[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Spódnica  nie.Sukienka  wykluczone.W takim razie dżinsy.Wybrałamnajbardziej wytartą parę i wyciągnęłam z szuflady swój ulubiony T-shirt.Dziki łomot serca kontrastował z moimi opieszałymi ruchami.Niespieszniezeszłam do kuchni, jakby wszystko było tak jak zwykle.Bo było.Mama wkładała kromki chleba do tostera. Dzień dobry, mamo. Miałam taki spokojny głos, że aż przyklasnęłam sobiew duchu. Dzień dobry, koteńku. Uśmiechnęła się do mnie i wyjęła z szafki ltr do kawy. Wcześnie dzisiaj wstałaś. Odgarnęła za ucho kosmyk włosów. Tak. Rzeczywiście wstałam wcześnie i wiedziałam dlaczego.Od środy kombinowałam, jak powiedzieć jej o moich dzisiejszych, hipotetycznychplanach, ale w głowie miałam pustkę.A termin zbliżał się nieuchronnie. Masz jakieś plany na dzisiaj?Dawaj, tylko powoli, upomniałam się.Odegraj luz. Może i tak  powiedziałam. A co planujesz?  Myszkowała po szafkach i nie widziałam jej twarzy. Sama nie wiem. Nie kłamałam, choć w takim przypadku lepiej jest powiedziećrodzicom coś bardziej konkretnego.Zwłaszcza moim rodzicom.A już zwłaszczamamie. Dobrze, a z kim wychodzisz?  zapytała.Jeśli jeszcze nie nabrała podejrzeń, zaraz ich nabierze. Z chłopakiem ze szkoły&  odpowiedziałam zamierającym głosem, zbierając siędo kolejnej rundy. Chcesz wziąć mój samochód?Coo? Maro?Zamrugałam. Przepraszam, zamyśliłam się.O co pytałaś? Pytałam, czy chcesz wziąć acurę.Nie jest mi dzisiaj potrzebna, a ty nie bierzeszjuż kodeiny.Najwidoczniej Daniel dotrzymał słowa.Zanotowałam sobie w myśli, żeby zapytaćgo, jak to zrobił.Nie uznałam za stosowne wyjaśnić mamie, że kodeinę praktycznie wzięłam tylkoraz.Oparzenia nadal bolały, ale od piątku ból znacznie złagodniał.Skóra pod bandażem nie wyglądała tak zle, jak się obawiałam.Lekarz ze szpitala ostrzegał, żemogą zostać blizny, ale na razie wszystko goiło się bardzo ładnie. Dzięki, mamo, ale on przyjedzie po mnie.Będzie za&  Zerknęłam na zegar.Cholera!  Za pięć minut.Mama odwróciła się, zaskoczona. Czemu nie powiedziałaś mi wcześniej?  Szybko zerknęła na swoje odbiciew szklanych drzwiczkach kuchenki mikrofalowej i poprawiła włosy. Wyglądasz świetnie, mamo.Nie przejmuj się. Sama miałam ochotę sięprzejrzeć w tych drzwiczkach, ale wolałam nie kusić losu.Zamiast tego nalałam sobieszklankę soku pomarańczowego i usiadłam z nią przy kuchennym stole. Jest tata? Nie, pojechał do biura.Czemu pytasz?Pytałam, bo chciałam, żeby choć jedna osoba mniej była świadkiem mojegozbliżającego się upokorzenia.Zanim jednak zdążyłam wymyślić wiarygodnąodpowiedz, zjawił się Daniel.Przeciągnął się, wyciągając ręce do sufitu. Cześć, mamo  powiedział.Cmoknął ją w policzek i podszedł do lodówki. Jakieplany na dzisiaj, Maro?  zapytał, sprawdzając, co mógłby zjeść. Zamknij się  burknęłam. Nie drażnij się z nią, Danielu  powiedziała mama.Trzy puknięcia w drzwi zaanonsowały przybycie Noaha.Spojrzenia Daniela i moje zetknęły się na ułamek sekundy.Zerwałam się od stołu,a Daniel z rozmachem zatrzasnął drzwi lodówki.Omal nie zderzyliśmy się w holu.Daniel pierwszy dopadł drzwi.Drań.Mama deptała mi po piętach.Daniel gościnnie, szerokim gestem otworzył drzwi przed gościem.Noah przyszedłw czarnych dżinsach i nieskazitelnie białym T-shircie.Bez swojego luzackiego stylunie stracił ani odrobiny wdzięku. Dzień dobry  powiedział, obdarzając całą naszą trójkę olśniewającymuśmiechem. Jestem Noah Shaw  przedstawił się, spoglądając ponad moimramieniem.Z galanterią wręczył bukiet lilii mojej mamie, która przepchnęła sięprzede mnie, żeby go odebrać.Kwiaty były piękne.Noah miał dobry gust. Miło panią poznać, pani Dyer. Proszę, Noahu, wejdz  zagruchała. Możesz mówić do mnie Indi.Czułam, że zaraz umrę.Ramionami Daniela wstrząsnął tłumiony śmiech.Noah wszedł i teraz z kolei wyszczerzył się do mojego brata. Ty jesteś Daniel, prawda? Zgadza się.Fajnie cię poznać  odpowiedział Daniel.Moja agonia była długa i powolna. Usiądz, proszę. Mama wskazała Noahowi kanapę w salonie. Zaraz wrócę,tylko włożę kwiaty do wody.Nadarzyła się sposobność i nie zamierzałam jej zmarnować. Chyba jednak musimy& Chętnie skorzystam  uciął Noah. Nie udało mu się ukryć uśmiechu.Daniel miał minę kota pożerającego kanarka.Ramię w ramię panowie pomaszerowali do salonu.Daniel rozsiadł się w wyściełanymfotelu, a Noah przycupnął na skraju kanapy.Stanęłam przy nich [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • szamanka888.keep.pl