[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.A więc spełniał swe zadanie równie dobrze co ten owłosiony, nie wykastrowany Mediolańczyk o brutalnym wyglądzie?Wstydził się jednak.Nie potrafił sobie wytłumaczyć, czemu uczucie to gnębiło go szczególnie wtedy, kiedy pomyślał, że Guido wie o wszystkim.Byłoby o wiele lepiej, gdyby rozmawiali czasami z Domenico, gdyby dzielili jakieś inne przyjemności.Ale rzadko kiedy się do siebie odzywali!Domenico śpiewał w chórze w San Bartolommeo, więc nieczęsto bywał w konserwatorium, w pełnym świetle widywali się zaś z Toniem najczęściej w czasie jakiegoś balu czy kolacji po operze.Tonio zaczął bowiem znów na nie chodzić, ilekroć zaprosił go Guido.Guido najwyraźniej był z tego zadowolony.Stwierdził kiedyś cichym głosem, iż wydaje mu się, że takie uroczystości powinny sprawiać chłopcu w wieku Tonia przyjemność.Tonio uśmiechnął się.Jak mógłby opowiedzieć nauczycielowi o życiu, które prowadził w Wenecji? Rzekł po prostu, że południowa arystokracja nie robi na nim szczególnego wrażenia.- Tak wielką wagę przywiązują do tytułów - mruknął - i wydają się tacy.z siebie zadowoleni i gnuśni.Od razu tego pożałował.W słowach tych rozbrzmiewała bezczelność i snobizm.Guido będzie wściekły.Ale nie.Guido zamyślił się nad tym zdaniem, jakby nie przyszło mu do głowy, że może się poczuć urażony.* * *Pewnej nocy, po wyjątkowo wykwintnej kolacji w domu hrabiny Lamberti, w czasie której wszędzie pełno było służących - jeden z nich stał za każdym siedzącym przy stole gościem, inni ustawieni byli przy malowanych ścianach, gotowi w każdej chwili napełnić gościowi kielich czy zapalić mu świeczką tureckiego papierosa - Tonio ujrzał niezwykłą scenę: Guida swobodnie rozmawiającego z najwyraźniej znajomymi mu kobietami.Młody maestro, ubrany w czerwień i złoto doskonale uwypuklającego jego brązowe oczy oraz włosy, zdawał się całkowicie swobodny i pochłonięty jakimś pytaniem.W pewnej chwili uśmiechnął się, potem wybuchnął głośnym śmiechem: wyglądał wtedy na swój wiek - młodo, subtelnie, zdawał się okazywać zdolność do wyrażania uczuć, o które Tonio nigdy by go nie podejrzewał.Tonio nie mógł oderwać od niego oczu.Jego uwagi nie rozproszył nawet Domenico, który zaczął właśnie śpiewać do wtóru klawikordu.Obserwował reakcję Guida na jego występ: patrzył na niego bardzo długo, aż wreszcie oczy maestra znalazły go w tłumie i na jego twarzy pojawił się poważny, chłodny wyraz, nawet złość.Tonio wzdrygnął się, nim zdołał oderwać od niego wzrok.Skierował oczy na Domenica, który po zakończeniu występu, kiedy w komnacie rozbrzmiały oklaski, posłał mu jedno ze swych pełnych łaskawości spojrzeń, odbijających świadomość, że Tonio ma nad nim władzę.- Cóż za hańba - pomyślał Tonio.Nienawidził siebie i wszystkich dokoła.- Po cóż się nad tym zastanawiać? - szepnął sam do siebie.Zawędrował samotnie do jakiegoś ciemnego pokoju, pewnie rzadko otwieranego, gdyż panowała w nim wilgoć, i spacerował tam w świetle księżyca sączącym się przez wysokie, łukowate okna, myśląc: - Czemu tak mną pogardza, dlaczego tak się tym przejmuję? Niech go szlag!Ogarnął go wstyd.Czyżby dlatego, że był kochankiem chłopca?Tak, to przerażające.Wiedział jednak, dlaczego nim został.Zdawał sobie sprawę, że za każdym razem, robiąc to z Domenico, udowadniał sobie, że jest w stanie to robić, więc jeśli zechce, jego kochanką zostanie kobieta.Z zaskoczeniem powitał trzask drzwi za plecami.Nawet tutaj znalazł go jakiś sługa; zadziwiające, że nie stoją w każdym ciemniejszym miejscu.Odwróciwszy się, ujrzał Guida.Zapłonął nienawiścią.Pragnął go zranić.Ogarnęły go nieokiełznane, głupie myśli.Uda, że stracił głos, tylko po to, by zobaczyć, co na to powie Guido; zachoruje, by sprawdzić, czy go to zmartwi.Szaleństwo! - Niezły jesteś - mruknął cicho sam do siebie.Tonio wiedział oczywiście, że Guido postrzega tylko chłopaka czekającego cierpliwie, aż maestro przemówi.Był z tego zadowolony.- Czujesz się tym wszystkim zmęczony? - spytał delikatnie nauczyciel
[ Pobierz całość w formacie PDF ]