[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Przykucnął i ostrożnie, niemal na poziomie podłogi, wysunął za róg małekieszonkowe lusterko  korytarz nadal był pusty.Poczekał kilka minut  nic,a potem nagle zrozumiał: niebezpieczeństwo oddaliło się, już go nie wyczuwa.To,jednakże, wcale go nie uspokoiło, i kiedy ruszył przed siebie, posuwał się jeszcze135 bardziej ostrożny i przygotowany na najgorsze.* * *Gdy Gepard odnotował kątem oka cień, który przemknął w głębi korytarza,dokładnie tak samo jak Cerleg wkleił się w ścianę korytarza i w myślach obrzuciłsię najcięższymi wyzwiskami.Przegapili, darmozjady! Położenie kapitana było,trzeba przyznać, fatalne: w całym ogromnym budynku znajdowało się tylko trzechwartowników; jeden pilnował komnat Faramira i Eowiny, drugi  Beregonda,trzeci  wejścia do piwnic fortu.Biec po pomoc na zewnątrz? Ale w tym czasieten cień może uwolnić księcia, a wtedy, już w duecie narobią takiego zamieszania,że przez sto lat nie uda się wszystkiego uporządkować.Drzeć się z całej siły: Alarm! to jeszcze gorszy pomysł, gdyż wróg skoczy do labiryntu, przygotujesię do walki i nie da się go wziąć inaczej niż podziurawionego jak rzeszoto, a tojest bardzo złe rozwiązanie.Tak.Wygląda, że nic innego nie pozostaje, jak ruszyćza gościem w pojedynkę i zwinąć go całego i żywego w walce sam na sam.Dobrzechociaż, że w takich sprawach Gepard czuł się znakomicie.I podjąwszy taką decyzję, nagle poczuł ogarniające go radosne podniecenie,bo czyż jest na świecie bardziej wyrafinowana rozrywka, niż polowanie na uzbro-jonego człowieka? Natychmiast znieruchomiał, ze zdumieniem wsłuchując sięw siebie: tak, nie ma wątpliwości  wróciły doń emocje! To znaczy, że istniejejakieś wyrazne stopniowanie.Najpierw wróciła mu pamięć (co prawda, co sięz nim działo zanim znalazł się w drugim szeregu idącej po Polach Pelennoru fa-langi, nadal nie pamiętał), potem zdolność do samodzielnych logicznych decyzji,jeszcze pózniej zaczął, jak kiedyś odczuwać ból i zmęczenie, a teraz oto pojawi-ły się emocje.Ciekawe, czy wśród tych odczuć nie wróciła zdolność odczuwa-nia strachu?  Tym sposobem, naprawdę stanę się człowiekiem  uśmiechnął sięw myślach. No ale, czas do roboty.Nie zamierzał pchać się w korytarz, po którym poruszał się zwiadowca, wcalenie zamierzał: nie wiadomo, czy tamten też go nie przyuważył i nie czeka terazza najbliższym węgłem.Lepiej wykorzystać fakt, że to on jest tu gospodarzem,może więc przemieszczać się znacznie szybciej niż przeciwnik: nie musi nieru-chomieć ani nasłuchiwać przed każdym zakrętem.Pójdzie więc okrężną drogą,a i tak dotrze na miejsce jako pierwszy.Ale jakie to miejsce? Jeśli gość zmierzaku komnatom Faramira  bo gdzie jeszcze?  