[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Po wielu dniach niepokoju nowy rok wyłonił się z twórczego przyboru wód.Radość będzie niezwykła, bo to także święto odrodzenia Ramzesa Wielkiego.Zwyciężono demony, miazmaty i niewidzialne niebezpieczeństwa.Dzięki zaklęciom naczelnego lekarza królestwa straszliwa Sechmet nie nasłała na Egipt hordy swoich chorób.Każdy napełnił manierkę z błękitnego fajansu wodą nowego roku, która kryła w sobie niebiańskie światło.Przechowywanie jej w domu zapewniało dobrobyt.W pałacu nie zaniedbano tej tradycji.Srebrna waza z cennym płynem stanęła u stóp tronu, na którym już o świcie zasiadł Ramzes Wielki.Król nie miał ani korony, ani naszyjnika, ani bransolet.Zadowolił się białą spódniczką Starego Państwa.Pazer skłonił się przed nim.-To będzie szczęśliwy rok, Wasza Królewska Wysokość.Wylew jest doskonały.-A Egipt spotka nieszczęście.-Wydaje mi się, że wypełniłem swoje zadanie.-Niczego ci nie wymawiam.-Proszę Waszą Królewską Wysokość, byś raczył przywdziać insygnia władzy.-Próżna to prośba.Władza już nie istnieje.-Jest i pozostanie nienaruszona.-Drwisz ze mnie, choć za chwilę w tej sali tronowej pojawi się Bel-Tran i obejmie władzę?-On nie przyjdzie.-Chyba straciłeś rozum?-Bel-tran nie jest szefem spiskowców.Stał na czele tych, co zgwałcili Wielką Piramidę, ale inicjator spisku nie uczestniczył w tej wyprawie.Kem sugerował mi tę hipotezę, zastanawiając się nad liczbą spiskowców, ale byłem na to głuchy.W miarę jak odkrywaliśmy zasięg ich planów, Bel-Tran jawił mi się jako rzecznik manipulatora, ale sam manipulator pozostał w cieniu.Myślę, że znam nie tylko jego nazwisko, ale także miejsce, gdzie ukrył testament bogów.-Czy odnajdziemy go na czas?-Na pewno.Ramzes wstał, ozdobił pierś wielkim złotym naszyjnikiem, a nadgarstki srebrnymi bransoletami, na głowę włożył błękitną koronę, a prawą ręką ujął berło, insygnium władzy, i zasiadł na tronie.Do sali wkroczył szambelan i oznajmił, że Bagej prosi o posłuchanie.Władca przyjął to z pewnym zniecierpliwieniem.-Nie przeszkadza ci jego obecność, wezyrze?-Nie, Wasza Królewska Wysokość.Były wezyr podszedł bliżej.Twarz miał zamkniętą, postawę sztywną i jeden tylko klejnot: symbolizujące dawną funkcję miedziane serce zwisające na łańcuchu na piersiach.-Nasza porażka nie jest jeszcze ostateczna -powiedział król.-Pazer sądzi, że.Ramzes zamilkł.Bagej nie skłonił się jeszcze przed królem.-Oto człowiek, o którym mówiłem, Wasza Królewska Wysokość -rzekł Pazer.Monarcha zdumiał się.-Ty, Bagej, mój dawny wezyr?!-Przekaż mi berło.Nie masz już prawa rządzić -rzekł Bagej.-Jakiż to demon ogarnął twój umysł? Tak mnie zdradzić.Bagej uśmiechnął się.-Bel-Tran umiał mnie przekonać o słuszności swoich poglądów.Odpowiada mi świat, jakiego on pragnie, i zbudujemy go wspólnie.Moja koronacja nikogo nie zdziwi i uspokoi kraj.Nim lud dostrzeże zmiany, które narzucimy z Bel-Tranem, będzie już za późno.Ci, co nie pójdą za nami, zostaną na skraju drogi, a ich trupy wyschną na słońcu.-Nie jesteś już człowiekiem, jakiego znałem, sprawiedliwym i nieprzekupnym prawnikiem, zabiegającym o prawdę geometrą.-I czasy się zmieniają, i ludzie.Do rozmowy włączył się Pazer.-Póki nie spotkałeś Bel-Trana, zadowalałeś się służbą faraonowi i stosowaniem prawa z surowością bliską rygoryzmowi.Finansista rozwinął przed tobą inne horyzonty.Umiał kupić twoje sumienie, bo ono było na sprzedaż.Bagej stał niewzruszony niby głaz.-Należało zapewnić przyszłość dzieciom -ciągnął Pazer.-Ostentacyjnie demonstrowałeś brak zainteresowania dobrami materialnymi, ale zostałeś wspólnikiem człowieka, którego główną cechą charakteru jest zachłanność.Ty też jesteś zachłanny, bo pragniesz najwyższej władzy.-Przerywam to przemówienie -uciął oschle Bagej i wyciągnął rękę.-Berło, Wasza Królewska Wysokość.I korona.-Mamy pojawić się przed wielkimi kapłanami i dworem.-Cieszę się.Zrezygnujesz z tronu na moją korzyść.Szybkim i zdecydowanym ruchem Pazer chwycił miedziane serce wiszące na piersiach Bageja, zerwał łańcuch, i podał klejnot królowi.-Niech Wasza Królewska Wysokość otworzy to chore serce.Ramzes rozbił je uderzeniem berła.Wewnątrz był testament bogów.Bagej ani drgnął.Jakby skamieniał.-Najtchórzliwszy z tchórzów! -zawołał król.Bagej cofnął się o krok.Zimnym wzrokiem wpatrywał się w Pazera.-Prawda objawiła mi się dopiero tej nocy -wyznał ze spokojem wezyr.-Ufałem ci w pełni, więc nie byłem zdolny wyobrazić sobie twego związku z takim człowiekiem jak Bel-Tran, a jeszcze mniej ciebie w roli tajnego przywódcy.Postawiłeś na moją łatwowierność i omal nie wygrałeś.A przecież powinienem był od dawna cię podejrzewać.Kto mógł nakazać przeniesienie dowódcy straży Sfinksa, zrzucając odpowiedzialność na generała Aszera, o którego zdradzie wiedział? Kto mógł pociągać za sznurki w urzędach i zbudować taki spisek, jeśli nie sam wezyr? Kto mógł manipulować dawnym szefem policji, Mentemozisem, który tak był zajęty tym, żeby się utrzymać na stanowisku, że wykonywał polecenia, nie rozumiejąc ich? Kto pozwolił Bel-Tranowi tak wysoko wspiąć się w hierarchii? Gdybym sam nie został wezyrem, nigdy nie uświadomiłbym sobie zasięgu tej funkcji ani jej obszaru działania.-Czy uległeś pogróżkom lub szantażowi Bel-Trana? - zapytał faraon.Bagej milczał.Odpowiedział za niego Pazer.-Bel-Tran nakreślił mu radosną przyszłość, kiedy to nareszcie zajmie najwyższe miejsce, a Bagej umiał wykorzystać tego grubiańskiego zdobywcę.Bagej krył się w ciemnościach, Bel-Tran się pokazywał.Przez całe Życie Bagej chował się za regulaminy i surowość geometrii, bo ma serce tchórza.Przekonałem się o tym, bo w trudnych okolicznościach, gdy należało wspólnie stawić czoło nieprzyjacielowi, on wolał uciec, zamiast mi pomóc.Bagej nie wie, co to wrażliwość i umiłowanie Życia.Jego surowość to tylko maska fanatyzmu
[ Pobierz całość w formacie PDF ]