[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.- Chyba na razie lepiej nie liczyć na to, że wszystko stanie się jasne - powiedziałaBronte, co miało chyba oznaczać, że jeszcze przez jakiś czas sytuacja będzie wywoływałamętlik w głowie.Dołączyła do nas Jess.Lubiłam ją, ale tamtego wieczoru u mnie w domu miałamwrażenie, że Bronte za nią nie przepada.- Zwietna lekcja historii - powiedziała Jess. - Tak, właśnie opowiadałam o niej Bronte.Serio, nie wiem, co wstąpiło w tychchłopaków.Chyba postradali swoje maleńkie rozumki.Wielu ludzi zachowuje się tak, jakbyjeszcze nie mieli dość wojny.Nie wiem, ile jej potrzebują.Mnie wystarczy na kilka wcieleń.Tacy ludzie jak Jake Douglass wpędzają mnie w paranoję.To znaczy w większą paranoję niżta, na którą cierpiałam do tej pory.- Hej, zafunduję ci prawdziwą paranoję - powiedziała Jess.- Wiesz, co myśli mójojciec? On uważa, że wróg nas rozpracowuje, że szykuje się do następnej inwazji.Ta rozmowa była ponad moje siły.Odwróciłam się i zaczęłam się bawić pajęczyną.Położyłam na niej liść, żeby sprawdzić, czy pajęczyna pęknie.Usłyszałam, jak Bronte pyta:- Dlaczego mieliby znowu na nas napadać?Jej głos brzmiał spokojnie, ale Bronte w ogóle wydawała się spokojną osobą.- Bo spora część tamtejszych radykałów jest naprawdę wściekła na własny rząd.Twierdzą, że zbyt łatwo się poddał, że nie powinien był iść na kompromis, że nie powinienbył oddać tak dużego terenu.- Oddać tak dużego terenu! - krzyknęłam przez ramię.- Przecież ten teren nie był ichwłasnością! Jak mogliby go oddać.Jess miała gotową odpowiedz na wszystko.Położyłam na pajęczynę kawałek kory.Struktura wytrzymała.- Dobra, dobra - powiedziała Jess.- Tylko spokojnie.Użyłam niewłaściwych słów.Chociaż uważam, że tak naprawdę jednak go oddali, bo przecież opanowali ogromny kawałnaszego kraju.Własność to dziewięć dziesiątych prawa.- No więc - powiedziała Bronte głosem kogoś, kto prowadził tę rozmowę już kilkarazy, jak nauczyciel pytający uczniów przez siedemnasty rok z rzędu:  Jak myślicie, drodzyuczniowie, jakie zasady powinniśmy ustanowić w tym roku? - co zrobią, jeśli znowu dojdziedo inwazji?Dorzuciłam do kory gałązkę.Pajęczyna ugięła się, ale wytrzymała obciążenie i niepękła.- To samo, co zaczęli robić w niektórych miejscach za pierwszym razem.Jaknajszybciej sprowadzą osadników, a nas zepchną na obrzeża.Będziemy mieszkali wgównianych miejscach i odwalali gównianą robotę, a każdy, kto będzie sprawiał problemy,zostanie zamknięty albo zniknie w tajemniczych okolicznościach.- Zamilkła, a po chwilidodała: - Krążą plotki, że właśnie dlatego nie wypuścili niektórych jeńców.Zidentyfikowalipewne osoby jako potencjalne zródło kłopotów, które w razie drugiej inwazji przysporzyłobyim problemów.Myślą sobie:  Po co stwarzać sobie dodatkowe utrudnienia? Ogłośmy, że ci ludzie nie żyją albo że nie wiemy, gdzie są, a będzie nam łatwiej rozpocząć następnąinwazję.- Następną inwazję - warknęłam na nią.- Nie ma mowy o żadnej następnej inwazji.Nie, jeśli będę miała cokolwiek do powiedzenia w tej sprawie.Ale już gdy to mówiłam, wiedziałam, że nie mogłabym mieć niczego do powiedziaław tak ważnej kwestii.