[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Jestem pewien, że da się załatwić ten nakaz, gdy wyjaśni się sprawa z numerem telefonu.Lara siedziała z zamkniętymi oczami; Rickerson zamilkł.Poczuła nagle, że jego ręka delikatnie dotyka jej palców.Nie ruszyła się, nie odsunęła dłoni.Rozkoszowała się tym kontaktem, wymianą energii.Poczuła przypływ serdeczności do tego człowieka.Nie było to nawet podniecenie seksualne.To uczucie było autentyczne: prawdziwa emocja, prawdziwy podziw.Ted był silny, ale i wrażliwy.Miał staroświeckie wyobrażenie o wartościach.Byłby idealnym ojcem dla Josha.W tym momencie Lara nakazała sobie spokój.Mogła sobie wybaczyć małą przygodę.Ale ten sposób myślenia był kompletnie bez sensu.Na miłość boską, on miał dwoje dzieci.Rickerson, jakby czytając w jej myślach, odsunął dłoń.Chwila wzruszenia pojawiła się i znikła.Wjechali na parking przed salą koncertową.– O to chodzi, mała – powiedział Rickerson po przedstawieniu jej swojej teorii na temat Evergreena napastującego własnego syna.Uprzedził ją, co zamierza teraz zrobić.– Po koncercie pójdziemy za kulisy.W czasie koncertu rozejrzyj się wśród muzyków i spróbuj go wypatrzyć.Coś mu powiemy, jeszcze nie wiem co.W każdym razie jesteśmy krytykami muzycznymi i chcemy z nim przeprowadzić wywiad.Pasuje?– Ted, ja nie mam pojęcia o muzyce – odparła Lara.Oparła się o samochód, bo nagle poczuła dotkliwy ból w stłuczonym boku.Długa jazda rozjątrzyła świeżą ranę.– Nie wiem, czy uda mi się coś wymyślić.Nie możemy go zapytać o coś innego? I dlaczego miałby powiedzieć reporterowi czy krytykowi muzycznemu, że jego ojciec napastował go seksualnie?Zapadał zmrok.Mijali ich ludzie spieszący na koncert.Lara poczuła zapachy perfum i płynów po goleniu.Rickerson stanął obok niej i wyciągnął gumę do żucia.Zaproponował ją Larze, ale zbyła go machnięciem ręki.Wciągnęła zapach w nozdrza.Nawet jej detektyw ładnie pachniał.Wyperfumował się.I na dodatek nie palił cygara.– Ładnie dziś wyglądasz, Lara – powiedział.– Chyba nigdy nie wyglądałaś równie atrakcyjnie.Uśmiechnęła się.To sprawił podkład na jej twarzy.Odtąd będzie się musiała codziennie malować.– Nie miałam wiele ubrań do wyboru w wynajętym mieszkaniu – powiedziała, patrząc na swoją skromną sukienkę z czarnej dzianiny.– Podoba mi się – odparł.Spojrzał na jej nogi.Potem przesunął wzrok na jej piersi.Ta sukienka była świetnie skrojona.Podkreślała jej kształty.Lara odwróciła się do niego i dotknęła rękawa.– Dobra marynarka – skomentowała.– Podoba ci się, co?– Lubię cię – odparła.Gdy tylko to powiedziała, pożałowała tego.Ruszyła w stronę wejścia.Po paru sekundach Rickerson znalazł się obok niej.Znów umknął moment intymności.– Przypomnij mi, co mamy zrobić – poprosiła.– Słuchaj – odrzekł.– Opowiemy mu historyjkę.Jesteśmy parą krytyków muzycznych, zaprosimy go na kawę i opowiemy mu następną historię.Ty będziesz nawijała.O siostrze ani słowa.Wymyśl coś o swoim synu napastowanym przez własnego ojca.Pojęła?– Pojęła.Mam nadzieję, że wymyślę coś przekonywającego.Lara natychmiast wypatrzyła syna Evergreena.Pamiętała jego twarz ze zdjęcia stojącego na biurku sędziego.Koncert sprawił jej przyjemność.Siedziała obok Rickersona, ich nogi dotykały się.Brano ich za parę.Wielokrotnie w trakcie koncertu Rickerson odwracał się do niej i patrzył na nią uważnie.Spodziewała się, że coś powie, ale nie odezwał się.Raz tylko wziął jej rękę i położył ją sobie na kolanach.Lara przestraszyła się i cofnęła dłoń.Pomyślała, że zrobił to nieświadomie.Może w ten sposób lubił trzymać rękę żony, pomyślała.To wystarczyło, żeby ostudzić jej uczucia.Po koncercie szybko pobiegli za kulisy.– Pan Robert Evergreen? – zagadnął Rickerson młodego muzyka, ściskając mu rękę.– Chciałbym przedstawić moją koleżankę Shirley Brown.Jesteśmy z „Music Today”.Może nam pan poświęcić chwilę czasu?Młody Evergreen wyglądał na niewiele ponad dwadzieścia lat.Można było natychmiast zauważyć, że jest ogromnie nieśmiały.Ani razu na nich nie spojrzał.– „Music.World?” – nigdy nie słyszałem – wyjąkał.– Czy to jakieś pismo?– Tak, nowe pismo.Chcielibyśmy przeprowadzić z panem wywiad do pierwszego numeru.Był pan świetny.Naprawdę, doskonały koncert.Inspirujący.Zgodzisz się z tym, Shirley, prawda?Młodzieniec nie reagował
[ Pobierz całość w formacie PDF ]