[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Sophie prychnęła:- Woli ściskać ludziom ręce, niż zabrać się do jedzenia.- Przestań, Sophie.- Czy on nie wie, że nie zaczną podawać, dopóki nie usiądzie? Doktor patrzył z rozbawieniem, jak jego przyjaciel powoli posuwa się w kierunku stołu.Alan widział setki znajomych twarzy - dzieci, które odbierał, dorosłych, których leczył.Zapach jedzenia mieszał się z silną wonią zwierząt.Springer delikatnie trzymał za rękę Margaret.Spostrzegł, że Alfie Potter wygrał błękitną szarfę za swoją konkursową świnię.Zdobywał ją co roku, ku konsternacji zawodowych farmerów, którzy uważali, że hydraulik nie odróżniłby okazałego wieprza od małego hipopotama.Założył na siebie swoją wstęgę, natychmiast wszyscy zdobywcy szarf poniżej szesnastego roku życia zrobili to samo.Springer spoglądał na uśmiechnięte twarze, słuchał rozmów i szczerego śmiechu i pomyślał sobie, że może wszystko jest w porządku.Może nic aż tak ważnego nie zdarzyło się w Hudson City.Zmiany nie były w tych górach czymś nowym.Z perspektywy lat wydawało się, że wszystko - letnie domy, drwale, kopalnie granatów, kolej, szpital - zostawiło po sobie jakiś ślad.Być może ta ziemia i ludzie przyjmą także i Błękitne Bractwo, tak jak przyswoili sobie to, co nastało przed nim.Kent dotarł do stołu i usiadł.- Wyglądasz na szczęśliwego - powiedział.- Dobrze mi.Doktor właśnie chciał podzielić się swoimi refleksjami z przyjacielem, kiedy zauważył, że zapadło milczenie.Ludzie poruszyli się, jak gdyby nad stołami przeleciał zimny powiew.- Co się dzieje? - zapytał burmistrz.Alan odwrócił się w kierunku stłumionego łomotu maszerujących stóp.Springer spojrzał na czerwoną tarczę słońca i zobaczył na jej tle długą, podwójną kolumnę sekciarzy schodzącą ze szkolnego podjazdu.Mężczyźni i kobiety, idący jak zwykle osobno, skręcili za rogiem budynku i skierowali się w stronę świętujących mieszkańców miasteczka.Doktor ocenił, że przybyszów było co najmniej trzystu, może jeszcze więcej.Czego chcieli? Miejscowi popatrywali na siebie nerwowo.Nagle czoło kolumny zatrzymało się i członkowie Bractwa przegrupowali się w duże koło, stojąc o jakieś siedem metrów od stołu.Samantha, Dick i inni nastolatkowie machali do nich i wołali "cześć".Przybysze kiwali do nich w odpowiedzi, zachowując jednak milczenie.Usiedli na ziemi, szybko odpakowali przyniesione ze sobą kanapki, powstali znowu, równo jak wyćwiczone wojsko, i zaśpiewali:Żywimy się tobą, Chlebie niebiański, naszym pokarmem jest Ciało Pańskie; by nasze dusze były zbawione, niech Chlebem Żywym będą karmione.- To pieśń przed Komunią - powiedziała Margaret.- Członkowie Bractwa przyjmują Komunię za każdym razem, kiedy jedzą - wyjaśniła Samantha.Sekciarze ponownie usiedli i skłonili głowy, zanim zabrali się do posiłku.Mieszkańcy miasteczka niespokojnie szeptali między sobą, aż Pete Lewis odezwał się głośno:- Widzicie? Po prostu przyszli miło spędzić czas, tak jak wszyscy.Nawet przynieśli ze sobą jedzenie.Przyciszone rozmowy trwały jednak dalej.Pomimo uwagi sklepikarza, nagłe przybycie sekciarzy nadal wydawało się groźne.Nie tyle przyłączyli się do uroczystości, co raczej rzucili jej wyzwanie.- Okay - powiedział Bob Kent tak głośno, żeby poruszyć siedzących przy pobliskich stolikach - Zorganizujmy się.Ja idę po hot-dogi, kurczaki i hamburgery.Alanie, niniejszym zlecam ci przyniesienie sałatki kartoflanej i kukurydzy.Przydadzą się też napoje i piwo.Pete, skoczysz? Dobrze? Chodźmy.Wszyscy inni mogą sobie siedzieć.Zapał burmistrza okazał się zaraźliwy - Springer i Lewis ruszyli w kierunku stołów z jedzeniem.Wrócili obładowani podając przyniesione skarby Mary i Sophie, które zaczęły nakładać je na papierowe talerzyki.Margaret zajęła się piwem i napojami dla dzieci.Uśmiechnęła się do Samanthy, która zrobiła krytyczną uwagę na temat alkoholu.- Wszyscy gotowi? - spytał Kent, kiedy talerze były już pełne.Sophie Wilkins wycelowała w niego nóżką od kurczaka.- Czy mógłbyś z łaski swojej na pięć minut przestać być burmistrzem? Podaj sól, Alanie.Alanie?Uwagę Springera odciągnęło nagłe poruszenie wśród siedzących po turecku na trawie Błękitnych Braci.Wydawali się podekscytowani.Po raz pierwszy ich żelazna dyscyplina zdawała się nie funkcjonować [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • szamanka888.keep.pl