[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.na, nosz¹cy to samo nazwisko co dziadek23.Wys³ali wiêc kilku ludzi zeswego otoczenia i kazali tego ch³opczyka przyprowadziæ.Wys³añcy zna-leŸli ch³opca bawi¹cego siê swobodnie w domu, wziêli go na ramiona i po-nieœli na Kapitol œrodkiem t³umu, pokazuj¹c go zgromadzonym, wo³aj¹c,¿e jest potomkiem Gordiana, nosz¹cym jego nazwisko; na to t³um pocz¹³wznosiæ radosne okrzyki i obrzucaæ go kwiatami.Senat mianowa³ go zarazCezarem, a poniewa¿ ze wzglêdu na swój wiek nie móg³ stan¹æ na czelerz¹du, wzburzenie ludu siê uspokoi³o i pozwolili tamtym udaæ siê do pa-³acu cesarskiego.11.W tym samym czasie zdarzy³ siê w mieœcie smutny wypadek, którymia³ swój pocz¹tek i powód w zuchwa³ej zapalczywoœci dwóch cz³onkówsenatu.Zebrali siê mianowicie wszyscy senatorowie w kurii, aby radziænad istniej¹cym po³o¿eniem.¯o³nierze, których Maksyminus zostawi³w obozie (mieli bowiem ju¿ byæ zwolnieni ze s³u¿by i ze wzglêdu na wiekswój pozostali na miejscu), dowiedziawszy siê o tym podeszli a¿ do sa-mych drzwi senatu chc¹c siê przys³uchaæ obradom.Byli oni bez broniw zwyczajnych sukniach obywatelskich i wierzchnich okryciach i stalitam wraz z reszt¹ ludu.Podczas gdy tak wszyscy zatrzymali siê przeddrzwiami, dwóch jakichœ czy trzech ¿o³nierzy pragn¹c lepiej s³yszeæ, cosiê tam mówi, wesz³o do sali posiedzeñ i posunê³o siê a¿ poza stoj¹cy tamo³tarz bogini Zwyciêstwa.Wówczas jeden z senatorów, który niedawnoby³ konsulem, imieniem Gallikanus, Kartagiñczyk z pochodzenia, orazdrugi, by³y pretor, nazwiskiem Mecenas, dobyli mieczy, które nosili w za-nadrzu, i ¿o³nierzom, którzy nic takiego nie oczekiwali i nawet rêce mieliukryte pod wierzchnimi szatami, zadali ciosy w samo serce.Wszyscy bo-wiem wówczas ze wzglêdu na istniej¹ce zaburzenia i niepokoje nosili przysobie miecze, jedni otwarcie, drudzy skrycie, aby mieæ broñ dla obronyprzed nag³ym napadem wrogów.¯o³nierze ci, którzy wtedy tak niespo-dziewanie zostali ugodzeni, ¿e nawet siê broniæ nie mogli, zwalili siê wiêcu podstawy o³tarza.Na ten widok inni ¿o³nierze przera¿eni losem towa-rzyszy, boj¹c siê nadto t³umów ludnoœci, bo byli bez broni, rzucili siê doucieczki.Ale Gallikanus wypad³ z senatu w œrodek ludu i pokazuj¹cmiecz oraz rêkê krwi¹ zbroczon¹, raz po raz wo³a³, by œcigaæ i zabiæ wro-gów senatu i ludu rzymskiego, przyjació³ i sprzymierzeñców Maksymina.Lud z wielk¹ ³atwoœci¹ da³ siê porwaæ, wzniós³ okrzyk na czeœæ Gallikana,¿o³nierzy zaœ œcigali, jak mogli, rzucaj¹c za nimi kamienie.¯o³nierze jed-nak wyprzedzili ich, choæ niektórzy z nich zostali ranieni, schronili siê23 A wiêc Marek Antoniusz Gordianus (III).Jeœli wierzyæ mo¿na jegobiografowi (H.A., ¿yw.Gord.4, 3), matka jego, córka Gordiana I, zwa³a siê MaeciaFaustina, a by³a ¿on¹ nie znanego zreszt¹ Juniusza Balbusa, który nale¿a³ widocz-nie do arystokracji senatorskiej, bo osi¹gn¹³ godnoœæ konsula.Syn jego zosta³widocznie adoptowany przez starego Gordiana, skoro nosi³ jego nazwisko.do obozu, zamknêli jego bramy i chwyciwszy za broñ obsadzili mury.Gallikanus, kiedy siê ju¿ raz powa¿y³ na czyn taki, wywo³a³ z kolei w;ojnêdomow¹ i wielk¹ klêskê œci¹gn¹³ na miasto.Sk³oni³ bowiem t³um dowy³amania pañstwowych sk³adów broni, która by³a odpowiednia raczejdo uroczystych pochodów ani¿eli do walki, i wezwa³ ich do uzbrojenia siê,jak kto zdo³a³.Otworzy³ równie¿ koszary gladiatorów i wyprowadzi³ ichzaopatrzonych w broñ, jaka któremu by³a w³aœciwa.Kaza³ równie¿ za-garn¹æ wszelk¹ broñ, jaka siê znalaz³a w domach prywatnych i war-sztatach: w³ócznie, miecze czy siekiery.Lud sza³em uniesiony, robi³ sobiebroñ z wszelkich narzêdzi, jakie wpad³y mu w rêce, sporz¹dzonych z ma-teria³u nadaj¹cego siê do walki.Nastêpnie skupiwszy siê podeszli podobóz i uderzyli na bramy i mury, aby go wzi¹æ szturmem.¯o³nierze jed-nak uzbrojeni z wielkim doœwiadczeniem [
[ Pobierz całość w formacie PDF ]