[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Kiedy trochę się zastanowił, doszedł do wniosku, że ucieczka to naprawdę nie jest dobry pomysł.Wytropią go od razu.Nie mógł jednak pojąć, dlaczego nie chcą, żeby sobie poszedł.Do niczego nie był im potrzebny.Był całkiem bezużyteczny.A przysięgali, że nie zamierzają go zabić ani nawet trochę pomęczyć.Czwartego dnia na wydmach w końcu wymyślił, co trzeba zrobić.Poszedł do Ta-Kumsawa i zwyczajnie zażądał, żeby go wypuścić.Ta-Kumsaw wyglądał na poirytowanego, ale to było normalne.Tym razem jednak Measure nie ustąpił.- Nie rozumiesz, że trzymanie nas tutaj to zwyczajna głupota? Przecież nie zniknęliśmy bez śladu.Na pewno znaleźli już nasze konie z wypisanym twoim imieniem.Po raz pierwszy Measure uświadomił sobie, że Ta-Kumsaw nic nie wie o koniach.- Na koniach nie ma mojego imienia.- Na siodłach, wodzu.Nie wiedziałeś? Ci Chok-Tawowie, którzy nas złapali.jeśli to nie byli twoi ludzie, czego wcale nie jestem pewny.wycięli twoje imię na siodle mojego konia, a potem kłuli go, żeby uciekał.Imię Proroka wycięli na siodle Alvina.Zwierzęta musiały pobiec prosto do domu.Twarz Ta-Kumsawa pociemniała nagle, oczy ciskały błyskawice.Jeśli ktoś chce zobaczyć rozgniewanego boga, pomyślał Measure, to tak właśnie on wygląda.- Wszyscy Biali uwierzą, że ja was porwałem - powiedział Ta-Kumsaw.- Nie wiedziałeś? - zdziwił się Measure.- A niech mnie, to nie do wiary.Myślałem, że wy, Czerwoni, wiecie o wszystkim.Tak się zachowujecie.Próbowałem nawet opowiedzieć o tym twoim ludziom, ale odwracali się do mnie plecami.A przez cały czas nikt nie miał o tym pojęcia.- Ja nie wiedziałem - rzekł ostro Ta-Kumsaw.- Ale ktoś wiedział.- Odmaszerował na sztywnych nogach, o ile to możliwe w sypkim piasku.Potem obejrzał się.- Chodź - rzucił.- Jesteś mi potrzebny.I Measure ruszył za nim do pokrytego korą wigwamu, gdzie Prorok czytał Biblię, czy co tam jeszcze robił przez cały dzień.Ta-Kumsaw nie wstydził się okazywać, jaki jest rozgniewany.Nie mówił ani słowa.Obszedł tylko wigwam, odkopując kamienie przyciskające ściany do piasku.Potem chwycił z jednego końca i zaczął podnosić.- Potrzeba do tego dwóch ludzi - rzucił do Measure'a.Measure przykucnął obok, chwycił mocno i policzył do trzech.Potem szarpnął.Ta-Kumsaw nie, więc wigwam uniósł się tylko na sześć cali i opadł z powrotem.- Dlaczego nie podnosiłeś? - zapytał.- Doszedłeś dopiero do trzech.- Tak się liczy, wodzu.Raz, dwa, trzy.- Wy, Biali, jesteście głupcami.Każdy wie, że mocna liczba to cztery.Ta-Kumsaw policzył do czterech.Tym razem szarpnęli obaj, podnieśli i przewrócili wigwam bez kłopotów.Tymczasem, oczywiście, wszyscy wewnątrz wiedzieli, co się dzieje.Nikt jednak nawet nie krzyknął.A kiedy wigwam leżał już na dachu jak wywrócony żółw, na ziemi zostali Prorok, Alvin i paru Czerwonych.Siedzieli ze skrzyżowanymi nogami na kocach albo piasku, a jednooki ciągle gadał, jakby nic się nie stało.Ta-Kumsaw zaczął wrzeszczeć w Shaw-Nee, a Prorok odpowiadał mu, z początku łagodnie, ale potem coraz głośniej.To była niezła awantura, takie krzyki, które - Measure wiedział to z doświadzenia - zawsze kończą się bójką.Ale nie u tych dwóch Czerwonych.Wrzeszczeli przez pół godziny, a potem stanęli nieruchomo naprzeciw siebie.Dyszeli ciężko i nie odzywali się ani słowem.Cisza zapadła tylko na kilka minut, ale zdawało się, że trwa dłużej niż kłótnia.