[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.- A to ci dopiero! - zawołała, gdy ujrzała, że w kuchni siedziColum i czyta gazetę.Myślała, że nikogo nie ma w domu.- Przyszedłem prosićcię, byś wyświadczyła mi uprzejmość - powiedział.Okazało się, że musi kupićprezenty dla krewnych w Irlandii, a wobec tego kobieca rada bardzo by mu sięprzydała.- Z paniami i panami sam sobie poradzę, ale panny to dla mnie wielkaniewiadoma.Pomyślałem sobie: bracie, kto jak kto, lecz Scarlett wie na pewno,jaki jest ostatni krzyk mody w Ameryce.Roześmiała się, widząc zakłopotanie najego twarzy.- Chętnie ci pomogę, ale pod warunkiem, że odwdzięczysz mi się.filiżanką kawy i słodkim rogalikiem w cukierni przy Broughton Street.Całezmęczenie minęło jak ręką odjął.** ** ** - Nie mam pojęcia, po co prosiłeśmnie, bym ci towarzyszyła! Przecież nic z tego, co ci poleciłam, nie znalazło wtwych oczach uznania.Zirytowana Scarlett potoczyła spojrzeniem po stosachrękawiczek z kozlej skóry, obszywanych koronkami chusteczek, ozdobnychjedwabnych pończoch, obszywanych perełkami torebek, malowanych wachlarzy,kuponów jedwabiu, aksamitu i satyny.Subiekt najlepszego sklepu tekstylnego wcałym Savannah rozłożył przed nimi wszystko, co miał najlepszego, a Colum ciąglepotrząsał głową, że nie.- Przepraszam, że sprawiłem panom tyle kłopotu - rzekłdo subiektów, którzy stali z kwaśnymi uśmiechami na twarzach.- Ciebie teżprzepraszam, droga kuzynko.Obawiam się, że nie dość jasno się wysłowiłem, czegooczekuję.Pójdzmy stąd.Najpierw spłacę dług, który zaciągnąłem wobec ciebie, apotem spróbujemy raz jeszcze.Filiżanka kawy istotnie przyda się nam obojgu.O,filiżanka kawy to za mało, by zapomniała o tej idiotycznej wyprawie! Scarlettostentacyjnie nie przyjęła ramienia.Dumnie wyprostowana, szybkim krokiemopuściła sklep.Humor jej się poprawił, gdy Colum zaproponował, by wstąpić nakawę do "Hotelu Pułaskiego".Ogromna budowla imponowała wytwornością.Scarlettnigdy jeszcze tu nie była.Gdy usiedli na obitej aksamitem kanapie w jednej zwielu sal zdobnych w marmurowe kolumny, potoczyła wzrokiem z zadowoleniem.-Bardzo tu miło - rzekła, kiedy kelner w białych rękawiczkach postawił namarmurowym stoliku srebrną tacę zastawioną serwisem.- Z całą swą elegancjąwyglądasz tutaj jakbyś znalazła się we właściwym sobie świecie, wśród tychmarmurów i palm - zauważył Colum, łagodnie uśmiechnięty.- Oto dlaczego naszedrogi zeszły się tutaj, a nie gdzie indziej.Po czym wyjaśnił, że Irlandczycyżyją nad wyraz skromnie - skromniej, niż przypuszczała Scarlett.A nawetskromniej niż - być może - jest w stanie sobie wyobrazić.%7łyją w większości nawsi, na farmach, z dala od miast, w osadach, gdzie jest kościół, kowal i szynk -w tym ostatnim raz na parę dni zatrzymuje się dyliżans pocztowy.Jedyny sklepmieści się na ogół gdzieś kątem w oberży, gdzie możesz wysłać listy, kupić tytońi parę najprostszych artykułów żywnościowych.Co jakiś czas zdarza się, żeprzyjadą wędrowni kupcy sprzedający wstążki, świecidełka i żurnale mód.Jedynąrozrywką jest pójść w gości do sąsiadów.- To tak jak na plantacji - ucieszyłasię Scarlett.- Cóż, Tara leży o pięć mil drogi od Jonesboro, ale jak już sięwybierzesz do miasteczka, to i tak nie znajdziesz tam niczego więcej próczdworca i marnego sklepiku z jedzeniem.- O, nie, Scarlett - żywo zaprzeczyłColum.- Na plantacjach można spotkać całkiem wystawne, murowane domy, małepałace.W Irlandii farmerzy mieszkają w zwykłych, pobielonych wapnem chatach.-Nie wiesz, co mówisz, Columie O'haro! Dwanaście Dębów Wilkesów był w swoimczasie jedynym dworcem w całym Powiecie Clayton.Ludzie w większości zaczynaliod kuchni i paru pokoików.Dopiero potem dom się rozrastał w miarę potrzeb.Colum uśmiechnął się, przyznał jej rację.Niemniej jednak - powiedział -podarunki dla rodziny nie mogą być zbyt wielkomiejskie w charakterze.Dziewczynkom lepiej kupić kupon bawełny niż aksamitu, a gdyby im zawiózł ręczniemalowany wachlarz, nie miałyby pojęcia, co z tym zrobić.Scarlett zdecydowanymruchem odstawiła filiżankę na spodek.Szczęknęła porcelana.- Perkal! -zawołała.- Założę się, że perkal przypadnie im do gustu.Pięknie drukowany,kolorowy, nadaje się na śliczne sukienki.U nas w domu nosiło się na co dzieńrzeczy z perkalu.- I buty - dodał Colum.Po czym wyjął z kieszeni plik kartek irozłożył je.- Mam tu imiona i rozmiary.Scarlett, widząc wielkość tej listy,roześmiała się.- Już one wiedziały, co robią, wysyłając cię do Ameryki -mruknęła pod nosem.- Coś mówiłaś? - Nic ważnego.Takie amerykańskie powiedzonkoprzyszło mi na myśl.Cały Powiat Meath, każde dziecko i wszystkie kobietywpisały się na tę listę - pomyślała.To dokładnie tak samo jak z ciotką Eulaliąi jej wiecznym: "Kochanie, skoro już idziesz na zakupy, może wezmiesz przyokazji także coś dla mnie?" Po czym pózniej okazywało się, że w nawale sprawciotka zawsze zapominała zapłacić.Scarlett była przekonana, że irlandzcyprzyjaciele Columa mają równie krótką pamięć.- Powiedz mi coś jeszcze oIrlandii - poprosiła.W dzbanku zostało dużo kawy.- Cóż.to wyspa wyjątkowejurody - zaczął miękkim głosem Colum
[ Pobierz całość w formacie PDF ]