[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Generał Synodotarł łzę dumy i podziękował bóstwom za niestworzenie go D vanouinem.Następnie dosiadł konia i ruszył po posiłki.67 * * *Czarne nurty rzeki Flegeton opływały kadłub promu i ginęły w styksowymmroku Hadesji.Dziesiątki innych jednostek, napędzanych piekielnymi silnikamiwyrzucającymi tony trujących wyziewów do gęstej atmosfery, przedzierały sięz ładunkiem nowych dusz przez rzekę o konsystencji syropu. A co z tego będę miał ja i reszta chłopców?  zawarczał kapitan Naglfarnad sterem swojego promu. Zostaniecie wynagrodzeni  odwarknął Nabab. Hmm.A o jakim wynagrodzeniu myślisz?  Oczy kapitana tliły się poddaszkiem czapki jak żar w fajce, którą ściskał między zębami. Odpowiednim  odparł Nabab i splunął dla większego wrażenia.Zanosiłosię na porządne targi, ale był na nie przygotowany.Porządnie przygotowany. Lubię dużo. Będziesz miał dużo..pozostali chłopcy też  zakończył Naglfar, z uciechą zaciągając siędymem z fajki.Nabab przełknął i przez chwilę popatrzył po swoich kopytach.Zbyt gorliwie,zbyt szybko wszedł w ten interes! Zanosiło się na wydatki. Dotrwajcie do wyborów, a dostaniecie podwyżkę.Stawka  obol za duszęutrzymuje się już od zbyt dawna, dobrze o tym wiecie  oznajmił tonem wytraw-nego negocjatora. To będzie uzupełnienie naszego  wynagrodzenia ? Oczywiście.Naglfar zamilkł i mocno się zaciągnął. Załapią się też nasi bracia znad Styksu?  zapytał, przeszywając Nababaognistym spojrzeniem. Oto zadatek  warknął Nabab, odgarnął połę płaszcza przeciwpłomienne-go i cisnął na ziemię pękatą, zachęcająco pobrzękującą sakwę.Szyderczy uśmiech zadowolenia wypełzł na łuskowatą twarz kapitana. To pójdzie na pokrycie wydatków, wiesz, transparenty, plakaty itepe.Nabab aż się zakrztusił.Kolejne piętnaście tysięcy oboli! Zrobicie to?Naglfar uśmiechnął się i poklepał sakwę. Kupiłeś sobie strajk.Za godzinę już nas tu nie będzie!  Sięgnął i zadąłw wielki róg.Trzy długie, dwa krótkie i jeszcze jeden długi gwizd rozeszły sięponad powierzchnią Flegetonu.Nim ucichło ich echo, dała się słyszeć kakofoniaodpowiedzi wszystkich kapitanów, którzy rozpoznali znaczenie wiadomości. Spotkanie komitetu strajkowego za dziesięć minut!68 * * *Na skraju Pustyni Błędnej zadrżały, a potem rozchyliły się zdzbła gęstej pu-stynnej trawy.Para oczu omiotła wzrokiem rozpościerającą się u podnóża wydmymasę namiotów, dwa razy mrugnęła i wycofała się.Było tak, jak mówiła dziew-czynka.Nie wystawili straży.Potężnie zbudowany pasterz Neame wykrzyknął kilka komend i przygotowałsię do ataku.Plan był piękny w swojej prostocie.Mieli zbiec po wydmie, porwaćowce i pognać je z powrotem tak szybko, jak tylko pozwolą na to ich obute w san-dały nogi.Tak, plan był elegancki, wyrafinowany i miał tylko jedną wadę.Byłz góry skazany na porażkę.W odpowiedzi na rozkaz Neamego pasterze dobyli z pochew noży do strzy-żenia owiec, wyskoczyli zza trawiastego ukrycia i popędzili w dół po zboczu wy-dmy.Gdy mknęli tak ku obozowi D vanouinów wśród pryskających spod stópfontann piasku, nabierali tempa i każdy następny krok był dłuższy od poprzednie-go.D vanouini podnieśli alarm.Rozległ się pojedynczy piskliwy dzwięk kręco-nego koziego rogu.Dzwięk, który powinien wzbudzić w atakujących uczucie do-głębnego strachu, zmusić ich do zatrzymania się i przemyślenia dokładnie, jakąwartość ma przeciętnej wielkości stado owiec w porównaniu z, dajmy na to, nagłąutratą życia w wyniku niezliczonych ciosów świeżo naostrzonych jataganów.Powinien.ale nie wzbudził i nie zmusił ich.Neame uśmiechał się, biegnąc wzdłuż skraju Pustyni Błędnej.Wywołaniew obozie pogan alarmu i danie im czasu na