[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Nie oddawał jednak swego ciała biskupowi, a nawet mówił ciągle o pew-nej Tekli, którą zostawił na północy.Kto to może wiedzieć?.Był piękny, ale równieżgłupi.I właśnie ci dwaj nasyłali na mnie, także w obozie, swoich szpiegów, i donosili ce-sarzowi, że poprzedniej nocy widziano, jak jechałem konno w stronę murów, żeby roz-mawiać z obrońcami miasta.Dzięki Bogu, cesarz odsyłał ich z kwitkiem, bo wiedział, żepod mury jeżdżę za dnia, nie zaś w nocy.Jednym słowem, Baudolino bywał pod murami, a nawet w ich obrębie.Za pierw-szym razem nie było to łatwe, gdyż jadąc truchtem w stronę bramy, usłyszał świst ka-mienia; widocznie w mieście zaczęto oszczędzać strzał i używano proc, które od czasówDawida były bronią skuteczną i mało kosztowną.Począł wykrzykiwać coś w nieskazi-telnym dialekcie fraschetańskim, wymachując przy tym nieuzbrojonymi rękami, i naszczęście rozpoznał go Trotti. Baudolino! zakrzyknął Trotti z góry. Chcesz do nas dołączyć? Nie udawaj durnia, Trotti, wiesz przecież, że jestem po drugiej stronie.Ale niemam złych zamiarów.Wpuść mnie, bo chcę pozdrowić mego ojca.Przysięgam naNajświętszą Panienkę, że nie wyjawię nic z tego, co zobaczę. Zaufam ci.Otworzyć bramę, ej, wy tam na dole, nie rozumiecie, co się do wasmówi, czy może brak wam piątej klepki? To przyjaciel.Właściwie prawie przyjaciel.Toznaczy jeden z nich, ale jest nasz, to znaczy jeden z naszych, ale jest ich.Tak czy owak,otwierajcie tę bramę, bo powybijam wam wszystkie zęby. Dobrze, dobrze odparli nieco osłupiali strażnicy. Człowiek sam już nie wie,kto jest kim, nie dalej jak wczoraj wyszedł tamten okryty płaszczem, wyglądał na pa-wijczyka. Zamilczże, głupcze! wykrzyknął Trotti. Ach, więc to tak? zachichotał Baudolino, wchodząc do miasta. Wysyłacieszpiegów do naszego obozu.Bądz spokojny, powiedziałem przecież, że niczego niewidzę, niczego nie słyszę.I tak oto na placyku przy studni Baudolino mógł wyściskać Gagliauda nadal peł-131nego wigoru i chudego, jakby wzmocnionego wskutek głodowania; tak oto spotkałsię przed kościołem z Ghinim i Scaccabarozzim; tak oto mógł spytać w oberży gdzieSquarciafichi, a tamci zapłakali i rzekli, że podczas ostatniego szturmu genueński grotprzeszył mu gardło, i Baudolino też zapłakał, bo wojna nigdy mu się nie podobała, a te-raz jeszcze mniej, i zaczął lękać się o starego ojca; tak oto na głównym placu, pięknym,wielkim i jasnym w marcowym słońcu, mógł ujrzeć dzieci dzwigające na mury koszez kamieniami i dzbany z wodą dla straży i radować się, że mieszkańcy miasta nie straciliducha; tak oto mógł zastanowić się, kim są ci ludzie, którzy zbiegli się w Aleksandrii jakna wesele, a przyjaciele odpowiedzieli, że to nieszczęśnicy którzy napłynęli tu ze strachuprzed cesarską armią, i uciekinierzy z okolicznych wiosek, i wskutek tego Aleksandriinie brakuje rąk do pracy i obrony, ale też brzuchów do napełnienia; tak oto Baudolinomógł podziwiać nową katedrę, może nie największą, ale porządnie zbudowaną, i rzekł:tam u licha, przecież jest tu nawet tympanon z niziołkiem na tronie, a wszyscy dokołana to: ha, cóż jakby chcieli powiedzieć: sam