[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.“Ftalan dwumetylu - osiem gramów - pojawiła się myśl w mózgu Udałowa - wodorotlenek amonowy.nie, na cóż mi on tutaj?" Udałow spojrzał w górę i zobaczył w otwartym oknie apteki farmaceutę Sawicza, piszącego coś właśnie w grubym notesie.- Chce pan wynaleźć jakieś lekarstwo? - zapytał Udałow.- Tak, przyszło mi coś do głowy.- A wodorotlenek amonowy - zażartował Udałow - to jak po naszemu?- Wodny roztwór amoniaku, czyli po prostu amoniak - powiedział Sawicz i jego oczy zaokrągliły się ze zdziwienia.- A co, rozmawiałem ze sobą na głos?- Jak by tu powiedzieć.- odrzekł Udałow i poszedł dalej.W tej chwili głowa jego była wypełniona wiadomościami, zdobytymi po drodze w ciągu dwóch godzin.I Korneliusz zaczął wreszcie rozumieć, że jego osobista pamięć nie ma tu nic do rzeczy.Sytuacja wyglądała na znacznie bardziej skomplikowana.Z jakiej przyczyny zyskał on zdolność momentalnego wchłaniania, jak gąbka, dowolnej informacji pisemnej, w której pobliżu się znajdował.I w tym celu nie musiał wcale ani otwierać książki, ani zaglądać do cudzych notesów.Po prostu należało tylko podejść bliżej.Udałow mógł, na przykład, położyć obok siebie kilka podręczników i po sekundzie już wiedział, co w nich było napisane do ostatniej kropki.- Ciekawe diabelstwo - powiedział Udałow.- A jeśli od tego łeb człowiekowi pęknie?W tym momencie Udałow przechodził koło kiosku z gazetami.Wchłonął przy tym od razu treść wszystkich gazet i czasopism, nawet starych, które leżały na ladzie i były rozwieszone po bokach.Między innymi ten właśnie numer czasopisma “Zdrowie", w którym była mowa o tym, że normalny człowiek wykorzystuje najwyżej jeden procent swojego mózgu.Pozostałe komórki leżą bez ruchu, jak darmozjady, po próżnicy zużywają jedzenie i witaminy.- Aha - rzekł Udałow i zatrzymał się pośrodku ulicy.- Wszystko jasne.To jest właśnie ten dar.Okazuje się że nie był to sen, lecz fantastyczna rzeczywistość.Jakże ja, z moimi nowymi zdolnościami, nie mogłem wpaść na coś tak oczywistego? Przecież to wstyd i hańba!A jeśli świecący przybysz powiedział prawdę, to dar ten trzeba umieć wykorzystać w taki sposób, aby przyniósł on pożytek ludzkości i sprzyjał międzynarodowej przyjaźni i wzajemnemu zrozumieniu.Jaki następny krok winien przedsięwziąć rozumny człowiek, który, jeśli zechce, jutro może zostać akademikiem lub przynajmniej członkiem-korespondentem Akademii Nauk? Pójść do biblioteki? Nie, nie wolno.Tam niechcący można wchłonąć tyle różnych bredni, że nawet dziewięćdziesiąt dziewięć procent mózgu nie da sobie z nimi rady.Oddać się w ręce medycyny? Szkoda wolności.A nogi w tym czasie, niezależnie od myśli, niosły i niosły Udałowa naprzód, aż zawiodły do drzwi przedsiębiorstwa budowlanego.Ręce bezwiednie otworzyły drzwi, a język sam przez się powitał obecnych tam współpracowników.A ponieważ głowa Udałowa zaprzątnięta była niezwykłymi myślami, więc w odpowiedzi na pytanie księgowego, czy trzeci rejon ma zamknąć sprawozdania, Udałow odpowiedział zagadkowo: “Akademia Nauk wie lepiej" - i wszedł za przegrodę, do gabinetu.Tam spoczął na krześle, oparł łokcie o plik zestawień i, stale jeszcze nie uświadamiając sobie, gdzie się znajduje, kontynuował swoje rozmyślania.Nęciła go kariera dyplomatyczna.Czarny samochód “Wołga" przed bramą rezydencji, pełni szacunku cudzoziemcy z cocktailami i z whisky w wypielęgnowanych palcach oraz ich sekretarki w wydekoltowanych sukniach.Chciałoby się także spróbować swoich sił w programie kosmicznym.“Tylko pan, profesorze Udałow, może nam odpowiedzieć, czy warto podłączyć do tej rakiety trzeci stopień".A wokół stoją bohaterowie-kosmonauci i czekają na odpowiedź.Przecież od decyzji Udałowa zależy, czy mają lecieć na Marsa, czy raczej się wstrzymać.Albo można jeszcze odkryć tajemnice starożytnej cywilizacji i dowiedzieć się, czy istniała Atlantyda, czy tylko się przywidziała
[ Pobierz całość w formacie PDF ]