[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Aż mi siÄ™ go żal zrobiÅ‚o.Po co zepsuÅ‚em czÅ‚owiekowi zabawÄ™?Wreszcie wstajÄ… i kierujÄ… siÄ™ do wyjÅ›cia.Na samym koÅ„cu idzie mój olbrzym.Przy drzwiach zatrzymuje siÄ™, odwraca, spoglÄ…da na mnie spode Å‚ba, nagle caÅ‚ym potężÂnym cielskiem rusza w mój Ä… stronÄ™.Groźny jak rozpÄ™dzoÂny czoÅ‚g.ZastygÅ‚em w oczekiwaniu na druzgocÄ…cy cios w szczÄ™kÄ™.Nie czujÄ™ strachu.Bij, Austriaku, bij, ile wlezie, spieprzyÅ‚em ci ten wieczór, należy mi siÄ™ w pysk.Tak nasz obyczaj każe.Zbliża siÄ™, potężnym swoim kaÅ‚dunem przeÂsÅ‚ania mi caÅ‚y Å›wiat.Bij, wal, nie mam zamiaru siÄ™ bronić.Ciężka rÄ™ka opada na moje lewe ramiÄ™, czujÄ™ lekki uÅ›cisk.Silna rÄ™ka, ale ciepÅ‚a, życzliwa.SpÅ‚ywa na mnie coÅ› jakÂby ludzkie współczucie.UÅ›cisnÄ…Å‚em mu rÄ™kÄ™, uÅ›cisnÄ…Å‚em z wdziÄ™cznoÅ›ciÄ….Nie patrzÄ™ mu w oczy, odwracam wzrok.Dziwnie mi jakoÅ›.PochyliÅ‚em gÅ‚owÄ™ nisko nad stoÅ‚em.PoszedÅ‚ do wyjÅ›cia niezgrabnym, ociężaÅ‚ym krokiem nie obejrzawszy siÄ™.Obcy czÅ‚owiek, istota z innej planety.A przecież lepszy ode mnie.Stokroć lepszy.VCo siÄ™ ze mnÄ… dzieje? Co za przemiana? Co za wyskoki? Na szczęście już mi lepiej.Pewnie od piwa.A może od szerokiej spracowanej Å‚apy, która poklepaÅ‚a mnie po raÂmieniu, powstrzymaÅ‚a na skraju przepaÅ›ci.Ale co mi siÄ™ staÅ‚o? Dlaczego przygasÅ‚ nagle caÅ‚y Å›wiat? Może wÅ‚aÅ›nie to nazywajÄ… ludzie sÅ‚abi wyrzutami sumienia? WykluczoÂne.Nie mam sumienia, nie drÄ™czÄ… mnie żadne wyrzuty.Czemu miaÅ‚yby mnie drÄ™czyć? Z jakiej racji? Å»e zdradzi-Å‚em Pierwszego ZastÄ™pcÄ™? To dobry czÅ‚owiek, ale co z teÂgo? Rachunek jest prosty: albo ja jego, albo on mnie wepchnÄ…Å‚by na konwejer.TakÄ… mamy robotÄ™.WydajÄ…c Pierwszego ZastÄ™pcÄ™ ochroniÅ‚em GRU przed możliwÄ… przyÂkrÄ… niespodziankÄ….Za takie rzeczy w Komitecie CentralÂnym sam Kir mówi „dziÄ™kujÄ™".ZabiorÄ… Pierwszego ZastÄ™pÂcÄ™, przyÅ›lÄ… innego.Czy warto siÄ™ rym aż tak bardzo przejÂmować? Gdyby każdy dawaÅ‚ upust swoim uczuciom, caÅ‚y system dawno by siÄ™ zawaliÅ‚.A przecież stoi i roÅ›nie w siÂÅ‚Ä™.RoÅ›nie w silÄ™ dziÄ™ki temu, że natychmiast uwalnia siÄ™ od każdego, kto pozwala sobie na chwilÄ™ sÅ‚aboÅ›ci.Czy rzeczywiÅ›cie miaÅ‚em chwilÄ™ sÅ‚aboÅ›ci? Bez wÄ…tpieÂnia.Czy mógÅ‚ mnie ktoÅ› w tym stanie zobaczyć? NiewyÂkluczone.Czy widać byÅ‚o, że jestem w rozterce? Na pewÂno.Nieszczęśnik ze zwisajÄ…cymi rÄ™kami, ze zgaszonym wzrokiem - czegóż wiÄ™cej trzeba? Jeżeli nawet Austriak zrozumiaÅ‚, że źle ze mnÄ…, to co dopiero doÅ›wiadczony wywiadowca, który by mnie Å›ledziÅ‚.A przecież NawigaÂtor spokojnie mógÅ‚ po ewakuacji Pierwszego ZastÄ™pcy dać mi dyskretnÄ… obstawÄ™: jak siÄ™ zachowuje CzterdzieÂsty Pierwszy? Czy nie straciÅ‚ ducha?NiewÄ…tpliwie coÅ› siÄ™ ze mnÄ… staÅ‚o, że na kilka godzin przestaÅ‚em nad sobÄ… panować.Jeżeli Nawigator dowie siÄ™ o tym, najbliższej nocy czeka mnie ewakuacja.KoÂlejny samolot odlatuje dopiero za trzy dni.CaÅ‚y ten czas spÄ™dzÄ™ w ciemni