[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.– Tylko dwie? – na widok pułapek na szczury Saracen zmarszczył czoło.– Tylko tyle udało nam się zdobyć, sir.– Potrzebujemy więcej.– To znaczy ile, sir?– Jak najwięcej.Im więcej, tym szybciej złapiemy naszego szczura.– Powiem sierżantowi, sir.– Jedną zastawię koło kraty, tam gdzie widzieliśmy przedtem tego bydlaka – powiedział MacQuillan.– Proszę uważać na palce – ostrzegł Saracen, podając bakteriologowi naciągniętą i zaopatrzoną w przynętę pułapkę.– Chyba nie zamierzacie wyłapać ich po jednym, co? – odezwała się Claire.– Nie, potrzebna mi jest szczurza krew – odparł Saracen.– Później ci wszystko wyjaśnię.Wrócił MacQuillan i ruszyli w dalszą drogę.Tunel stawał się coraz węższy i nagle wyrosła przed nimi zimna i ociekająca wilgocią kamienna ściana.– I co teraz?– Dotarliśmy pewnie do klasztoru – powiedziała Claire.– Musi tu być jakieś przejście.Obejrzyj tę ścianę, może znajdziesz coś w rodzaju ukrytego mechanizmu.Saracen jął kolejno naciskać i szarpać wystające z muru kamienie – bez rezultatu.Już miał powiedzieć, że nic z tego, kiedy jeden z głazów ustąpił pod jego dłonią i nagle ściana uniosła się do góry.Mechanizm przeciwwagi działał bez zarzutu mimo upływu sześciu wieków.Weszli do długiej, niskiej piwnicy o sklepionym stropie.– O mój Boże! – zawołała Claire.Saracen odwrócił się i spostrzegł ludzki szkielet, który wydobyło z mroku światło jej latarki.– Jest tu ich więcej – odezwał się z przodu MacQuillan.Saracen naliczył piętnaście szkieletów, leżących w metrowych odstępach na podłodze piwnicy.– To musiało być dormitorium – szepnęła Claire.– Nie sądzę – odrzekł Saracen.– Raczej izba chorych, infirmeria.– Jasne – mruknął MacQuillan.– Zwiedzamy średniowieczną salę numer dwadzieścia.Pod ścianą przemknęły ruchliwe cienie pary szczurów.Claire wrzasnęła, ale zaraz jęła przepraszać za swoje, niegodne archeologa zachowanie.– Nie ma za co przepraszać – powiedział MacQuillan.– Ja też o mało nie zemdlałem.Saracen spojrzał na zegarek i stwierdził, że już od godziny przebywają w podziemiach.Następne pomieszczenie, zgodnie z planem Claire, miało kształt koła.Obeszli je – Claire przodem, Saracen i MacQuillan za nią.W pewnym momencie zatrzymała się, i wydawszy stłumiony okrzyk, pochyliła się nad okutą skrzynią stojącą na kamiennej podstawie.Odwróciła się, ściskając w dłoni złoty krucyfiks.– To pochodzi z ołtarza! – zawołała.– Z ołtarza kaplicy opactwa Skelmoris!– Patrzcie – MacQuillan już grzebał w skrzyni, z której Claire wyjęła krucyfiks – i świeczniki, i kielichy do komunii.– Dajcie spokój – odezwał się Saracen.– Nie mamy czasu.– Tu gdzieś musi być Kielich ze Skelmoris! – zaprotestowała Claire.– Musimy poszukać!– Nie ma czasu – powtórzył Saracen.– Co się stanie, jeśli stracimy parę minut? – ze złością rzuciła Claire.– Są rzeczy, o których nie wiesz.Musimy się pośpieszyć.– Nie! – w głosie dziewczyny pojawił się upór.– Idźcie łapać te swoje szczury i szukać drugiego wyjścia.Ja tu zostanę i nie ruszę się, dopóki nie znajdę Kielicha!