[ Pobierz całość w formacie PDF ]
. Jeżeli, jak twierdzisz, zobaczyliśmy ducha kogośzwiązanego z magią, to coś zaczyna się tu kleić.Wczoraj wieczorem stawiałem karty Ta-rota i stale wychodził mi Czarnoksiężnik.Jakkolwiek je tasowałem i przetasowywałem,zawsze zostawałem z tą samą kartą.47 Amelia odrzuciła wpadające jej do oczu włosy. W takim przypadku można chyba założyć, że ktokolwiek to robi, żywy czy mar-twy, jest czarnoksiężnikiem.Albo kimś podobnym. Afrykański czarownik  zasugerował MacArthur. Możliwe.Nawet wyglądał na afrykanina.Nie dlatego, że stolik był czarny, ale przezte wargi, pamiętacie?Pani Karmann usiadła ściskając w dłoni swój kieliszek brandy. Powiem wam, kogo on mi przypominał  odezwała się słabym głosem. Takie-go Indianina sprzed sklepu z cygarami. To jest to!  MacArthur pstryknął palcami. Indianin! Haczykowaty nos, zga-dza się, i wargi, i wystające kości policzkowe.To nie jest czarownik, to szaman!Amelia rozjaśniła się. Posłuchajcie  rzekła. Mam sporo książek o Indianinach.Może byśmy wróci-li do mnie i poszukali czegoś o szamanach? Pani Karmann, czy sądzi pani, że możemypanią zostawić? Nie martwcie się o mnie  uspokoiła nas starsza pani. Zostanę u sąsiadki,pani Routledge, po przeciwnej stronie korytarza, a pózniej przyjadą rodzice Karen.Jeślimoże to pomóc biednej dziewczynie, to im szybciej pójdziecie tym lepiej. Jest pani aniołem  oznajmiła Amelia. Mam nadzieję, że jeszcze przez jakiś czas nie  uśmiechnęła się pani Karmann. Przez dłuższy czas.W dżungli sprzętów mieszkania Amelii, w otoczeniu książek, magazynów, kilimów,obrazów, starych kapeluszy i połówki roweru, przejrzeliśmy tuzin tomów dotyczącychwiedzy Indian.Ku memu zaskoczeniu nie znalezliśmy w nich zbyt wiele na temat sza-manów, poza informacjami o magii bizonów, tańcach deszczu i zaklęciach wojennych.W jedenastu książkach nie znalezliśmy żadnej wskazówki co do drewnianej maski po-śmiertnej na stole pani Karmann. Może mylimy się całkowicie  stwierdziła Amelia. Może to duch kogoś, ktojeszcze żyje.Ten haczykowaty nos nie musi być indiański.Może, na przykład, żydow-ski. Zaczekaj chwilę  przerwałem jej. Masz jeszcze coś z historii, albo w ogóle co-kolwiek, gdzie można by znalezć jakieś odnośniki do Indian albo szamanów?Amelia przerzuciła kilka stosów książek, by wrócić z historią wczesnego osadnictwaStanów Zjednoczonych i pierwszym tomem trzytomowego studium o Nowym Jorku.Szukając Indian przejrzałem indeksy.Książka o wczesnym osadnictwie zawierała jedy-nie zwykłe ogólniki na temat ich cywilizacji.W tamtych dniach ludzie miewali raczejochotę na grabież gruntów niż na poznawanie miejscowej kultury.Lecz tom o NowymJorku zawierał ilustrację, która najbardziej popchnęła nas do przodu od czasu, gdy w bi-bliotece znalazłem żaglowiec z koszmaru Karen Tandy.48 Widywałem już ten rysunek  w podręcznikach szkolnych i książkach historycz-nych  ale dopiero gdy wpadł mi w rękę owej nocy w mieszkaniu Amelii Crusoe zro-zumiałem, jak wielkie ma znaczenie.Był na nim szkicowo przedstawiony przylądek wy-spy, małe skupisko chat, wiatrak i obwarowany fort w kształcie krzyża lotaryńskiego.Przy brzegu stały żaglowce, a na pierwszym planie pływały łodzie i canoe.Największez żaglowców były identyczne ze statkiem z koszmaru Karen Tandy.Potwierdzał to pod-pis pod obrazkiem:  Najstarszy znany wizerunek Nowego Amsterdamu, 1651 r.W tejniewielkiej lecz ważnej osadzie zamieszkiwał dyrektor generalny Holenderskiej Kom-panii Indii Zachodnich.Podałem książkę Amelii. Spójrz na to  powiedziałem. To jest dokładnie taki statek, o jakim śniła Ka-ren Tandy.I popatrz, jest tu z pół tuzina Indian w canoe.Tak wyglądał Nowy Jork trzy-sta dwadzieścia lat temu. Harry  stwierdziła Amelia, studiując starannie rysunek  to może być to.Wła-śnie to, czego szukamy.Przypuśćmy, że był tam jakiś indiański szaman, w Nowym Jorkuczy Nowym Amsterdamie, tyle lat temu.A Karen Tandy odbiera jego wibracje w miej-scu, gdzie kiedyś mieszkał. Zgadza się  MacArthur poskrobał się po brodzie. Musiała tu kiedyś istniećindiańska wioska, przy Wschodniej Osiemdziesiątej Drugiej.Zauważyliście, czasem masię wrażenie, że stale tam jest.Wyprostowałem się i przeciągnąłem. Cały ten  de boot zaczyna wtedy pasować.Jeśli facet był szamanem w czasie, gdyHolendrzy osiedlali się na Manhattanie, to jedyne europejskie słowa jakie znał pocho-dziły zapewne z holenderskiego. De boot, mijnheer to dla niego jedyny sposób, żebypowiedzieć coś o statku.A sądząc po śnie Karen, bał się statku.Mówiła mi, że żaglowiecwydawał się jej obcy, niemal jak przybysz z Marsa.Przypuszczam, że taki właśnie wy-dałby się Indianinowi.Amelia zapaliła, wyciągniętego z pogniecionej paczki, papierosa. Ale dlaczego był taki nieprzyjazny?  spytała. I jaki to ma związek z guzem?To znaczy, o co w ogóle chodzi z tym guzem? Znalazłem  odezwał się niespodziewanie MacArthur, który przeglądał wielki,zakurzony tom encyklopedii.Zaznaczył właściwą stronę i podał mi go.  Szamani  przeczytałem głośno  byli często potężnymi magami, zdolnymipodobno do niezwykłych, nienaturalnych czynów.Wierzono, że są nieśmiertelni i żew sytuacji zagrożenia potrafią się unicestwić pijąc płonący olej, a następnie odrodzićw dowolnym miejscu, w przyszłości lub przeszłości, lokując się w ciele mężczyzny, ko-biety lub zwierzęcia.Amelia patrzyła na mnie rozszerzonymi oczyma [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • szamanka888.keep.pl