%7łe nikt do mnie nie przyjdzie, żeby poprosić o pozwolenie na inwazję.Uderzyłam pajęczynę ciosem karate.Tym razem się zerwała. Rozdział 8Nigdy nie czułam się równie młoda i niekompetentna jak nazajutrz, kiedy siedziałamw gabinecie dyrektorki banku.W szkole była przerwa na lunch, więc przybiegłam naumówione spotkanie.W banku miał na mnie czekać pan Yannos, ale się nie pojawił.Lubiłamtatę Homera, lecz musiałam przyznać, że nie jest on najbardziej niezawodnym człowiekiemna świecie.No więc nagle znalazłam się w gabinecie dyrektorki i musiałam wyjaśnić,dlaczego powinna mi pożyczyć małą sumkę: następne sto tysięcy dolców.Przez kilkapierwszych minut ledwie starczyło mi powietrza, żeby poprosić o szklankę wody, ale jakimścudem rozpaczliwe pragnienie zatrzymania farmy rozwiązało mi język w wystarczającymstopniu, bym mogła wykrztusić kilka słów.A kiedy zaczęłam, zdania popłynęły trochęszybciej.Byłam już winna bankowi zapierającą dech w piersiach, porażającą i wstrząsającąsumę czterystu osiemdziesięciu tysięcy dolarów.Prawie pół miliona.Ale jak powiedziałampani dyrektor, bank był na bezpiecznej pozycji ze względu na zastaw w postaci farmy,samochodów i maszyn.Poza tym miałam stado bydła, które razem z cielętami liczyłodziewięćdziesiąt sześć sztuk.Przed narodzeniem się młodych pan Sayle wycenił jego wartośćna sto osiemdziesiąt tysięcy dolarów, ale gdybym zatrzymała cielęta, za dwa lata byłybywarte jakieś sto tysięcy dolarów według aktualnych stawek, pod warunkiem że nie nastąpizałamanie rynku.Jak na razie rynek szybował jak australijski futbolista łapiący piłkę w locie.Nie miałam odwagi spotkać się z panem Sayle em ani nawet do niego zadzwonić, alenapisałam do niego krótki list, informując o swoich zamiarach.Odpowiedz jeszcze nienadeszła.Myślę, że po wojnie prawnicy byli tak przepracowani, że większość uwagipoświęcali najpilniejszym sprawom.- Co chcesz zrobić z pożyczonymi pieniędzmi? - zapytała dyrektorka banku.- Kupić więcej bydła - odpowiedziałam natychmiast.- Muszę rozwinąć stado podwzględem jakościowym i ilościowym.Kiedy tata kupował te krowy i byki, zwierzęta były wdość kiepskim stanie, ale teraz nabierają masy.Wtedy na rynku brakowało bydła.Terazpojawiają się lepsze zwierzęta.Bardzo bym chciała kupić jednego z tych nowozelandzkichbyków, które do nas sprowadzają, ale nie wiem, czy mnie na to stać.Pewnie kosztuje fortunę.Ale nawet jeśli go nie kupię, chyba mogłabym zdobyć jakiegoś przyzwoitego byka z jednej zhodowli, która nie ucierpiała aż tak bardzo w czasie wojny, a do tego mniej więcejpięćdziesiąt krów. - Hmm.Pani dyrektor nie wyglądała na zachwyconą.Usiadła w fotelu i zaczęła wyliczaćargumenty, pokazując kolejne punkty na palcach.Nawet mówiła w punktach.Chyba jeszczenigdy nie widziałam kogoś, kto robiłby coś takiego.Jakby zwracała się nie do mnie, tylko dościany.- Po pierwsze, jesteś wyjątkowo młoda jak na podejmowanie takich zobowiązań.Jakoniepełnoletnia nie możesz podpisywać umów i będzie wymagane poświadczenie od opiekunaprawnego.A to mi przypomina, że opiekun musi też poświadczyć już zaciągnięte kredyty.Ajego tu nie ma.Niedobrze.- Wstała i stanęła przed oknem, splatając dłonie na plecach.- Podrugie, rynek bydła: w najlepszym razie niepewny.A obecną sytuację trudno uznać zanajlepszą.Po trzecie, bydło jest wysoce wrażliwe.Wszystko może je wykończyć: choroby,pożary, susze, deszcze i kto wie co jeszcze.Najwyrazniej nie zauważyła, że właśnie zrymowała.Lekko się uśmiechnęłam, alezaczynałam się martwić o los kredytu.- Po czwarte, brak doświadczenia w kierowaniu takimi przedsięwzięciami.Po piąte,brak zróżnicowania.Wyłącznie bydło.Wszystko na jedną kartę.Hmm [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • szamanka888.keep.pl