– W porządku – ustąpił Saracen.Wiedział, że jej nie przekona, a nie chciał opowiadać o swoich domysłach co do planów Beasdale’a.– Może chociaż powiesz nam, czego mamy się spodziewać w następnych pomieszczeniach.Claire rozłożyła swój plan i pośpiesznie odszukała miejsce, w którym się znajdowali.Kiedy przemówiła, w jej głosie dało się słyszeć poczucie winy, ale przede wszystkim kierowała nią teraz dzika ambicja.W kilku słowach opisała przypuszczalny kształt i przeznaczenie dalszych piwnic.– Gdzie twoim zdaniem powinniśmy szukać drugiego wyjścia? – zapytał Saracen.– W tym pomieszczeniu – Claire wskazała niewielki prostokąt na planie – powinny znajdować się schody, prowadzące z podziemi do budynków klasztornych.Niewykluczone, że nadal można się nimi wydostać na powierzchnię.– A czy może tu być drugi tunel ucieczkowy?– Jeśli nawet, to nie mam go na planie.Chociaż zdarzało się, że budowano dwa tunele, przy czym jeden był stosunkowo łatwy do znalezienia i służył do odwrócenia uwagi od tego właściwego.– Gdzie mamy go szukać?– Myślę, że warto spróbować gdzieś tu, w północnej ścianie.Claire została sama.Saracen i MacQuillan ruszyli dalej i niebawem dotarli do izby, w której znajdowały się schody.Oświetlili latarkami sufit.Nie było wątpliwości, że tędy nikt nie wydostanie się na powierzchnię; nawet szczur.Szczyt schodów ginął po prostu w zbitej, nie naruszonej ziemi.Saracen badał właśnie rumowisko znajdujące się w miejscu północnej ściany izby, kiedy jakiś dźwięk kazał mu znieruchomieć i nadstawić uszu.Dał znak MacQuillanowi, by zrobił to samo.– Ktoś nas woła.– Raczej krzyczy! To Claire!Pobiegli z powrotem, w kierunku pomieszczenia, w którym została Claire.W miarę jak zbliżali się, krzyk narastał, był jednak dziwnie stłumiony i kiedy dotarli do celu, ustał zupełnie.– Tam! – zawołał MacQuillan, oświetlając latarką przeciwległą ścianę.Ujrzeli dolną połowę ciała Claire wystającą z niewielkiej niszy.– Utknęła w otworze.– Musiała wpaść w panikę i zemdlała.– Saracen próbował oswobodzić bezwładne ciało Claire, ale tkwiło w otworze bardzo mocno.Słyszeli dochodzące z głębi niszy odgłosy skrobania i przekonani, że to Claire ogarnięta nieprzytomnym strachem drapie ścianę, zaczęli przemawiać do niej uspokajająco.Potem jednak Saracen spojrzał na zwisające bezwładnie nogi dziewczyny, na leżący na posadzce kaptur kombinezonu i powoli straszna prawda jęła torować sobie drogę do jego świadomości.Jeśli Claire była nieprzytomna, skąd pochodziły te odgłosy?– Boże Wszechmogący! – szepnął, czując, że nagle zaczyna mu brakować tchu.MacQuillan także zrozumiał co znaczą dźwięki dobywające się ze ściany.– Szczury! – jęknął przerażonym głosem.Saracen skinął głową.– Chciała wczołgać się do otworu i zablokowała im drogę ucieczki.– Nie żyje?– Nie żyje – odparł Saracen nie znalazłszy pulsu w udzie dziewczyny.– Rany Boskie! – MacQuillan sam był bliski paniki.– Szczury nadal tam są – powiedział Saracen.– Musimy uważać, kiedy ją wyciągniemy.MacQuillan nie potrzebował ostrzeżenia, bo i tak trząsł się ze strachu.Powoli wysuwali z niszy ciało Claire
[ Pobierz całość w formacie PDF ]