[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Kiwnął głową pozostałym kobietom ipodszedł do Tammy.– Chyba czas spać.Julia uśmiechnęła się na widok kontrastu, jaki stanowiliScott, który miał metr dziewięćdziesiąt i solidną budowę, i mały blond aniołek, którego ostrożnie trzymał.– Pomogę ci.– Tammy wstała.Pocałowała męża i poszli nagórę.Rachel spojrzała na stos talerzyków deserowych i naszarlotkę.– Chyba lepiej zaniosę facetom deser.– Pokroiła ciasto,rozłożyła na talerzyki i zaniosła do salonu.Diane spojrzała na Julię, nerwowo ściskając kubek.– Skarbie, możemy chwilę porozmawiać?– Oczywiście.– Julia odwróciła się na stołku w stronę Diane.– Nie wiem, jak to powiedzieć, więc powiem wprost.Spędzam z twoim ojcem dużo czasu.Julia obdarzyła Diane przyjaznym uśmiechem.– Moim zdaniem to super.– Poznał moją mamę i resztę rodziny.Nawet zaczął chodzić ze mną w niedziele do kościoła, żeby posłuchać, jak śpiewam w chórze.Julia ukryła zaskoczenie na wieść o obecności ojca wkościele.– Kiedy tata spytał, czy może z tobą przyjść na mój ślub, domyśliłam się, że traktuje cię poważnie.– Kocham go.Julia otworzyła szeroko oczy.– Rany.Wie o tym?– Jasne.On też mnie kocha.– Diane uśmiechnęła sięniepewnie.– Rozmawiamy o przyszłości.Robimy plany…– To świetnie.– Tak? – Ciemne oczy Diane wpatrywały się badawczo wJulię.– Cieszę się, że jest z kimś, kto go kocha.Żałuję, że muszę wspominać o Deb, ale na pewno wiesz, że długo byli razem.Najwyraźniej nic z tego nie wyszło.I naprawdę nie podobali mi się jako para.Diane milczała, jakby się nad czymś zastanawiała.– Rozmawiamy z twoim tatą o czymś trwałym.Chciałam citylko powiedzieć, że kiedy już się zdecydujemy, nie będępróbowała zająć miejsca twojej mamy.Julia zesztywniała.– Sharon nie była moją mamą.Diane pocieszającym gestem położyła jej dłoń na ramieniu.– Przepraszam.– Tata na pewno ci o niej mówił, ale zdaje się, że niewiele.– Wolałam nie wskrzeszać przeszłości.Kiedy facet dojrzeje do tego, to sam powie.Julia w milczeniu popijała kawę.Nie lubiła myśleć animówić o matce, która zmarła, gdy córka kończyła szkołę średnią.Sharon była alkoholiczką i przez większość życia Julii nie okazywała jej szczególnego zainteresowania.A kiedy nie była obojętna, była wroga.– To Grace była dla mnie jak matka.Byłam z nią bardziejzwiązana niż z Sharon.– Grace była dobrą kobietą.Julia przyglądała się twarzy Diane i zobaczyła w jej oczach nadzieję pomieszaną z niepokojem.– Nie mam nic przeciwko temu, żebyś została moją macochą.A jeżeli weźmiecie z tatą ślub, to przyjdę na niego.– Nie tylko przyjdziesz, skarbie.Będziesz jedną z moichdruhen.– Diane objęła Julię i uścisnęła ją mocno.W końcu odsunęła się i wytarła ręką oczy.– Zawsze chciałam mieć rodzinę.Męża i własny dom.Mam czterdzieści lat i moje marzenia w końcu się spełniają.Bałam się, jak to przyjmiesz.Zależy mi, żebyś wiedziała, że kocham twojego tatę i że wcale nie chodzi mi o jego pieniądze.Julia spojrzała na nią zdumiona, po czym obie parsknęłyśmiechem.– Teraz wiem, że żartujesz.Tata nie ma żadnych pieniędzy.– Dobry z niego człowiek, ma pracę i jestem z nimszczęśliwa.Kiedy kobiecie uda się znaleźć takiego mężczyznę, i do tego przystojnego, musi się go trzymać, nie dbając o pieniądze.Zanim Julia zdążyła odpowiedzieć, dołączył do nich Tom.Kiedy zobaczył wilgotne oczy Diane, podszedł do niej szybko.– Co się dzieje? – Uniósł rękę do jej twarzy, ocierając łzy.– Diane właśnie mi opowiadała, jak bardzo cię kocha.– Julia rzuciła ojcu spojrzenie pełne aprobaty.– Tak? – Głos Toma zabrzmiał ochryple.– Co prawda nie pytałeś, ale macie moje błogosławieństwo.Jego ciemne spojrzenie napotkało wzrok córki.– Tak? – powtórzył łagodniej.Tom objął ramionami obie kobiety i każdą pocałował wczubek głowy.– Moje dziewczynki – szepnął.Chwilę później Julia pożegnała się z Diane i ojcem.Pomyślała, że może mieszkają razem, przynajmniej kilka dni w tygodniu, ale ku swojemu zaskoczeniu dowiedziała się, że z szacunku dla mamy, z którą Diane mieszka, żyją osobno.Teraz do Julii dotarło, dlaczego Diane tak zależy, by wyjść za mąż i mieć własny dom.Podano deser.Richard Clark siedział na ganku, sączącszkocką i paląc cygaro.Powietrze było chłodne i nieruchome.Przymknąwszy oczy, prawie widział swoją żonę Grace, jakwychodzi przez tylne drzwi i siada w fotelu obok niego.Zrobiło mu się ciężko na sercu.Już nigdy obok niego nieusiądzie.– Jak się masz?Richard otworzył oczy i zobaczył swoją synową Julię, która siedziała w najbliższym fotelu.Podwinęła pod siebie smukłe nogi i owinęła się jednym ze starych kaszmirowych swetrów Gabriela.Richard przełożył cygaro do lewej ręki i przesunąłpopielniczkę tak, żeby jej nie przeszkadzała.– Dobrze, a ty?– Nieźle.– Kolacja była świetna – powiedział.– Naprawdę znakomita.– Usiłowałam odtworzyć niektóre dania, które jedliśmy weWłoszech.Cieszę się, że ci smakowało.– Odchyliła głowę w fotelu, wpatrując się w ciemne niebo.Znowu upił łyk szkockiej, wyczuwając, że coś ją gnębi.Ale milczał, nie chcąc wymuszać na niej zwierzeń.– Richardzie?Zaśmiał się.– Myślałem, że już uzgodniliśmy, że będziesz do mniemówić „tato”.– Oczywiście.Tato.Przepraszam.– Przesunęła paznokciempo poręczy fotela, zarysowując drewno.– Nie ma powodu przepraszać.Jesteśmy rodziną, Julio.Ajeżeli kiedykolwiek będziesz czegoś potrzebowała, po prostu przyjdź z tym do mnie.– Dziękuję.– Znowu przejechała palcem po rysie, którązrobiła na fotelu.– Przeszkadza ci, że trochę pozmienialiśmy? Wdomu?Richard zawahał się przed odpowiedzią.– Łazienka była do remontu, a dodanie drugiej na piętrzeprzy głównej sypialni było rozsądne.Grace podobałoby się, jak urządziłaś kuchnię.Od lat błagała mnie o granitowe blaty
[ Pobierz całość w formacie PDF ]