[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Co się dzieje! Odnalazł się zaginiony nie wiadomo gdzie Mistrz Folko, bratanek samego Paladyna.Głowy Rodu Brandybucków i Władcy Bucklandu! Znalazło się kilku pamiętających Folka i on także ich poznał.Jednakże nie dopuścił, by rozmowa potoczyła się zwykłym w takich przypadkach nurtem.Władczo powstrzymawszy pokrzykujących rodaków - a był teraz wyższy od najwyższego z nich o głowę i dłoń - zaczął mówić o zbliżającym się niebezpieczeństwie, o najeźdźcach z południa, którzy lada dzień mogą się znaleźć tutaj, dlatego należy natychmiast zakopać najcenniejsze rzeczy i uchodzić, chować się, najlepiej w Starym Lesie.Walczyć nie ma sensu, wrogów jest zbyt dużo, najwyższy kunszt i odwaga hobbitów nie pomogą, zostaną zgniecieni liczebnością wojowników nieprzyjaciela.- Czyżbyście nie widzieli łun? - zapytał Folko.- Owszem, w tej chwili bitwy toczą się na wschodzie, ale to wszystko może się zmienić w jednej chwili.Poza tym z Mogilników wylazły nieczyste siły! - Twarze obecnych zbladły.- Musicie się kryć! A jeśli wojna was ominie - cóż, będziecie szczęściarzami.Ale nie możecie na to liczyć!Folko dobrze wiedział, jaka jest najważniejsza cecha hobbitów - trwale zakorzeniony zdrowy rozsądek.I cieszył się, gdy spostrzegł, że słuchający go zaczynają drapać się po głowach.- Mistrz Brandybuck dobrze mówi - odezwał się ktoś.Zebrani dokoła zaczęli jednocześnie mówić.Jak zawsze znalazło się kilku tępawych, którzy uważali, że najlepiej nic nie robić - a nuż się uda.Ktoś wrzeszczał, że wystarczy odejść, a zbóje zagarną dobytek, jednak wkrótce górę wzięli rozsądni.- Cóż, Mistrzu Folko, powiem wam tak - oznajmił Tom Sdobkins, jeden z najlepszych i najbogatszych gospodarzy w tej wsi.- Starców, dzieci, dziewuchy schować w Starym Lesie, to rzecz oczywista.Dlatego, że jeśli was dobrze zrozumiałem, pachnie tu nie włóczęgami, co ich podczas bitwy pod Hobbitonem rozbili panowie Meriadok i Peregrin.Ale łuczników należy chyba zebrać.Zebrać i w krzakach rozstawić.Potem się zobaczy.- Na pewno o tym powiem Tanowi i Burmistrzowi - obiecał Folko.- Wszyscy zrozumieli? - Tom potoczył po zebranych uważnym spojrzeniem.Sądząc po reakcji zebranych, cieszył się tu poważaniem.- My jesteśmy na samej granicy, będziemy pierwsi.Nie ma co czekać na słowa Tana! Ślijcie gońców! Zaczynajcie się pakować, a myśliwi z łukami niech przyjdą tu, do karczmy.Moglibyście, Mistrzu Folko, przybyć do nas prosto od Tana! Po samym ubraniu widać, że potraficie walczyć.Przydałby się nam tu taki!Jego słowa wywołały hałaśliwe zachęty i zaproszenia innych wieśniaków, dobre czterdzieści głosów nakłaniało Folka do powrotu.Musiał w duchu przyznać, że było to miłe.- Pragnę jeszcze odwiedzić swoich krewnych - oświadczył.- Wiadomo, Mistrzu Folko! Koniecznie trzeba! Wujaszek wasz, słyszeliśmy, zadręczył się, choć to Władca Bucklandu, i cioteczka oczy sobie wypłakała.Tyle że z Tukonu do Brandyhallu kawał drogi, a czasu mało.Napiszemy do nich list, a mój najmłodszy odniesie go.Kuce mamy raźne, jak to mówią, jedna noga tu, druga tam.Jutro przed wieczorem Mistrz Paladyn będzie wszystko wiedział.- Też racja.Gospodarzu, pióro, papier się znajdzie?Przed Folkiem natychmiast pojawiły się przybory do pisania.Dobrze wychowani hobbici odsunęli się, gdy ten pochylił się nad arkuszem.Rozmowę podtrzymywali Torin i Malec, radząc, jak najlepiej zbudować barykady na drodze stepowej jazdy.Tom Sdobkins już wydawał rozkazy.„Wujaszku, wróciłem - napisał Folko po długim, męczącym namyśle.Chciał powiedzieć coś serdecznego, ale cień nie-bezpieczeństwa zmuszał do powściągliwości.- Jadę po drodze z Sarn Fordu do Tukonu, do Tana.Na Hobbitanię wali armia stepowców i orków.Wysyłam wszystkich z południowej granicy do was.Ukryjcie ich w Starym Lesie i sami tam się ukryjcie, jeśli sprawy potoczą się źle.Ucałuj, wujaszku, ode mnie cioteczkę i przekaż pozdrowienia Milicencie”.Podpisał się i zapieczętował kopertę.Młodszy syn Toma Sdobkinsa już czekał z kucem.Otrzymawszy list, pospiesznie wskoczył na siodło i popędził wierzchowca.Na plecach miał niewielki myśliwski łuk.Nie zwlekając, przyjaciele pokłusowali dalej.Tom wyprawił z nimi posłańców, którzy mieli zawiadomić wioski przy trakcie.Gońcy pospieszyli na zachód i wschód wzdłuż rubieży, żeby alarmować innych.Jak po wrzuconym do stawu kamieniu, w spokojnej dotychczas Hobbitanii rozeszły się kręgi złych wieści.Po drodze od granicy do Tukonu Folko i krasnoludy zatrzymywali się w każdej osadzie, wszędzie wzbudzając straszliwy popłoch.Im dalej od rubieży, tym spokojniejsze było życie, tym trudniej było poruszyć hobbitów, ale Folko przemawiał z takim zapałem, że chcąc nie chcąc dawano wiarę jego słowom
[ Pobierz całość w formacie PDF ]