[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Czujemy sięwięc zbędni i wychodzimy, a jego głowa w geście pożegnaniaprzesuwa się po torze w kierunku pionowo-kugórnym.Bywa-ło jednak, że dobrotliwy pan nie tylko awansował, ale-stwierdziwszy nielojalność - również, niestety, degradował,czyli - wybacz mi, przyjacielu, prostactwo słów - wyrzucałz trzaskiem na bruk.I oto można było stwierdzić, że bruk mapewną interesującą właściwość, a mianowicie, że pod wpły-wem zetknięcia z brukiem ustępowały objawy nominacji, co-fały się zmiany fizyczne, zbrukany wracał do normy, a nawetpojawiała się w nim nerwowa i może nieco przesadnie ma-nifestowana skłonność do zbratania, jakby pragnął zatuszo-wać całą sprawę, jakby chciał machnąć ręką i powiedzieć, ach,zapomnijmy o tym, jakby to dotyczyło nie wartej wzmian-kowania choroby.M.:Pytasz mnie, przyjacielu, dlaczego w ostatnim okre-sie władzy cesarza taki Aklilu, który nie miał żadnych fun-kcji i pochodził z plebsu, posiadał więcej władzy niż książęMakonen, który kierował rządem i był wybitnością arystokra-tyczną? Bo stopnie władzy układały się w pałacu nie wedłughierarchyy stanowisk, lecz według ilości dojść do przezacnegopana.Takie było nasze wewnątrzpałacowe ułożenie.Mówiłosię: ważniejszy jest ten, kto ma częściej ucho cesarskie.Czę-ściej i dłużej.O to ucho koterie staczały najbardziej zażartewalki, ucho było najwyższą stawką w grze.Wystarczyło-ale nie było to łatwe! - dosunąć się do przemożnego uchai szepnąć.Szepnąć i już - tylko tyle.Niech to gdzieś zapad-nie, niech tam będzie, bodaj jako ulotne wrażenie, jako drob-ne ziarnko.Ale przyjdzie czas, że wrażenie utrwali się, a ziarn-ko urośnie i wtedy zbierzemy plon.Były to bardzo subtelnei wymagające wyczucia zabiegi, bo pan nasz mimo swojej nad-spożytej i zdumiewającej energyy i wytrwałości, pozostawałjednak istotą ludzką o naturalnie ograniczonej pojemnościucha, którego nie wolno było nadmiernie rozpychać i prze-ciążać bez wywołania pańskiej irytacji i reakcji karcących.Dlatego ilość dojść była ograniczona i stąd nie ustawała wal-ka o podział cesarskiego ucha.Przebieg tej walki był jednymz najbardziej żywych tematów rozplotkowanego pałacu, a tak-że odbijał się chciwym echem po mieście.Oto taki Abeje De-balk, niski urzędnik Ministerstwa Informacji, szacowany byłna cztery dojścia tygodniowo, a jego szef nie mógł liczyć wię-cej niż na dwa dojścia.Cesarz miał zaufanych ludzi rozsta-wionych często na bardzo podrzędnych stanowiskach, a jednakjakże potężnych przez dużą ilość dojść, o której nie mogli ma-rzyć ich ministrowie i nawet członkowie rady koronnej.Fra-pujące toczyły się zmagania.Zasłużony generał Abiye Abebemiał trzy dojścia tygodniowo, a jego przeciwnik - generałKebede Gebre (obaj dziś rozstrzelani) tylko jedno.Ale kote-ria Gebre tak pokierowała sprawą, tak kopała wybitną, alemurszejącą już koterię Abebe, że ten spadł najpierw do dwóch,a potem do jednego tylko dojścia, a Gebre, który zasłużył sięw Kongo i miał wysokie noty międzynarodowe, skoczył aż doczterech dojść.Ja, mój przyjacielu, w najlepszym okresie mo-głem liczyć na jedno dojście miesięcznie, choć omyłkowo sza-cowano mnie nawet wyżej, ale i to była znacząca pozycja,gdyż poniżej dojść bezpośrednich, najcenniejszych, układałasię hierarchia dojść pośrednich, drugo-, trzecio-, i dalej-rzęd-nych, a tam też widziało się waśnie, pazury, zabiegi, podko-py.O, takiemu, o którym wiedziało się, że dysponuje dużąilością dojść bezpośrednich, wszyscy w pas się kłaniali, choć-by nie był ministrem.A taki, któremu ilość dojść