przygotowanie się do nadchodzą-cej potyczki stanowiło część jego chytrego planu.Sami rozumiecie, to, jak dobrzeuzbrojeni są D vanouini, nie jest w istocie ważne  tak w każdym razie myślałNeame, mający za sobą wiele lat praktyki jako pasterz.Kariera zawodowa na-uczyła go, że potężny, wredny baran z kręconymi rogami jest grozny tylko wtedy,gdy ma sposobność do szarży.Czy ktoś kiedyś słyszał o pasterzu poturbowanymprzez spokojnie przechadzającego się merynosa? Ale wystarczy kilkaset jardówrozbiegu, a.Właśnie dlatego pasterze spędzają owce zbite w tak ciasne gromady.Bezpie-czeństwo i Higiena Pracy to podstawa.Tak więc do zwycięstwa nad nomadami wystarczy spędzić ich wszystkichw jedno miejsce i pilnować, by przebywali ciasno stłoczeni, co uniemożliwi imwywijanie zabójczymi jataganami.Okrążyć i oskórować.Banał.Gdyby atakowali stado niewiernych owiec, bez wątpienia odnieśliby sukces.Istniały jednakże dwa drugorzędne aspekty, których Neame nie przewidział.Popierwsze, owce z zasady nie dosiadają bojowych wielbłądów dwugarbnych; po69 drugie, owce nigdy nie wypracowały skutecznej strategii trójklinowego manewruokrążającego.Po trzydziestu sekundach zażartego dzgania i cięcia Neame zdał sobie sprawę,że być może ocenił sytuację zbyt pochopnie.W jego stronę mknął właśnie kolejny dosiadający wielbłąda, drący się wnie-bogłosy nomada.* * *Jeśli nie zwracać uwagi na ciągły szum lawy w podpodłogowym ogrzewa-niu, krzyki cierpiących katusze potępionych dusz, dochodzące zza okna hałasygodziny zgrzytu i złowrogi stukot pazurów na obsydianowym stole, cisza panu-jąca w tym biurze mogłaby doprowadzić kogoś do szaleństwa.Zwłaszcza gdybyten ktoś odwrócił się i ujrzał złowieszczy wyraz twarzy stojącego tyłem do lampylawowej demona.Miał wykrzywione usta, zaciśnięte zębiska i mocno zmrużoneoczy.Był maksymalnie skoncentrowany.Nabab przygotował kolejny naostrzony stalaktyt, skupił wzrok na portreciewiszącym na przeciwległej ścianie i rzucił.Pocisk ze świstem przemknął przezpokój, wbijając się ostatecznie na głębokość kilku cali w tętnicę szyjną szefaUrzędu Imigracyjnego.Z portretu sterczało już dwadzieścia pięć innych stalak-tytów.Nabab zaklął siarczyście, żałując, że nie rzuca w prawdziwego Seirizzima.Gdyby tak było, nie miałby innych konkurentów do funkcji Naczelnego Grabarza,w jego łapach znalazłaby się cała władza w Mortropolis i w końcu wyrwałby sięz tego przeklętego biura.Zasady były jasne: musiał udowodnić swoją wartość w tradycyjny, najszla-chetniejszy i najświetniejszy sposób  przekupstwem.Lub wyślizgując blizniegoswego.Składały się na to klasyczne chwyty, umiejętne zachowywanie równowagii drobne oszustwa  wszystko do kupy.Polityka skutecznego smarowania.Regu-ły nie mówiły nic o sabotowaniu przeciwnika.Za kilka minut ustać miał cały ruchna Flegetonie.Nie będzie więcej żadnych nowych dusz w Hadesji, żadnego pobie-rania opłat, żadnych wpływów do kasy niejakiego Mrocznego Lorda d Abaloha.I nikt, nawet Seirizzim nie da rady przywrócić działania systemu.Nikt z wyjątkiem starego Nababa, który w zamian za nadanie tytułu Naczel-nego Grabarza.Kolejny stalaktyt opuścił pazury demona, poszybował przez pokój, po czymskończył w podobiznie lewego nozdrza Seirizzima.Nagle drzwi do biura otwarły się z hukiem i do środka wtoczył się młodszy70 kancelista obłożony stosem świeżo wypełnionych formularzy na niepłonnym per-gaminie.Ledwie dostrzegając cokolwiek zza pliku arkuszy, podszedł zygzakiemdo biurka Nababa, jakimś cudem odłożył pergaminy bez spowodowania wypadkui wyszedł z biura, by po chwili wrócić z drugim stosem. Co do [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • szamanka888.keep.pl