[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Nie znam równie szczerego entuzjasty.Po śniadaniu przyszli Stapletonowie i poczciwy doktor,na prośbę sir Henryka, zaprowadził nas wszystkich do szpaleru cisowego, żeby opowiedziećdokładnie na miejscu wydarzenia owej fatalnej nocy.Szpaler jest długi, ponury, ocieniają go dwa wysokie żywopłoty, z każdej strony ciągniesię wąski pas trawnika.Na końcu stoi stara, zapadła altana, a w połowie szpaleru znajduje sięfurtka, przy której sir Karol strząsnął popiół z cygara.Poza nią rozpościerają się bezbrzeżnemoczary.Pamiętam Twoją hipotezę w tej sprawie i usiłowałem odtworzyć w wyobraźni to, co66wówczas zaszło.Sir Karol, stojąc przy furtce, ujrzał coś kroczącego przez moczary, coś, coprzejęło go tak wielką trwogą, że wpadł w panikę; zaczął uciekać i biegł bez pamięci, dopókinie umarł ze strachu i znużenia.Biegł długim, ponurym, liściastym tunelem.Przed czymuciekał? Przed psem pasterskim z moczarów? Czy też jakimś czarnym, milczącym fantastycznympotworem? Czy działała w tej sprawie ręka ludzka? Czy blady, baczny Barrymorewie więcej, niż chce powiedzieć? Wszędzie mrok i tajemnica, a na wszystkim niezaprzeczonepiętno zbrodni.Od czasu, gdy pisałem ostatni raz do Ciebie, poznałem jeszcze jednego sąsiada, panaFranklanda; mieszka jakieś cztery mile od nas, w kierunku południowym.Jest to człowiekstarszy, siwy, czerwony jak burak o cholerycznym temperamencie.Ma jedną namiętność –przestrzega z zacięciem wykonywania przepisów prawa.Stracił już majątek na procesy, aprocesuje się z upodobania; uprawia sztukę dla sztuki i bywa w jednej i tej samej sprawie razpowodem, to znów pozwanym.Nic też dziwnego, iż ta zabawka stała się dlań ogromniekosztowna.Bywa, że zamknie ni stąd ni zowąd drogę publiczną i gmina musi pozywać go przed sąd;innym razem obala płot, okalający grunt któregoś z mieszkańców, upiera się, że od niepamiętnychczasów biegła tamtędy dróżka i zmusza właściciela do zaskarżenia go o samowolę.Zna doskonale prawa własności dworu i gminy: wyzyskuje niekiedy swe wiadomości na korzyśćwłościan z Fernworth, niekiedy zaś przeciw nim, więc bywa kolejno albo obnoszony wtriumfie po wsi, albo spalony in effigie, stosownie do ostatniego czynu.Mówią, że uczestniczy teraz w siedmiu procesach, które pochłoną resztki jego majątku, comu wytrąci broń z ręki i uczyni go w przyszłości nieszkodliwym.Poza tą manią jest, zdajesię, człowiekiem łagodnym, dobrodusznym i wspominam o nim tylko dlatego, że nalegałeś,ażebym ci opisał wszystkie osoby, stanowiące nasze otoczenie.Pan Frankland ma chwilowo szczególne zajęcie; uprawiając z amatorstwa astronomię, posiadaświetny teleskop i przez cały dzień z dachu swego domu rozgląda się po moczarach wnadziei, że dostrzeże zbiegłego więźnia.Gdyby tylko do tego chciał ograniczyć swoją działalność!Ale ludzie mówią, że zamierza wytoczyć proces doktorowi Mortimerowi za otwarciegrobu bez zezwolenia najbliższych krewnych, a to dlatego, że doktor wykopał z mogiły wLong Down ową czaszkę prehistoryczną, z okresu kamienia ciosanego.Dzięki temu Franklandowimamy życie nieco urozmaicone, wprowadza on bowiem, bardzo pożądany, pierwiastekkomiczny.Teraz, skoro już wszystko wiesz, co się dzieje ze zbiegłym więźniem, Stapletonami, doktoremMortimerem i Franklandem, przejdę do rzeczy ważniejszych – do Barrymore'ów, azwłaszcza niespodziewanego zajścia ubiegłej nocy.Przede wszystkim powrócę do depeszy, którą przysłałeś z Londynu, ażeby się upewnić,67czy Barrymore był istotnie w zamku.Pisałem Ci już, że słowa poczmistrza wykazały, iż próbanie powiodła się i nie mamy żadnego dowodu.Powiedziałem o tym sir Henrykowi, a on,ze zwykłą dlań szczerością, wezwał Barrymore'a i zapytał go, czy odebrał depeszę osobiście.Barrymore odpowiedział twierdząco.– Czy chłopiec oddał ci ją do rąk? – zapytał sir Henryk.Barrymore był widocznie zdumionyi zastanowił się przez chwilę.– Nie – odparł – byłem na strychu i żona mi ją przyniosła.– A czy odpowiedziałeś osobiście na depeszę?– Nie, powiedziałem żonie, co ma odpisać i wyręczyła mnie.Wieczorem Barrymore z własnejinicjatywy powrócił do tej sprawy.– Nie rozumiem dobrze powodu pytań, jakie mi pan dziś rano zadawał – rzekł.– Mam nadzieję,iż nie są one znakiem, że dopuściłem się czynu, który zachwiał pańskim zaufaniem.Sir Henryk zapewnił go, że tak nie jest i uspokoił go ostatecznie podarowaniem znacznejczęści swej starej garderoby, ponieważ ubrania, zamówione w Londynie, już nadeszły.Bardzo intryguje mnie pani Barrymore.Jest to niewiasta tęga, ociężała, dość ograniczona,jednak pełna godności, ze skłonnością do purytanizmu.Nie możesz sobie wyobrazić osobymniej wrażliwej.Jednakże pisałem Ci, jak pierwszej nocy po przyjeździe słyszałem jej gwałtownypłacz, a potem nieraz zauważałem ślady łez na jej twarzy.Dręczy ją niechybnie jakaświelka zgryzota
[ Pobierz całość w formacie PDF ]