widzisz, do czego jesteśmy zdolni aleto nie jest żaden niziołek, zakuty łbie, lecz nasz Pan, nawet jeśli nie jest zbyt dobrze od-robiony, gdyby zaś Fryderyk przybył tu miesiąc pózniej, zobaczyłby cały Sąd Ostatecznyrazem ze starcami z Apokalipsy; tak oto Baudolino mógł poprosić o co najmniej kie-liszek porządnego wina i wszyscy się mu przypatrywali, jakby dopiero co przyszedłz obozu cesarskiego, bo przecież wina, porządnego czy nie, nie ma tu już ani kropli, topierwsza rzecz, jaką daje się rannym, by podtrzymać ich siły, i krewnym tych, którzy po-legli, by za bardzo się nie zamartwiali; tak oto Baudolino, widząc wokół siebie wynędz-niałe twarze, mógł zapytać, jak długo jeszcze wytrwają, oni zaś wznieśli oczy do góryjakby chcieli powiedzieć, że wszystko w ręku Boga; a wreszcie tak oto Baudolino mógłpoznać Anzelma Medyka, który dowodził stu pięćdziesięcioma piechurami z Piacenzyi przybył, żeby wesprzeć Civitas Nova, i Baudolina uradowało to piękne świadectwo so-lidarności, a przyjaciele, Guasco, Trotti, Boidi i Oberto z Foro, wyjaśnili, że ten Anzelmzna się na wojaczce, ale poza tymi z Piacenzy nie mają nikogo, bo liga zachęciła nas dozbudowania miasta, lecz teraz ma nas w rzyci; italskie gminy dobre sobie, jeśli wyj-dziemy żywi z tego oblężenia, nic nikomu nie będziemy zawdzięczać, niech sami zno-szą się z cesarzem, amen. Ale co z genueńczykami, jak to możliwe, by stawali przeciw wam, skoro pomagaliwam budować miasto, i to nie szczędząc złota? Bądz spokojny, genueńczycy umieją zadbać o swoje interesy, teraz są z cesarzem,bo tak im wygodnie, i wiedzą, że miasto, kiedy już jest, nie zniknie nagle z powierzchniziemi, nawet jeśli się je zburzy, przypomnij sobie Mediolan i Lodi.Zresztą czekają, cobędzie potem, a przecież potem to, co zostanie z miasta, wystarczy im, by panować naddrogami handlowymi, i nawet zapłacą za dzwignięcie tego, co teraz pomagają niszczyć,na razie zaś w obiegu jest mnóstwo pieniędzy, a oni tkwią w samym środku tego han-132dlu. Baudolino dodał Ghini ledwie przybyłeś, nie widziałeś więc szturmóww pazdzierniku i w ostatnich tygodniach.Potrafią się bić, i nie tylko genueńscy łucz-nicy, ale i ci Czesi o prawie białych wąsach, a jeśli tym uda się przystawić drabinę, totrzeba naprawdę zakasać rękawy, by ich z niej zrzucić.To prawda, moim zdaniem zgi-nęło ich więcej niż naszych, a to dlatego, że choć mają żółwie oblężnicze i tarany, nie-mało spadło im na głowy pocisków ulepionych z gliny i kamieni.Ale w sumie jestciężko i trzeba zaciskać pasa. Doszła nas wiadomość ciągnął Trotti że oddziały ligi wyruszyły w polei chcą zajść cesarza od tyłu.Wiesz coś o tym? Mówiło się o tym także u nas i właśnie dlatego Fryderyk chce się przedtem z wamirozprawić.A wy. i pokazał figę wy ani myślicie popuścić, a może nie mam racji? Sam wiesz.Możesz być pewny, że łatwo się nie damy.I tak przez kilka tygodniBaudolino udawał się po każdej potyczce do swoich, przede wszystkim po to, by li-czyć kolejnych poległych (Panizzia też? Tak, Panizzia też, to był dobry chłopak), potemzaś wracał, by powiedzieć Fryderykowi, że o poddaniu się miasta nie ma co marzyć
[ Pobierz całość w formacie PDF ]