[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Wbrew takim malkontentom Vughturoi również rozesłał zwiadowców by, jak mówił, nie spuszczali z oka Fu Yu, którzy w pierwszym sezonie jego rządów zachowywali się spokojnie, obserwując go.Również spadkobierca Yueh–chih nie próbował na razie spełnić swego ślubowania, że będzie używał czaszki Vughturoi jako pucharu.Jednak w zaistniałej sytuacji Srebrzysty Śnieg była przynajmniej nominalnie odpowiedzialna za obozowisko i stada.Samo ponoszenie tej odpowiedzialności poważnie wyczerpywało nie tylko wszystkie zasoby jej cierpliwości, taktu i przebiegłości, jakie posiadała, ale nawet te ich rezerwy, których istnienia sobie nie uświadamiała.Jednak pewnego ranka zemdlała, a kobiety z obozu przymrużyły oczy (Srebrzysty Śnieg byłaby przysięgła, że ich oczy nie mogą już być węższe), patrząc na nią z zastanowieniem i udały się na poważną naradę z Soból.Odtąd jej los był nieco mniej uciążliwy, przynajmniej w stosunkach z niektórymi kobietami i ich mężami.Inne jednak… mogłaby spoczywać w nie oznakowanym grobie, a one nadal czułyby się dotknięte samą jej obecnością w ich ziemi.Nie, to nie był dobry moment na to, żeby Vughturoi wyjechał, chociaż nie miał wyboru, a w każdym razie tak mówił swoim ludziom.Jednak, jak wiedziała Srebrzysty Śnieg, był jeszcze inny powód, dla którego Vughturoi wyruszył w kierunku fortecy, w tę niewielką podróż, która będzie trwała od pełni do pełni i do następnego nowiu: chciał przywieźć listy od Li Linga lub jej ojca, albo nawet samego Syna Niebios.Pisała do nich po śmierci Khujangi, informując ich, że zgodnie ze zwyczajem Hiung–nu poślubiła jego następcę, błagając ich o przebaczenie, że uczyniła tak nie zwracając się do nich najpierw z uniżoną prośbą o pozwolenie.Nie było po prostu na to czasu.Vughturoi musiał zażądać miejsca swego ojca, a kiedy zażądał i jej, nawet przez myśl jej nie przeszło, żeby mu odmówić.Będę musiała znowu do nich napisać — pomyślała.Ależ przejęty zgrozą będzie dwór! Wydawało jej się jednak, że Li Ling zrozumie.A jej ojciec? Jakże dobrze wiedział, kiedy wyjeżdżała do Chang’an, że to ich ostateczne rozstanie.Zamrugała patrząc na drobinki kurzu, które tańczyły w ukośnych promieniach słońca i zamieniały dywany w rubiny oprawne w złoto i miedź i zaczęła zastanawiać się nad szczęśliwymi imionami dla pierwszego syna i księcia.W porównaniu z tak ważnym zadaniem jak to, wrogość Mocnego Języka wydawała jej się niczym więcej jak tylko błyskawicą na horyzoncie w upalny dzień.Bez swojego syna — och, jak dobrze teraz potrafiła zrozumieć instynkt, który Mocnemu Językowi nakazywał, by broniła krew z swojej krwi i kość z swojej kości — szamanka zdawała zapadać się w sobie, słabnąć.W tym samym czasie kiedy wyjechał jej mąż, Tadiqan zdecydował się wyjechać, by przeprowadzić jedną z wiecznie potrzebnych inspekcji i przeliczyć stada.Oczywiście błagał ją o pozwolenie; ale jego „błaganie”, jak dobrze oboje wiedzieli, było czystą formalnością.Srebrzysty Śnieg, gdyby nawet chciała, nie mogłaby go zatrzymać.Mogła jednak wysłać z nim mężczyzn, którzy byli lojalni wobec Vughturoi i którzy będą go pilnowali — i zrobiła to.Miała nadzieję, że postąpiła słusznie.Kiedy Vughturoi powróci do swych namiotów… och, czy ma mu powiedzieć natychmiast jak wróci, czy ma zaczekać, aż będą sami? Cichy, pełen nadziei śmiech Srebrzystego Śniegu wywołał tęskny uśmiech na usta Soból i pełne spekulacji i oczekiwania spojrzenia wielu Hiung–nu.Odpowiedziała im spojrzeniem łagodnym, bez wyrazu.Każe schować ten puchar z czaszki Yueh–chih.Nie była to rzecz, na którą powinna patrzeć przyszła matka.Może powie Mocnemu Językowi również, by schowała swój magiczny bębenek.A jeżeli Tadiqan czy Mocny Język powiedzą cokolwiek, by ją zaniepokoić… niech tylko spróbują! — pomyślała uśmiechając się.Teraz ona doszła do władzy.Z siedzenia poderwało ją, z jedną ręką na krzyżu a drugą przy ustach, coś, co brzmiało jak burza gdzieś na horyzoncie.— Popatrzcie, co się dzieje — powiedziała do swoich kobiet samymi wargami.Soból, która miała prawo do własnych służących na posyłki, sama zerwała się i podbiegła do otworu namiotu.— To nasz pan! — zawołała w momencie, kiedy tętent kopyt i powitalne wrzaski na modłę Hiung–nu zaatakowały ich słuch [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • szamanka888.keep.pl