przy-słuchując się z błyszczącymi oczyma, siedziała wyprostowana na kanapie.Kilka razy próbo-wała obudzić Pietię, żeby mu dać coś do zjedzenia, ale odpowiadał jakoś niezrozumiale, naj-widoczniej przez sen.Nataszy było tak wesoło na duszy, tak dobrze w tym nowym dla niejotoczeniu, że bała się, by za wcześnie nie przysłano po nią bryczki.Po chwili milczenia, którezapadło przypadkowo, jak to się prawie zawsze zdarza u ludzi po raz pierwszy przyjmującychw swym domu znajomych, wujaszek oświadczył odpowiadając na myśl, jaka nasunęła sięjego gościom: Tak więc kończę mój żywot.Umrze człowiek  sprawa pewna, marsz!  nic nie pozo-stanie.Nie ma w tym grzechu.Twarz wujaszka była bardzo wyrazista, a nawet piękna, kiedy to mówił.Rostow mimowoli przypomniał tu sobie wszystko, co słyszał dobrego o wujaszku od ojca i od sąsiadów.Wcałej guberni wujaszek miał reputację najzacniejszego i najbardziej bezinteresownego dziwa-ka.Powoływano go na rozjemcę w sprawach rodzinnych, wyznaczano na wykonawcę testa-mentów, zwierzano mu sekrety, wybierano na sędziego i na inne stanowiska, ale wujaszek443 stanowczo się wymawiał od służby publicznej; jesień i wiosnę spędzał na polach na swymkasztanowatym mierzynku, w zimie siedział w domu, latem polegiwał w swym zarośniętymsadzie. Czemuż wujaszek nie pełni żadnego urzędu? Pełniłem, alem to rzucił [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • szamanka888.keep.pl