to należy go spotkać na zbie-gu dwu par schodów, gdzie nie ma jak go ominąć, a on, Gepard, będzie miał conajmniej trzy minuty, by przygotować się do spotkania.Szef kontrwywiadu, jak przewidywał, znalazł się na placyku przed obcym i te-136 raz, zrzuciwszy pelerynę, by nie krępowała ruchów, najstaranniej jak mógł wybie-rał miejsce zasadzki. Muszę wcielić się w tę zwierzynę.Tak.Jeśli nie jestmańkutem, to powinien poruszać się wzdłuż lewej ściany.A może zerknąłbymna niespodziewanie widoczne w tym układzie kręcone schody? Na pewno.Tak!To znaczy, że znajdę się wtedy tyłem do tej niszy? Dokładnie.Nisza jest zna-komita, nawet z odległości kilku jardów nikt nie pomyśli, że zmieści się w niejcoś większego od miotły.A tu jeszcze zgasimy ten kaganek i będziemy w jesz-cze głębszym cieniu.O, teraz wszystko w porządku, tu właśnie się zaczaję.Takwięc  ja tu, a on dwa jardy i plecami do mnie.To jak? Rękojeścią miecza w łeb?Diabli, jakoś mi to nie leży.Nie wiem dlaczego, ale mi coś w środku protestuje,a w takich wypadkach należy tego słuchać.Znaczy  rękami.Chwyt duszący?Prawa ręka za włosy, szarpnięcie w dół, załamać głowę go tyłu, jednocześnie piętąod tyłu do góry pod kolano oporowe i wewnętrzną kością lewego przedramieniaw wyprężone gardło.Tak.to dobre, ale można w taki sposób niechcący zmiaż-dżyć krtań  a wtedy mało co powie, umarlak.No to  hadakojime, ale dobrzeby było, żeby sam odsłonił gardło  na przykład, niechby popatrzył do góry.Ale jak go zmusić do patrzenia w górę? Myśl, Gepardzie, myśl.* * *Gdy Cerleg dotarł do mrocznego, dziwnego układu architektonicznego rozsze-rzenia korytarza, na końcu którego domyślić się można było odchodzących w le-wo stopni, przeczucie niebezpieczeństwa ponownie zwaliło się nań, ale to tak, żeaż cały zadygotał  nieznany wróg czaił się gdzieś w pobliżu.Najpierw minutęwpatrywał się i wsłuchiwał  nic, potem ruszył przed siebie, krok po kroczku,całkowicie bezszelestnie, myśląc:  Diabli, może machnąć na te ich zakazy i wy-jąć jatagan? Nagle zamarł jak wryty: z prawej odsłoniła się szeroka  aleja , przezktórą przechodziły jeszcze jedne, tym razem spiralne schody.Za tymi schodamiwyraznie coś się kryło.Przemknął wzdłuż lewej ściany, nie spuszczając oczu z od-nogi  no, kto tam siedzi?  i zatrzymał się, ledwo nie roześmiawszy się na głos.Ufff! Ależ to zwykły miecz, oparty o ścianę za schodami, pozostawiony przez któ-regoś z Białych.Dziwne jednakże miejsce na przechowywanie osobistej broni.Może i nie opiera się o ścianę.Sądząc z położenia, mógł niechcący ześliznąć sięz góry.A co, tak przy okazji, leży na górnym stopniu schodów?Wewnętrzny stróż Cerlega zdążył wrzasnąć:  Z tyłu!!! o nieuchwytny ułameksekundy wyprzedzając ręce wroga bezszelestnie zwierające się na szyi orokuena.Kapral zdążył tylko napiąć mięśnie szyi.i nic więcej.Gepard precyzyjnie, jakna treningu, otoczył jego gardło zgiętą w łokciu prawą ręką, następnie prawy nad-137 garstek zwiadowcy wczepił się w biceps lewej ręki, a lewa jak dzwignia zaparłasię o kark Cerlega, spłaszczając chrząstki krtani i zamykając tętnice szyjne.Ha-dakojime  straszliwie skuteczne duszenie.Cześć. 28Brzmi to banalnie, ale wszystko na tym świecie ma swoją cenę.Cena żołnierzato czas i koszt  co w gruncie rzeczy jest tym samym  wyszkolenia, uzbroje-nia i wyposażenia nowego, na zmianę [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • szamanka888.keep.pl