[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Tylko na jedną, naj-wyżej dwie noce.Przecież w każdej chwili może zrezygnować.68  Wiesz, to zabawne  stwierdziła. Bo przecież byłam w sąsiednim pokoju, a ni-czego nie słyszałam. Nie?! No to wszystko w porządku!!Agnes przyjrzała się skromnemu posiłkowi koleżanki. To całe twoje śniadanie? O tak!! Mogłabym przecież nadąć się jak balon!! Ty masz szczęście, możesz jeśćwszystko!! Nie zapomnij, że za pół godziny mamy próbę!!I odbiegła.Ma w głowie tylko powietrze, uznała Agnes.Na pewno nie chciała mnie urazić.Ale głęboko w jej wnętrzu Perdita X.Dream pomyślała brzydkie słowo.Pani Plinge wyjęła z komórki miotłę i obejrzała się. Walterze!Głos zabrzmiał echem na pustej scenie. Walterze!Niespokojnie zastukała w podłogę kijem od miotły.Walter zawsze postępował zgod-nie z rutynową procedurą.Nauczenie go tej rutyny zajęło całe lata.Dlatego tak dziwnabyła jego nieobecność na właściwym miejscu we właściwej chwili.Pani Plinge pokręciła głową i wzięła się do pracy.Widziała, że nie obejdzie się bezszorowania.I miną wieki, zanim uda się pozbyć tego zapachu terpentyny.Ktoś przeszedł po scenie, pogwizdując.Pani Plinge była oburzona. Panie Pounder!Zawodowy szczurobójca zatrudniony w gmachu Opery przystanął i odłożył wyry-wający się worek.Nosił cylinder, by pokazać, że należy do kategorii wyższej niż zwy-kły szczurzy funkcjonariusz; rondo było grube od wosku ściekającego ze świec, jakimioświetlał sobie drogę w ciemnych piwnicach.Pracował wśród szczurów tak długo, że sam stał się nieco podobny do szczura.Jegotwarz wyglądała na przedłużenie nosa do tyłu.Wąsiki sterczały.Przednie zęby byłyduże.Ludzie odruchowo szukali wzrokiem jego ogona. O co chodzi, pani Plinge? Wie pan przecież, że nie wolno gwizdać na scenie! To przynosi pecha! No tak, ale to z radości, pani Plinge.Gdyby wiedziała pani to, co ja wiem, też była-by pani szczęśliwym człowiekiem.Chociaż w pani przypadku byłaby pani raczej szczę-śliwą kobietą, a to z powodu tego, że jest pani kobietą.Ach! Czegóż to ja nie widziałem,pani Plinge! Znalazł pan złoto w tych piwnicach, panie Pounder?Pani Plinge przyklęknęła, by starannie zeskrobać plamkę farby.Pan Pounder chwy-cił worek i ruszył dalej.69  Mogłoby to być złoto, pani Plinge!  zapewnił jeszcze. Równie dobrze mogło-by to być złoto!Chwilę trwało, nim pani Plinge zmusiła swe artretyczne kolana, by pozwoliły jejwstać i odwrócić się. Słucham, panie Pounder?Z pewnej odległości dobiegło głuche uderzenie, jak gdyby kiść worków z piaskiemwylądowała miękko na podłodze.Scena była rozległa, naga i pusta  jeśli nie liczyć sunącego z determinacją ku wol-ności worka pana Poundera.Pani Plinge rozejrzała się uważnie. Panie Pounder? Gdzie pan jest?Nagle odniosła wrażenie, że scena jest jeszcze większa i jeszcze wyrazniej pusta niżprzed chwilą. Panie Pounder! Hej, hej!Wyciągnęła szyję. Halo! Panie Pounder!Coś sfrunęło z góry i wylądowało obok niej.Był to brudny czarny cylinder z ogarkami świec na rondzie.Uniosła głowę. Panie Pounder?  szepnęła.Pan Pounder był przyzwyczajony do mroku.Mrok nie budził w nim lęku.Zawsze teżbył dumny z tego, że widzi w ciemności.Jeśli zauważył jakiekolwiek światło, jasną plam-kę czy lśnienie fosforyzującego próchna, potrafił je wykorzystać.Kapelusz ze świecamisłużył mu bardziej na pokaz niż do praktycznego stosowania.Kapelusz.Zdawało mu się, że go zgubił, ale  to dziwne  wciąż go miał na gło-wie.Rzeczywiście.W zadumie potarł szyję.Chodziło o coś ważnego, czego nie mógł so-bie przypomnieć.Było bardzo ciemno.PIP?Uniósł głowę.W powietrzu, mniej więcej na wysokości oczu, unosiła się okryta czarną szatą postaćwielkości jakichś sześciu cali.Spod kaptura wystawał kościsty nos z zakrzywionymi wą-sikami.Drobne kościste palce ściskały bardzo małą kosę.Pan Pounder pokiwał ze zrozumieniem głową.Człowiek, którego przyjęli do We-wnętrznego Kręgu Gildii Szczurobójców, musiał przez lata słyszeć różne powtarzaneszeptem plotki.Szczury mają swojego Zmierć, podobnie jak swoich królów, parlamentyi narody.Co prawda żaden człowiek nigdy ich nie widział.70 Aż do teraz.Poczuł się zaszczycony.Od pięciu lat co roku zdobywał Złoty Młotek za najwięcejschwytanych szczurów, ale szanował je, tak jak żołnierz czuje szacunek dla chytregoi odważnego przeciwnika. Eee.Jestem martwy, prawda?PIP.Pan Pounder czuł, że obserwują go liczne oczy.Liczne malutkie, błyszczące oczka. I.co teraz?PIP.Dusza pana Poundera spojrzała na jego ręce.Zdawały się wydłużać, porastać sier-ścią.Czuł, jak rosną mu uszy, czuł także pewne krępujące wydłużenie u podstawy krę-gosłupa.Większą część swego życia poświęcił dość jednostajnym czynnościom w ciem-nych miejscach, ale mimo to. Przecież ja nie wierzę w reinkarnację!  zaprotestował.PIP.A to  co pan Pounder zrozumiał z absolutną, szczurzą pewnością  oznaczało: re-inkarnacja wierzy w ciebie.Pan Kubeł bardzo ostrożnie przejrzał pocztę i wreszcie odetchnął, kiedy w stosie nieznalazł kolejnego listu z godłem Opery w Ankh-Morpork.Oparł się wygodnie i wysunął szufladę biurka.Leżała tam koperta.Przyjrzał się jej, a potem bardzo powoli sięgnął po nóż do papieru.Zzziuut.szur szur.Będę zobligowany, jeśli Christine wystąpi jako Iodyna w dzisiejszymprzedstawieniu  La Triviata.Pogoda nadal dopisuje.Mam nadzieję, że cieszy się pan dobrym zdro-wiem.Aączę wyrazy szacunkuUpiór Opery Salzella! Panie Salzella!Kubeł odsunął fotel i pędem ruszył do drzwi.Otworzył i stanął twarzą w twarz z ba-leriną, która zaczęła wrzeszczeć.Ponieważ i tak miał nerwy napięte jak postronki, wrzasnął w odpowiedzi.Przynio-sło to skutek taki, jaki zwykle osiąga mokry ręcznik albo silny policzek: umilkła i spoj-rzała na niego z urazą [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • szamanka888.keep.pl