[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Wkrótce zjawiska te, początkowo bardzo rzadkie i występujące niemal wyłącznie wtedy, kiedy nad białymi wieżami miasta przetaczał się huk gromu, stały się znacznie częstsze, a towarzyszyć im zaczęły znaki świadczące nieomylnie o czyjejś obecności: nie czytana od lat książka pojawiała się nagle na podłodze obok krzesła, drzwi i okna otwierały się niespodziewanie bez żadnego widocznego powodu, stary obraz, pokryty patyną czasu i wiszący zapomniany na ścianie, ukazywał światu swoje oczyszczone, błyszczące oblicze.Pewnego złocistego popołudnia, kiedy wiatr baraszkował niewin­nie z okrytymi świeżymi liśćmi jaworami, rozległo się pukanie do drzwi pracowni.- Wejść - powiedział uczeń, nie śmiąć się odwrócić ani nawet pozwolić, aby w jego głosie znalazła odbicie choćby cząstka nadziei jaką odczuwał.Drzwi zaczęły się uchylać, początkowo powoli i nieśmiało, lecz potem nabrały prędkości, jakby pchnął je powiew wiosennego wiatru, który dotarł tu z zalanej promieniami słońca ulicy.W chwilę później otworzyły się zupełnie, uderzając głośno o ścianę, za plecami ucznia zaś rozległy się żwawe kroki, a zaraz potem odezwał się młodzieńczy, pełen szacunku głos:- Ojcze, wolałbym nie przeszkadzać ci, kiedy jesteś pogrążony w pracy, ale w moim sercu od wielu już dni gości bolesny niepokój, dlatego też proszę cię, abyś zechciał wybaczyć mi moją natarczywość i poradzić w strapieniu.Dopiero wtedy uczeń odważył się odwrócić na krześle.Ujrzał przed sobą młodzieńca pełnego wigoru, słusznej postawy, o bystrym spo­jrzeniu, zdecydowanych ustach i odważnej twarzy.Jego czoło zdobiła niewidoczna gołym okiem korona, którą jednak potrafi dojrzeć nawet ślepiec; śmiałków wynosi ona na trony, a tchórzów czyni zuchami.- Mój synu, nigdy nie wahaj się przychodzić do mnie, gdyż nic na świecie nie jest w stanie sprawić mi większej radości niż widok twojej twarzy.Co to za sprawa, która cię gnębi?- Ojcze, od wielu już nocy budzą mnie w nocy rozpaczliwe krzyki kobiet, a kilkakroć widziałem we śnie coś, co przypominało zielono-złotego węża, który jak zaczarowany dźwiękami piszczałki, podążał bezwolnie w kierunku przystani.Kiedy się do niego zbliżyłem, okazało się, iż ciało węża tworzą piękne kobiety, łkające rozpaczliwie i tar­gające swoje złote włosy tak, że przypominają pole zboża chłostane bezlitosnym wiatrem.Cóż może oznaczać ten sen?- Synu - odparł na to uczeń - nadszedł czas, abym wyjawił ci to, co do tej pory skrywałem przed tobą, lękając się, że uniesiony młodzieńczą zapalczywością uczynisz coś, czego wszyscy moglibyśmy później żałować.Wiedz, że nasze miasto gnębi okrutny olbrzym, który co roku zabiera nam najpiękniejsze córki, dokładnie tak, jak to widziałeś w swoim śnie.Oczy młodzieńca rozbłysły gniewem.- Kim jest ten olbrzym, jak wygląda i gdzie mieszka?- Jego imienia nikt nie zna, gdyż nikomu nie udało się go o to zapytać.Jeżeli chodzi o wygląd, to jest podobny do okrętu, na którego pokładzie wznosi się zamek.W rzeczywistości jest to jego głowa, w której znajduje się pojedyncze oko.Jego ciało pozostaje zawsze pod powierzchnią wody, razem z kałamarnicami i rekinami - ramiona ma dłuższe od najpotężniejszych masztów, nogi zaś przypominają mocar­ne kolumny, sięgające do samego dna morza.Zamieszkuje wyspę leżącą na zachód stąd, w którą wrzyna się głęboko kręty kanał o niezliczonych odnogach.Na tej właśnie wyspie olbrzym prze­trzymuje Zbożowe Dziewice, nie spuszczając z nich spojrzenia swego jedynego oka, aby bez przerwy sycić się ich rozpaczą.Część trzecia - Spotkanie z księżniczkąWówczas młodzian skrzyknął innych śmiałków z miasta magów, od zakapturzonych mędrców zaś otrzymał dzielny statek i przez całe lato wraz z towarzyszami kompletował wyposażenie, mocował działa na obu burtach, ćwiczył siebie i innych w posługiwaniu się żaglami, aż wreszcie okręt stał się posłuszny niczym dobrze ułożony rumak.Aby dać wyraz żalowi, z jakim myśleli o losie porwanych niewiast, nadali mu imię ,, Kraina dziewic".Kiedy wreszcie złote liście poczęły spadać z jaworów (podobnie jak złoto wytworzone przez magów prędzej lub później zaczyna sypać się ludziom z rąk), a klucze szarych gęsi pojawiły się na niebie między wieżami miasta, młodzieńcy wciągnęli żagle na maszt.Po drodze ku wyspie olbrzyma spotkało ich wiele przygód, o których nie czas i miejsce teraz mówić, w końcu jednak ujrzeli przed sobą brązowe wzgórza pokryte tu i ówdzie zielenią.Kiedy na nie patrzyli, stwierdzili ze zdumieniem, że zieleni zaczyna szybko przybywać.Wówczas młody człowiek, którego uczeń stworzył ze swoich snów, nabrał pewności, że trafili we właściwe miejsce, gdyż była to zieleń sukni Zbożowych Dziewic, które biegły gromadnie na brzeg, zwabione widokiem żagli.Przygotowano do strzału wszystkie działa, na reje zaś wciągnięto żółto-czarne proporce miasta magów.Okręt zbliżał się coraz bardziej aż wreszcie załoga skierowała go równolegle do brzegu, w obawie, że lada chwila osiądą na mieliźnie.Zbożowe Dziewice podążały za nimi a było ich już tak dużo, iż pokrywały ziemię jak prawdziwe, falujące zboże.Jednak młodzieniec ze snów nie zapomniał, że właśnie tutaj powinien lada chwila spodziewać się widoku olbrzyma.Kiedy po trwającej pół dnia żegludze minęli cypel, ich oczom ukazało się ujście głębokiego, krętego, wrzynającego się daleko w głąb wyspy kanału.Przy jego wylocie wznosiła się rotunda z białego marmuru, otoczona ogrodami [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • szamanka888.keep.pl