[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Każdąco do jednej decyzję, podjętą przez nas, będziemy mogli bez problemu uzasadnić.Zaś naszymjedynym kryterium będzie przetrwanie ludzkości, jako największe dobro dla jak największejliczby ludzi.McCaine stał przed nim, unosząc przed sobą ręce w zaklinającym geście.- Nie rozumie pan, że wszelki rodzaj reprezentowania interesów jest naszym wrogiem?Każdy! Obojętnie, czy to będzie rząd, związek zawodowy, stowarzyszenie, porozumienielobbystów - to wszystko są organizacje, które mają na celu tylko korzyści pewnej grupy.Onichcą niesprawiedliwości! Rozumie pan? Taki jest cel każdego reprezentanta interesów -tworzenie niesprawiedliwości, wprowadzanie nierówności, i to korzystnej dla siebie!John mimowolnie cofnął się o krok.Mieć przed sobą takiego McCaina, w pełni formy,było jak znalezć się na drodze dwudziestotonowej lokomotywy.To, co mówił, niechętnie musiałzgodzić się John, brzmiało wprawdzie dziwnie, niemal bluznierczo - jednak nie było pozbawionewewnętrznej logiki.- Nie patrzyłem na to w ten sposób - przyznał niechętnie.- Tak.- McCaine wwiercił się wzrokiem w jego oczy.- To dla mnie jasne.- Chodzi mi o to, że w życiu nie opuściłem ani jednych wyborów.Przynajmniej, odkądmieszkałem w Nowym Jorku.Wbijał mi to do głowy mój dziadek, że powinienem szanowaćprawo wyborcze.%7łe wielu, wielu ludzi straciło życie za to, żebym mógł wybierać.On wtedy.- Uciekł przed Mussolinim, wiem.I pański dziadek ma rację.Demokracja jest wielkimosiągnięciem, świetną sprawą, nie mam najmniejszego zamiaru temu przeczyć.Ale trzeba mócsobie na nią pozwolić! - McCaine nabrał głęboko powietrza, cofnął się o krok, przyjrzał sięJohnowi, jakby musiał sprawdzić, czego się może po nim spodziewać.- Nie spodoba się panu, co teraz powiem.- To, co mówił pan do tej pory, też nie było najlepsze.- Nic na to nie poradzę.Taki jest świat.Kiedy grozi coraz bliższe niebezpieczeństwo, niema czasu na czcze gadanie.Można by zginąć, nim dojdzie się do jakiegoś wniosku - uniósł paleci skierował go na Johna.- W trudnych czasach trzeba kogoś, kto przejmie komendę.Przywódcy.Wie pan, skąd pochodzi słowo dyktator"? Z łaciny.W starożytnym Rzymie w sytuacjachkryzysowych wybierano na ograniczony czas władcę, którego rozkazom się poddawano.To byłdyktator.Kiedy grozi niebezpieczeństwo, demokracja robi sobie przerwę.Zawsze, w każdychczasach.Proszę obiektywnie przestudiować historię, a przekona się pan, że mam rację.John poczuł, jak wzbiera w nim gorące przerażenie.- Chce pan, żebyśmy zostali dyktatorami!McCaine roześmiał się głośno.- A jak nazwałby pan to, co zamierzamy zrobić? Dwóch ludzi zdobywa pozycjępozwalającą im dyktować reszcie świata, w jakim kierunku ma zmierzać.Taki był przecież planod początku, prawda?- Nigdy nie nazywał pan tego dyktaturą".- Wstałby pan i wyszedł, gdybym tylko wymienił to słowo.- Oczywiście.Teraz też zastanawiam się, czy nie wyjść.- Proszę.Nikt pana nie zatrzymuje.To pański bilion, ale John - pan ma do wypełnieniaproroctwo.Nim pan wyjdzie, proszę mi powiedzieć, co zamierza pan zrobić.Pańskiej wspaniałejdemokracji nigdy dotąd nie udał się nawet taki marny drobiazg, jak zmniejszenie produkcjiFCKW, nie mówiąc o naprawdę skutecznych posunięciach.Proszę, niech mi pan powie, cozamierza zrobić.Jeśli ma pan lepszy pomysł, proszę powiedzieć! Ja szukałem ćwierć wieku i nieznalazłem.John przez cały czas patrzył na niego z rosnącym przerażeniem, zdawało mu się, że ladamoment oczy wyskoczą mu z orbit.Musiał odwrócić głowę, poczuł się nagle tak, jakby ważyłtonę.- To nie jest łatwe, wie pan? Chodzi mi o to, że nigdy nie miałem jasnej wizji swojegożycia.Ale z całą pewnością nigdy nie chciałem zostać dyktatorem!A przecież przez cały czas sam mógł wpaść na to, że w tym kierunku wszystko zmierza.- John - powiedział McCaine cicho, niemal łagodnie - nie brzydzimy się ludzmi w rodzajuSaddama Hussajna dlatego, że są dyktatorami.Brzydzimy się nimi, gdyż mordują ludzi.Towłaśnie czyni ich tyranami.My, John, nie będziemy zabijać ludzi - my będziemy ich ratować.Mamy taką władzę, jakiej nigdy dotąd nie miał nikt, i jesteśmy jedynymi, którzy mogą jeszczeodciągnąć ludzkość od przepaści, ku której zmierza.John podniósł wzrok.Ociągał się.Myśli w jego głowie były jednym wielkim chaosem.- Wiem, że to niełatwe.Ja miałem dwadzieścia pięć lat, by oswoić się z tą myślą, a nawetto nie było łatwe.- Rzeczywiście niełatwe - głos Johna zabrzmiał dziwnie, ochryple
[ Pobierz całość w formacie PDF ]