fotograficznej.Tej nocy z pewnoÅ›ciÄ… zawlokÄ… mnie do ciemnicy.Samolotu, w którym może choć przez chwilÄ™ nawalić coÅ› w ukÅ‚adzie sterowania, nie dopuszcza siÄ™ do lotów.Wywiadowcy tym bardziej.Wywiadowca, który traci kontrolÄ™ nad sobÄ… staje siÄ™ niebezpieczny.Wycofuje siÄ™ go niezwÅ‚ocznie.WlokÄ™ siÄ™ z piwiarni do samochodu.JeÅ›li chcesz wyÂkryć inwigilacjÄ™, udawaj obojÄ™tność.Patrz pod nogi, idź niespiesznym krokiem, postaraj siÄ™ uspokoić Å›ledzÄ…Âcych.Wtedy ich zobaczysz, bowiem pozbywszy siÄ™ obaw zaczynajÄ… popeÅ‚niać bÅ‚Ä™dy.Od lat prowadzÄ™ wóz i wciąż jak pilot myÅ›liwca zerÂkam wstecz.PatrzÄ™ do tyÅ‚u wiÄ™cej, niż przed siebie.Taki fach.Ale nie dziÅ›.Teraz chciaÅ‚bym uspokoić tych, któÂrzy być może mnie Å›ledzÄ…, uÅ›pić ich czujność.Samo-chód mój sunie spokojnie.Å»adnych sztuczek, żadnych prób ucieczki.JadÄ™ wzdÅ‚uż Dunaju, most, znów nabrzeże.Nie spieÂszÄ™ siÄ™, nie szarpiÄ™ wozu, nie próbujÄ™ odskoczyć w stroÂnÄ™ torów kolejowych, choć to wymarzone miejsce, żeby sprawdzić czy ciÄ…gnie siÄ™ ogon.Omijam Å›ródmieÅ›cie, jadÄ™ szerokimi ulicami w potoku samochodów.Dla Å›leÂdzÄ…cych to wymarzona sytuacja.Fatalna dla Å›ledzoneÂgo.Od Schwedenplatz zawracam w kierunku Aspern-platz, po czym skrÄ™cam ostro w pierwszÄ… uliczkÄ™ w lewo do Poczty Głównej i znowu odbijam w lewo.Tutaj stanÄ™ na Å›wiatÅ‚ach.Wiem o tym dobrze.Pytanie, czy ogon również wie o Å›wiatÅ‚ach?Jeżeli jestem Å›ledzony, to albo ktoÅ› wyskoczy zaraz zza zakrÄ™tu, albo mnie zgubi.Innej drogi nie ma, równolegÅ‚yÂmi uliczkami nie sposób siÄ™ przedostać.Znam ten rejon jak wÅ‚asnÄ… kieszeÅ„, wydeptaÅ‚em tu wszystkie chodniki.StojÄ™ na Å›wiatÅ‚ach.Pusto.Uliczka krÄ™ta i stroma.No jak, wyjedzie ktoÅ›, czy nie? Jeszcze chwila i bÄ™dzie zielone Å›wiatÅ‚o.Zza zakrÄ™tu wypada szary zdezelowany Ford.PiszÂczÄ… hamulce, widać, że kierowca narwany.Nie wiedziaÅ‚ o tych Å›wiatÅ‚ach.Nie przypuszczaÅ‚, że mogÄ™ stać na skrzyÂżowaniu i czekać na niego.Ruszam pÅ‚ynnie.Zielone.JedÂnym spojrzeniem w lusterko taksujÄ™ twarz za okularami.Tak jest, kolego.Znam ciÄ™, okularniku, znam twojÄ… gÄ™bulÄ™.To nic, że nie masz dyplomatycznej rejestracji.JesteÅ› raÂdzieckim dyplomatÄ…! PamiÄ™tam ciÄ™ z delegacji na konfeÂrencjÄ™ w sprawie redukcji zbrojeÅ„ w Europie.Nie przyÂpuszczaÅ‚em, że jesteÅ› z naszej zgrai.MyÅ›laÅ‚em, że jesteÅ› czysty.Ale po co czysty dyplomata miaÅ‚by krÄ™cić siÄ™ po mieÅ›cie w godzinach pracy? Dlaczego z takÄ… prÄ™dkoÅ›ciÄ… wyskakuje zza zakrÄ™tu, przecież mógÅ‚ zarobić mandat?!Nie spieszÄ™ siÄ™.Na twarzy obojÄ™tność.Nie zwracam na nic uwagi, na nic nie reagujÄ™.Ford wiÄ™cej siÄ™ nie pojaÂwia.Może zresztÄ… krÄ™ci siÄ™ w pobliżu, ale przestaÅ‚o mnie to zajmować.Raz zobaczyÅ‚em, i wystarczy.Wiem, że jestem Å›ledzony.Ani cienia wÄ…tpliwoÅ›ci.KierowcÄ™ Forda drÄ™czy teraz niepewność: zauważyÅ‚em go? RozpoznaÅ‚em? Pociesza siÄ™, naturalnie, że jestem rozÂtargniony, nie patrzÄ™ za siebie, że nie mogÅ‚em go dostrzec
[ Pobierz całość w formacie PDF ]