[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Najwyrazniejniczego się nie nauczyli po jednorogach.Strat na drogach nie trzeba było tłumaczyć ogromnymi bandami rozbójników.Elfia ingerencja i obojętność wystarczały aż w nadmiarze, by okolice te nadal były nie-przyjazne.Robiło się coraz ciemniej, lecz Keman zmienił swe oczy, przystosowując je do noc-nego widzenia, zarówno po to by korzystać z dostępnego światła, jak i by widzieć rze-czy dzięki ciepłu, jakim promieniowały.Dzięki temu drugiemu mógł spoglądać przezgałęzie drzew w dole w szczególny sposób.Woń sosny buchała do niego z gałęzi poru-szonych jego przelotem, jakby lecąc tworzył maleńką wichurę.Magiczna pieśń ucichła, lecz Keman wiedział już, dokąd ma się udać.Jego własnyzasięg rozmawiania myślami był ograniczony, lecz kiedy tylko zaczął przypuszczać, żeShana może go usłyszeć, zaczął wołać ją w myślach.Najpierw nie było odpowiedzi, takjak zresztą się spodziewał, lecz kiedy zbliżył się, usłyszał odpowiedz i to dużo wcześniej,niż przypuszczał. Keman? Głos rozbrzmiewający w jego głowie pełen był niedowierzania.Załamywałsię nieco, jakby oszołomiony. Kemanie, czy to.To ty! Na ogień i deszcz, nigdy nie są-dziłam.gdzie jesteś? Jej głos brzmiał jeszcze lepiej niż jej magia; jej myśli były silnei wyrazne.Przez moment pomyślał sobie, że Alara dumna byłaby z jej opanowania. Na północny wschód od ciebie i zbliżam się odrzekł zarozumiale, czując siędumny z siebie. Czyżbyś naprawdę myślała, że pozwolę, by cię wypędzono i nawetnie spróbuję cię odnalezć? Szukam cię od czasu zanim jeszcze spadł śnieg i. Kemanie, ze mną są ludzie przerwała, ostrzegając go. Półelfowie i ludzie.Niemogę ich zostawić.A oni nie mogą cię zobaczyć, wiesz przecież.Wiesz, co by się stało276z tobą i z przybraną matką.Już wystarczająco niedobrze się stało, że elfi panowie mająsmoczą skórę.Przynajmniej większość z nich nie ma zielonego pojęcia, co to jest.Jeślijednak ktokolwiek, nawet wrogowie elfich władców, ujrzy prawdziwego smoka. To żaden problem, nie martw się zapewnił ją. Wiem, jak sobie poradzić.Bądzgotowa na to, że wkrótce odnajdzie cię dawno zaginiony przybrany brat.Szukał cię odczasu, gdy ludzie porwali cię z pustyni.Umm.brat półelf, czy człowiek?Chwilę trwała cisza, w czasie której potężne uderzenia skrzydeł zmniejszały dzielącąich odległość. Półelf.Może jeszcze będę musiała zabrać cię ze sobą do cytadeli.nie-ważne, potem ci wyjaśnię.Wymyśl tylko przekonywającą historyjkę o tym, jak mnieodnalazłeś, dlaczego zacząłeś mnie szukać i jak wytropiłeś mnie po opuszczeniu pusty-ni.Powiedziałam im, że żyłam na pustyni i opowiedziałam im również, że byłam dziec-kiem przygarniętym, lecz nigdy nie wspominałam o tobie, ani o Alarze. W porządku odrzekł, szukając w lesie na horyzoncie wyjątkowo dużego zgru-powania zródeł ciepła. Wydaje mi się, że was widzę, powiedział, kiedy taka właśniegrupa pojawiła się tuż przed nim.Wyląduję i przyjdę.Na tym zakończył wysyłanie myślowych komunikatów.Całą uwagę będzie musiałpoświęcić na lądowanie wśród gęstych drzew.Prawdę mówiąc, przez chwilę nie byłnawet pewien, czy mu się to uda.Wtedy dostrzegł polanę, w miejscu gdzie jeden z leśnych olbrzymów zwalił się, po-ciągając za sobą całe pasmo pomniejszych drzew.Na owej ścieżce zniszczenia było aku-rat dość miejsca, by zdołał zanurkować jak po zwierzynę i zahamować łopotem skrzy-deł, podchodząc do zgrabnego lądowania i nie nadziewając się po drodze na gałęzie.Chwilę pózniej był już w postaci półelfa.Czaił się w mroku, wyglądając zza pniadrzewa i starając się wymyślić sposób, jak by tu najlepiej zbliżyć się do obozowiska
[ Pobierz całość w formacie PDF ]