- Rozumiesz coś z tego? - spytał Measure.- Słyszałem, jak Prorok zapowiedział, że dzisiaj przyjdzie Ta-Kumsaw i będzie bardzo zły.- Skoro wiedział, dlaczego nie zrobił czegoś, żeby to zmienić?- On bardzo na to uważa.Pilnuje, żeby wszystko odbywało się dokładnie tak, jak powinno, żeby kraina została podzielona miedzy Białych i Czerwonych.Gdyby chciał coś zmienić, mógłby wszystko zniszczyć, wszystko pomieszać.Dlatego chociaż wie, co się stanie, nie mówi nikomu, kto mógłby to odwrócić.- Co mu z tego, że zna przyszłość, skoro nie może jej zmieniać?- Ale on robi różne rzeczy - zapewnił Alvin.- Po prostu nie zawsze się z tego tłumaczy.Dlatego stworzył tę kryształową wieżę, kiedy nadeszła burza.Chciał się upewnić, że wizja wciąż jest taka, jaka być powinna.Że wypadki nie zboczyły z właściwej ścieżki.- A o co teraz chodziło? Dlaczego się kłócili?- Ty mi wytłumacz.To ty pomogłeś przewrócić wigwam.- Nie mam pojęcia.Ja tylko powiedziałem mu o imionach wyciętych na naszych siodłach.- Przecież wiedział - zdziwił się Alvin.- Zachowywał się, jakby nigdy o tym nie słyszał.- Sam mówiłem Prorokowi w noc po tym, jak zabrał mnie do wieży.- Nie przyszło ci do głowy, że Prorok może nie powtórzyć Ta-Kumsawowi?- Dlaczego? - zdziwił się Alvin.- Czemu miałby nie powtórzyć?Measure z mądrą miną pokiwał głową.- Mam przeczucie, że to właśnie pytanie zadaje w tej chwili Ta-Kumsaw swojemu bratu.- To szaleństwo.Musiał mu przecież powiedzieć - stwierdził Alvin.- Myślałem, że Ta-Kumsaw posłał już kogoś i zawiadomił rodziców, że nic nam nie grozi.- Wiesz, co ja myślę, Al? Myślę, że twój Prorok traktuje nas wszystkich jak głupców.Nie muszę nawet zgadywać dlaczego.Uważam, że on ma jakiś plan i częścią tego planu jest to, żebyśmy nie wrócili do domu.A to oznacza, że cała nasza rodzina i sąsiedzi chwycą za broń.Resztę sam możesz sobie dośpiewać.Prorok chce tu rozpętać solidną małą wojnę.- Nie! - sprzeciwił się Alvin.- Prorok twierdzi, że żadnemu człowiekowi nie wolno zabić nikogo, kto nie chce umrzeć.I że zabicie białego człowieka jest takim samym złem jak zabicie wilka albo niedźwiedzia, którego nie potrzebujesz do jedzenia.- Może jesteśmy mu potrzebni do jedzenia.Wszystko jedno.Będzie miał wojnę, jeżeli nie wrócimy do domu i nie powiemy, że jesteśmy bezpieczni.Powiedział to akurat wtedy, kiedy Ta-Kumsaw i Prorok umilkli.I to Measure przerwał ciszę.- Jak sądzicie, chłopcy, może byście puścili nas do domu?Prorok natychmiast usiadł ze skrzyżowanymi nogami na kocu, naprzeciw dwójki Białych
[ Pobierz całość w formacie PDF ]