spadała, wie-dział już, że dobrotliwy pan przesuwa go po linyy pochyłej.Do-dam, że w stosunku do swojej nie narzucającej się figuryi kształtnej, proporcjonalnej głowy czcigodny pan miał uszydużego formatu.I.B.:Byłem woreczkowym Aby Hanny Jemy - bogoboj-nego skarbnika i spowiednika cesarza.Obaj dostojnicy mieliten sam wiek, a także byli podobnego wzrostu i zbliżonegowyglądu.Mówienie o jakimkolwiek podobieństwie do czcigod-nego pana, wybrańca Boga, brzmi jak karalne zuchwalstwo,ale w wypadku Aby Hanny mogę sobie pozwolić na tę śmia-łość, gdyż cesarz darzył mojego pana głębokim zaufaniem, adowodem nawet pewnej intymności tego stosunku był fakt,że Aba Hanna miał nieograniczoną ilość dojść do tronu, miałpo prostu, można tak określić - dojście nieustające.Będącjednocześnie strażnikiem kasy i spowiednikiem nieodżałowa-nego pana, Aba miał wgląd i w duszę, i w kieszeń cesarza,to 'znaczy mógł oglądać osobę imperialną w jej pełnej i god-nej całości.Jako woreczkowy towarzyszyłem zawsze Abie wjego czynnościach fiskalnych nosząc za moim panem woreczekz przedniej jagnięcej skóry, który pózniej burzyciele wysta-wili na pokaz ulicy.Miałem też opiekę nad innym, dużym wor-kiem zapełnianym drobnymi monetami w wigilie świąt naro-dowych, którymi były: rocznica urodzin cesarza, rocznica je-go koronacji i wreszcie powrotu z wygnania.Z takich okazjisędziwy nasz władca udawał się do najruchliwszej i najbar-dziej ludnej dzielnicy Addis Abeby zwanej Mercato, gdzie naspecjalnie zbudowanym podniesieniu stawiałem ów trudny dodzwigania i wydający metaliczny odgłos worek, z którego naj-dobrotliwszy pan czerpał garścią miedziaki i ciskał je w tłumżebraków i innej pożądliwej gawiedzi.Jednakże zachłannymotłoch wszczynał taki tumult, że zawsze ten akt miłosiernymusiał kończyć się gradem policyjnych pałek na głowy roz-ochoconego i napierającego pospólstwa i wówczas strapionypan opuszczał podniesienie, często nie wypróżniwszy workanawet do połowy.W.A-N.:.tak więc, zakończywszy rozdział nominacji, naszniestrudzony pan przechodził do Sali Złotej i tu zaczynał go-dzinę kasy.Godzina ta przypada między dziesiątą a jedenastąrano.O tej porze dostojnemu panu towarzyszył świętobliwyAba Hanna, a temu z kolei asystował nie odstępujący go wo-reczkowy.Jeżeli ktoś miał dobry węch i wrażliwy słuch, czuł,jak pałac nasz pachnie i szeleści pieniędzmi.Ale potrzebnabyła tu szczególna wrażliwość, a nawet wyobraznia, ponie-waż pieniądz w swojej formie materialnej nie leżał stosamipo kątach salonów, a i miłościwy pan nie był skłonny obdzie-lać faworytów pakietami dolarów.Nie, pan nasz nie miał żad-nych tego typu upodobań! Choć, drogi przyjacielu, może cisię wydać to niepojęte, nawet woreczek Aby Hanny nie byłskarbnicą bez dna i mistrzowie ceremoniału musieli stosowaćróżne zabiegi, aby cesarz z powodów finansowych nie popa-dał w gorszące sytuacje.Oto, przypominam sobie, jak po ukoń-czeniu budowy cesarskiego pałacu, zwanego Genete Leul, pannasz wypłacił pensje zagranicznym inżynierom, a nie okazałskłonności opłacenia naszych murarzy.Prostacy ci zgroma-dzili się przed frontem zbudowanego przez siebie pałacu i za-częli prosić, aby im też wypłacono należność.Wówczas to po-jawił się na balkonie nadmistrz pałacowego ceremoniału wzy-wając ich, aby przeszli na tył pałacu, gdzie dobrotliwy panrozsypie im pieniądze.Uradowany tłum przeniósł się na wska-zane miejsce, co umożliwiło dostojnemu panu wyjść bez gor-szących zakłóceń przez frontowe wrota i odjechać do staregopałacu, gdzie już pokornie oczekiwał go cały dwór
[ Pobierz całość w formacie PDF ]